[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądało na to, że treningi sprawiały taką samąprzy jem ność mo je mu bra tu, jak i Ca me ro no wi.Byłam pochłonięta czytaniem romansu jednej z moich ulubionych japońskich autorek, gdy naglektoś za dzwo nił do drzwi.Oka za ło się, że to Ja mie, ko le ga Cole a.Gdy tylko otworzyłam drzwi, niski, lekko zaokrąglony dzieciak zrobił się czerwony jak burak.Za gry złam usta, po wstrzy mu jąc uśmiech, Cześć, Ja mie. Cześć, Jo. Przełknął głośno.Miał rozbiegane oczy, które unikały patrzenia na moją twarz. JestCole? Miał się ze mną spo tkać na dwo rze pięt na ście mi nut temu.Najwyrazniej Cole stracił poczucie czasu.Stłumiłam westchnienie irytacji i wyszłamz miesz ka nia, ci cho za my ka jąc za sobą drzwi. Za pro wa dzę cię do nie go.Zapukałam do drzwi Camerona.Zawołał, żebym weszła.Zostawiłam Jamiego na klatce schodoweji znalazłam się w mieszkaniu.Cameron i Cole stali na środku salonu obok maty rozłożonej napodłodze.Wszystkie meble zostały zepchnięte pod ściany.Cole uśmiechał się szeroko, pot spływał pojego szyi, całą koszulkę pokrywały ciemne plamy.Cam miał na sobie T-shirt i spodnie dresowew cał kiem do brym sta nie jak na jego stan dar dy.Unio słam brwi i za py ta łam Cole a: Czy przy pad kiem o czymś nie za po mnia łeś?Zmarsz czył czo ło. Nie. Po wiedz to nie szczę śni ko wi, któ ry cze ka na cie bie na ko ry ta rzu. O kur czę! Ja mie.Za po mnia łem& Leć do nie go.Cole chwy cił po śpiesz nie skar pet ki i tramp ki. Dzię ki za lek cję, Cam. Nie ma za co, ko le go. Lepiej się umyj i przebierz, zanim wyjdziesz! zawołałam za nim, gdy zniknął w przedpokoju.I przy ślij SMS-a, że bym& Urwa łam, sły sząc od głos za my ka nych drzwi. Ech, te na sto lat ki.Ca me ron po słał mi uśmiech, od któ re go lek ko za drża łam. Masz ocho tę na po je dy nek? za py tał.Od ru cho wo zro bi łam krok do tyłu, krę cąc gło wą. No, chodz. Jego ton nagle stał się poważny. Widziałem, jak traktują cię niektórzy klienci.Jossmówiła, że nieraz musiała cię ratować przed zbyt nachalnym gościem.To pomoże ci radzić sobiez pa ra li żem, któ ry w ta kich sy tu acjach cię do pa da.Pomyślałam, że faktycznie fajnie byłoby umieć bez niczyjej pomocy dawać sobie radęz agresywnymi dupkami.Jednak trening z Cameronem nie wchodził w grę.Nasze ciała nie mogłymieć ze sobą bli skie go kon tak tu. Nie, dzię ki.Wes tchnął, ale nie na le gał. Do bra, jak chcesz.Na pi jesz się her ba ty?Przytaknęłam i poszłam za nim do kuchni.Próbowałam nie gapić się na jego muskularne ramionai zgrab ny ty łek.Pró bo wa łam& ale nie zbyt moc no.Oparłam się o kuchenny blat i zaczęłam myśleć o zbliżającym się wieczorze, podczas gdyCameron zajmował się przygotowywaniem kawy i herbaty.Nagle kątem oka dostrzegłam jakiś ruch.Spoj rza łam i do sta łam nie mal za wa łu ser ca na wi dok ogrom ne go pa ją ka spa ce ru ją ce go po pod ło dze. O Boże! pi snę łam, w pa ni ce od ska ku jąc do tyłu.Ca me ron gwał