[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasiadł teraz u końca stołu, dokładnie pod kratką klimatyzatora, i uśmiechnął się blado do swoich gości.Po lewej ręce miał G.Dennisa Bunkera, sekretarza obrony.Bunker, w przeszłości dyrektor generalny Aerospace, Inc., służył niegdyś także jako pilot myśliwca i zaliczył w pierwszych latach wojny wietnam­skiej ponad setkę akcji bojowych: Po rozstaniu się z lotnictwem Bunker założył własną firmę, rozbudowując ją stopniowo do rozmiarów miliar­dowego imperium przemysłowego, które rozciągało się na całą południo­wą Kalifornię.Następnie sprzedał swoje udziały i resztę aktywów, aby przyjąć nominację ministerialną.Zatrzymał sobie tylko jedną rzecz - drużynę futbolową Szturmowców z San Diego.Było o to sporo szumu podczas przesłuchań przed obliczem komisji nominacyjnej Kongresu.Nie zabrakło też złośliwych plotek, że Fowler dal Bunkerowi kierownictwo Pentagonu tylko przez wzgląd na wspólną pasję do futbolu.W gabi­necie Fowlera Bunker przedstawiał sobą rzadki przykład jastrzębia, który jest jak najdalszy od liberalizmu i który może liczyć na posłuch wśród wojskowych.Choć Bunker opuścił siły powietrzne zaledwie jako kapitan, zdążył zdobyć trzy krzyże zasługi za odważne “spacery do mia­steczka”, czyli do centrum Hanoi za sterami myśliwca bombardującego F-105 Thunderchief.Hemingway powiedziałby, że Dennis Bunker należy do tych, którzy widzieli prawdziwego słonia.Umiał rozmawiać z kapita­nami o taktyce, a z generałami o wielkiej strategii.Nieczęsto się zdarza­ło, by sekretarza obrony szanowali jednakowo tak wojskowi, jak i cywile.Ramię w ramię z Bunkerem usiadł Brent Talbot, obecny sekretarz stanu, a w przeszłości profesor nauk politycznych na Northwestern University.Talbot był przyjacielem i sojusznikiem prezydenta od niepa­miętnych czasów.Miał siedemdziesiąt lat, a jego bladą, inteligentną twarz okalała królewska siwizna.Talbota łatwo było wziąć nie za profe­sora lecz za arystokratę, ale nie z tych zniewieściałych - przeciwnie, lata uczestnictwa w pracach prezydenckiej Komisji Wywiadu Zagranicznego i bezlik innych obowiązków wykształciły w nim umiejętność wpływania na każdą sytuację.Znał więc Waszyngton od podszewki, lecz dopiero zwycięstwo Fowlera wyniosło go na szczyty władzy.Talbot potrafił także jak nikt inny nakreślać cele polityczne.Zmiany w stosunkach ze Wscho­dem oznaczały według niego historyczną szansę na odmienienie świata.Szansę także na utrwalenie swojego imienia.Po prawej ręce prezydenta zasiadł szef jego sztabu Arnold Van Damm.Konferencja dotyczyła bądź co bądź polityki, a co za tym idzie, nie mogło się obyć bez doradcy politycznego.Obok Van Damma zasiadła Elizabeth Elliot jako nowy doradca do spraw bezpieczeństwa.Biła od niej dziwna surowość, tak przynajmniej pomyślał Jack Ryan.Elizabeth miała dziś na sobie kosztowny kostium, a wokół smukłej szyi zawiązała szyfonowy fular.Za nią przysiadł Marcus Cabot, dyrektor CIA i bezpo­średni zwierzchnik Ryana.W dalszej odległości od ogniska władzy zasiadały naturalnie osoby pomniejsze rangą.Na samym końcu stołu znaleźli się Ryan i Adler, którzy rozmyślnie starli się nie pchać się w oczy prezydentowi i zapew­nić sobie jak najliczniejszą widownię przy składaniu sprawozdań.- Więc powiadasz, Dennis, że sezon twój? - zwrócił się prezydent do sekretarza obrony.- Chcesz się założyć? - spytał Bunker.- Dosyć się już naczekałem.Ale teraz, kiedy dokupiłem do pierwszej linii tych dwóch skrzydłowych, jedziemy do Denver!- A tam będą już czekali Wikingowie - zauważył Talbot.- Dennis, powiedz mi, dlaczego, mając prawo pierwokupu, pominąłeś Tony’ego Willsa?- Mam trzech niezłych napastników.Potrzebowałem kimś wzmocnić pierwszą linię, zresztą tamten chłopak z Alabamy jest naprawdę klasa.- Będziesz jeszcze żałował - obwieścił sekretarz stanu.Ciemnoskóry Tony Wills grał dotąd w uniwersyteckiej drużynie Northwestern.Oprócz tego znajdował się w czołówce młodych studentów, zdobył stypendium Rhodesa oraz wyróżnienie Heismana i na dobrą sprawę sam jeden wskrzesił na Northwestern tradycję futbolu.Był też ulubionym studen­tem Talbota.Rzeczywiście wyjątkowy talent.Niektórzy wróżyli mu świet­ną przyszłość w świecie polityki: zdaniem Ryana trochę na wyrost, pomi­mo zmian zachodzących na wewnętrznej scenie amerykańskiej.- Wills nakopie wam w trzecim meczu kolejki.Najpierw w elimina­cjach, a potem w Superpucharze, chociaż wątpię, czy ta twoja drużyna w ogóle się zakwalifikuje.- Sam zobaczysz - parsknął Bunker.Prezydent śmiejąc się rozłożył materiały.Nawet z odległości siedmiu metrów Jack dostrzegał oczywistą irytację Liz.Sama dawno uporządko­wała każdy arkusz, odkręciła pióro i gotowa do sporządzania notatek czekała z niecierpliwością wypisaną na twarzy, aż panowie skończą roz­mowę, która bardziej na miejscu byłaby w sportowej szatni.Proszę, nareszcie doczekała się posady, o którą się dopominała, nawet jeśli trzeba było do niej dojść po trupach.Ryan zdążył już poznać kulisy śmierci Aldena.- Proponuję, abyśmy zaczęli posiedzenie - odezwał się prezydent Fowler.Gwar w sali ucichł jak nożem uciął.- Panie Adler, czy będzie pan uprzejmy przedstawić nam szczegóły podróży?- Dziękuję, panie prezydencie.Mówiąc w skrócie, wszystkie klocki z naszej układanki są już na stole.Watykan wyraża bezwarunkową zgodę na zasady naszego planu i jest gotów w każdej chwili stać się gospoda­rzem obrad.- Jak wyglądała reakcja Izraela? - przerwała Liz Elliot, pokazując, że i ona ma coś do powiedzenia.- Widziałem już żywsze - przyznał neutralnie Adler.- Wezmą udział w rokowaniach, ale niełatwo będzie ich zmusić do czegokolwiek.- Co to znaczy, niełatwo?- Ustąpią dokładnie na tyle, na ile będą zmuszeni ustąpić.W ogóle bardzo nerwowo reagują na cały nasz plan.- Czemu trudno się na dobrą sprawę dziwić, panie prezydencie - dopowiedział Talbot.- Jak tam strona saudyjska? - Fowler zwrócił się teraz do Ryana.- Panie prezydencie, jeśli prawidłowo odczytuję ich reakcję, chcą wejść do gry.Książę Ali jest bardzo dobrej myśli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl