[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Glyn Thomas był jednym z tych okaleczonych duchowo, których tak wielu zostawili Rosjanie po swoim odejściu.Był smutnym, zgorzkniałym człowiekiem i jedynym, co go jeszcze obchodziło, były jego żona i farma.Meg Thomas kochała go jeszcze bardziej za tę duchową ranę, lecz czasem zastanawiała się, czy Bóg w końcu jednak nie wysłuchał jej modlitw, kiedy wiele lat temu prosiła o dziecko, a odpowiedź brzmiała “nie”.Ponieważ Bóg wiedział lepiej niż ona, co miało się jeszcze wydarzyć.ROZDZIAŁ XXVIDziewczyna z ministerstwa kultury wskazała na kępę brzóz i sosen, wśród których majaczyły zarysy drewnianego budynku.- To właśnie jego dom.Art Lane kazał kierowcy stanąć i konwój złożony z furgonetki i dwóch samochodów osobowych zatrzymał się na piaszczystej wiejskiej drodze.Równie dobrze dom ten mógł się znajdować gdzieś w Nowej Anglii.Starannie wykończony, funkcjonalny i przyjemny dla oka, stał wśród srebrnych brzóz w niewielkim ogrodzie otoczonym drewnianym płotem.Z furgonetki wysiadł kamerzysta i gdy się do niego zbliżył, Lane pokazał palcem na dom.- Dasz długie ujęcie stąd, a potem zbliżaj powoli na drzwi.Maksimum piętnaście sekund.- Czy robić na zmiękczeniu?Lane wzdrygnął się, westchnął i odparł:- Zrób i tak, i tak, Charlie.Jeszcze nie jestem pewien, zależy, jak wypadnie wywiad.Dwadzieścia minut później Lane wraz z dziewczyną stali w nasłonecznionym pokoju, położonym w narożniku domu.Pokój był, dobrze ogrzany, lecz Art Lane nadal miał na sobie podbitą kożuszkiem kurtkę, jak gdyby była to jakaś zbroja, chroniąca go w tym obcym otoczeniu.Dacza znajdowała się w Pieriediełkinie, w pobliżu Moskwy.Była to kolonia artystów i pisarzy wynagrodzonych w ten sposób przez partię za lojalność.Nawet tym, którzy później wypadli z łask, pozwolono tu nadal mieszkać.Pokój był skąpo umeblowany, lecz meble były w dobrym gatunku, zaś na czołowym miejscu stała wygodna, obszerna kanapa i kilka foteli.Przeciwległą ścianę wypełniały półki z książkami, wśród których stało radio i telewizor, przy jednym z foteli, na niewielkim stoliku z marmurowym blatem leżał egzemplarz “Zmierzchu i upadku Cesarstwa Rzymskiego” Gibbona.- Czy Jest gotów? - spytał Lane dziewczynę.- Tak.Mam go przyprowadzić?- Tak, tak.Zacznijmy już.Mężczyzna, który wszedł do pokoju za dziewczyną, był blady, lecz wyglądał dość zdrowo.Lane wyciągnął rękę.- Panie Cooper, jestem Art Lane z BBC.Kieruję redakcją filmową.Dziękuję, że zechciał mnie pan przyjąć.Cooper skinął głową i wskazał jedno z krzeseł.- Proszę usiąść, panie Lane.Sam usiadł na kanapie, zaś Lane pochylił się ku niemu i zapytał:- Czy chce pan, bym używał w wywiadzie pańskiego tytułu, sir Frederick? Chętnie zgodzimy się na wszystko, co pan zaproponuje.Cooper uśmiechnął się kwaśno.- Wystarczy samo Cooper, albo tylko imię, Frederick.- Chciałbym przedstawić panu pytania, które przygotowałem do tego wywiadu, chciałbym też, by było dla pana zupełnie jasne, że z naszej strony nie będzie w tej rozmowie żadnych wrogich akcentów.Zarówno NBC jak Time-Life pragną, by ten wywiad miał charakter przede wszystkim dokumentalny.Ani za, ani przeciw jakimkolwiek decyzjom, które mógł pan podjąć w przeszłości.Cooper skinął głową i zapalił papierosa.Ręka trochę mu drżała.- Pan chyba kiedyś nie palił, panie Cooper?Cooper uśmiechnął się.- To niestety jeden z moich nowych nawyków.- Dlaczego zaczął pan palić?Tamten uniósł bezradnie ręce.- A dlaczego się zaczyna? Samotność, zbyt dużo wolnego czasu, a poza tym - uśmiechnął się znowu - stwierdziłem, że sprawia mi to przyjemność.- Czy spoglądając wstecz na kilka ostatnich lat, dostrzega pan w nich jakąś naukę, coś, co mogłoby być dla nas pomocą w myśleniu o przyszłość?Cooper westchnął i spojrzał na Amerykanina.- Na pewno pan chce, żebym rozpatrywał to w tych kategoriach?- Oczywiście, a czemu nie.- Odpowiedź może się panu nie spodobać.I pańskim telewidzom również.- Proszę się tym nie przejmować, panie Cooper, niech pan po prostu mówi to, co pan myśli.- Myślę, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat w życiu społecznym pojawiło się wiele pęknięć, wiele wad.Zarówno na wschodzie jak i na zachodzie - jednak będę się trzymał swojego podwórka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]