tow nie się od wró cił. Co się sta ło?Nie od ry wa łam prze ra żo ne go wzro ku od pa ją ka. Pozbądz się go albo do końca życia będę miała paraliż! Nie żartowałam.Struchlałam zestrachu.Nie wiem, gdzie się nabawiłam lęku przed pająkami, ale w domu w gniazdka wtykaliśmyod stra sza cze.Mimo to cza sa mi wi dy wa łam u nas pa ją ki.Cole za wsze mnie przed nimi ra to wał.Cameron przeniósł wzrok ze mnie na pająka, a potem z powrotem na mnie.Widziałam, jak na jegoustach za czy na ma lo wać się uśmie szek. Na wet się nie waż śmiać.To nie jest za baw ne.Spoj rzał na mnie pra wie ze współ czu ciem, gdy wresz cie po jął, że mam fo bię. Do bra.Nie pa ni kuj.Za raz się go po zbę dę. Otwo rzył szaf kę i wy jął pa tel nię. Co ro bisz? Nie za bi jaj go! za pro te sto wa łam.Za marł ze zdez o rien to wa ną miną. Dla cze go nie? My śla łem, że się go bo isz. Nie boję, tylko umieram ze strachu poprawiłam go. Ale my, jako istoty ludzkie, nie możemymor do wać wszyst kie go do oko ła tyl ko dla te go, że się tego bo imy.Z pięknych oczu Cameron emanowało ciepło.Nagle zapomniałam o strachu i zaczęłam tonąćw jego spoj rze niu. Co? wyszeptałam.Coś we mnie nabrzmiało, rozkwitło dzięki temu, jak na mnie patrzył.Niktnig dy wcze śniej nie spo glą dał na mnie w taki spo sób.Po trzą snął gło wą. Nic.Je steś taka& Nie waż ne. Cam? Tak? Pa jąk. Ach, tak. Ocknął się i spojrzał na pająka.Uniósł przykrywkę patelni. Nie zabiję go.Chcę gotyl ko prze nieść.Gdy przeprowadzał akcję ratowania mnie przed pająkiem oraz pająka przede mną, wcisnęłam sięw kąt w obawie, że Cam nie będzie dość szybki, a pająk jakimś sposobem nagle rzuci się prosto namnie.Niepotrzebnie się denerwowałam.Cameron błyskawicznie złapał pająka do patelni, a potemz ulgą pa trzy łam, jak otwie ra okno i wy pusz cza go na wol ność. Dzię ku ję wy szep ta łam.Nie odpowiedział.Zamknął okno, wstawił patelnię do zlewu, odwrócił się i zatopił we mniepo waż ne, mrocz ne spoj rze nie.Już po chwili powietrze między nami wydawało się naelektryzowane, tak jak wtedy, gdypracowaliśmy obok siebie za barem.Starałam się, jak mogłam, nie przenosić tego zmysłowegonapięcia poza bar.Próbowałam, chyba z powodzeniem, pozorować normalne, niewinne,przy ja ciel skie in te rak cje.Wie dzia łam, że te raz ta sztu ka mi się nie uda.Wstrzymałam oddech, porażona jego intensywnym spojrzeniem.Powoli zaczął się do mniezbliżać.Przekroczył niewidzialną granicę, jaka istnieje pomiędzy dwójką przyjaciół, którzy mająpartnerów.Chciałam mu o tym przypomnieć, ale jego tors otarł się o moje piersi.Wciągnęłamgwałtownie powietrze, razem ze słowami, które miałam na końcu języka.Poczułam, jak delikatniekładzie ręce na moich ramionach.Upajałam się zapachem jego wody kolońskiej i roztapiałam się podwpły wem cie pła jego cia ła.Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy, więc utkwiłam wzrok w jego szyi.Nachylił się i złożyłsłodki pocałunek na moim czole
[ Pobierz całość w formacie PDF ]