[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądała na au­tentyk.Rzeczywiście, niemiecka popołudniówka zdołała zamieścić plastycz­ne, czarno-białe zdjęcie, które w całej okazałości przedstawiało efekty śmierci przez powieszenie.Fakt, że Petra była naga od pasa w górę zapewnił zdjęciu miejsce na pierwszej stronie.Taki kres żywota dla terrorystki-morderczyni musiał się spodobać niemieckim mężczyznom, pomnym faktu, że jednego z nich ta sama kobieta wykastrowała jak wieprza.- Chodzi po prostu o to, że musimy jak najbardziej ograniczyć liczbę tych, którzy o czymkolwiek wiedzą.Przepraszam, że się wtrącam, Ismaelu.- Wiem, ale nie obejdziemy się bez pomocy.Wszystko rozumiem, masz rację - Kati uśmiechnął się.- Pora jednak przedyskutować plan z naszym przyjacielem.Proponujesz, żeby odpalić bombę w Izraelu?- No, a gdzie? Nie moja rzecz, w którym miejscu ustali się wybuch, ale myślałem.- Nie zastanawiałem się nad tą sprawą.Po kolei, Ibrahimie, po kolei.Kiedy wyruszasz do Izraela?- Chciałem w przyszłym tygodniu, albo coś koło tego.- Lepiej zaczekajmy, aż ścichnie to zamieszanie wokół traktatu - zaproponował Kati.- Zajmij się książkami.W tej sprawie nie wolno się spieszyć.Musisz najpierw wiedzieć dokładnie, czego ci będzie trzeba, a wtedy postaramy się zgromadzić wszystko w jakimś bardzo bezpiecz­nym miejscu.Wydawało się, że trwa to całą wieczność, lecz w polityce wieczność trwa od pięciu minut najwyżej do pięciu lat.W tym wypadku rozstrzyg­nięcie przyszło już po trzech dniach.Przed Knesetem przedefilowało nowych pięćdziesiąt tysięcy demonstrantów, prowadzonych przez wete­ranów wojen za Izrael.Przybysze manifestowali poparcie dla traktatów.Oba tłumy wykrzykiwały obelgi i wygrażały sobie pięściami, lecz obyło się bez przemocy, gdyż policja zdołała jakoś odseparować od siebie obie rozwrzeszczane grupy.Nie mogąc użyć pięści, oba pochody obrzucały się obelgami.Rząd ponownie spotkał się na posiedzeniu, udając, że ignoruje nie milknącą wrzawę za oknami.Podczas dyskusji minister obrony zachowy­wał wymowne milczenie.Kiedy zapytano go o zdanie, powiedział tylko, że dodatkowa broń przyznana przez Amerykanów bardzo się przyda.Chodziło o czterdzieści osiem sztuk myśliwców bombardujących F-16 i partię bojowych wozów piechoty M-2/3 Bradley, pierwszą jaką widziano w Izraelu, a ponadto o rakiety przeciwczołgowe Hellfire i rewolucyjną licencję na nową armatę przeciwpancerną zaprojektowaną w Ameryce.Amerykanie mieli pokryć większość kosztów budowy wojskowego ośrod­ka szkoleniowego na pustyni Negew, podobnego do ich własnego Naro­dowego Centrum Szkolenia w Fort Irwin w Kalifornii.W nowym ośrodku Dziesiąty Pułk Kawalerii miał nieustannie ćwiczyć jako “npl” czyli nie­przyjaciel jednostek izraelskich.Minister obrony doskonale wiedział, że efektem ćwiczeń w kalifornijskim ośrodku było stworzenie najdoskonal­szej armii od czasów drugiej wojny światowej.Z nowym sprzętem i na nowym poligonie zdolność bojowa jednostek izraelskich wzrosłaby, w jego ocenie, o pięćdziesiąt procent.Zdaniem ministra, dodatkowy czyn­nik stanowiły amerykańskie dywizjony myśliwców F-16 i pułk pancerny, które, jak przewidywał tajny protokół do traktatu o współpracy wojsko­wej, w razie potrzeby miały przejść pod bezpośrednie dowództwo izrael­skie.Minister spraw zagranicznych dodał, że tak zażyczył sobie Izrael, choć nie miało to absolutnie precedensu w historii amerykańskich sił zbrojnych.- Koniec końców, czy pod względem bezpieczeństwa tracimy czy zy­skujemy na tych traktatach? - zapytał premier.- Na dobrą sprawę zyskujemy - przyznał minister obrony.- Czy powiesz to samo głośno?Minister obrony zastanawiał się przez chwilę, wpatrując się uporczy­wie w mężczyznę przy końcu stołu.W oczach miał zaś pytanie: “Czy, kiedy przyjdzie pora, poprzesz moją kandydaturę na premierą?”Premier nieznacznie skinął głową.- Dobrze, przemówię do tych demonstrantów.Przemówienie nie uspokoiło do końca nastrojów, lecz wystarczyło, by skłonić do opuszczenia placu jedną trzecią przeciwników traktatu.Wy­padki te pilnie obserwowało parlamentarne centrum, które w zgodzie z własnym sumieniem podjęło następnie decyzję.Traktaty ratyfikowano nieznaczną przewagą głosów.Zanim więc jeszcze strona amerykańska zakończyła pracę nad dokumentami w senackich komisjach sił zbroj­nych i spraw zagranicznych, oba traktaty zaczęły wchodzić w życie.11MARSJANIEŻołnierze z założenia nie przypominali ludzi.Przepisowy wzrost człon­ków gwardii szwajcarskiej wynosił od stu osiemdziesięciu pięciu centyme­trów wzwyż, również ani jeden gwardzista nie ważył mniej niż osiemdzie­siąt kilo (“sto osiemdziesiąt funtów”, powtarzali miedzy sobą z podziwem amerykańscy turyści).Sprawność fizyczna gwardzistów rzucała się w oczy.Na terenie ich koszar, które jeszcze przed dwoma tygodniami były izrael­skim osiedlem, znajdowała się sala gimnastyczna z mnóstwem najnowsze­go sprzętu.Żołnierzy “zachęcano” usilnie do ćwiczeń z ciężarami, od cze­go ich napakowane mięśniami ciała napinały się do ostateczności.Ręce szwajcarskich blondasów pod zawiniętymi rękawami koszul były grubsze niż niejedna męska łydka i opalone na brązowo.Niebieskie z reguły oczy oficerów spoglądały zza ciemnych okularów, podczas gdy zwykli żołnierze chronili wzrok za przyłbicami z leksanu.Mundury gwardzistów pokrywał maskujący wzór stosowany do walk w mieście, przeplatanka czarnych, białych i szarych plam, który pozwalał żołnierzom wtopić się bez reszty między kamienie i bielony stiuk Jerozoli­my.Kamuflaż był niesamowicie skuteczny, zwłaszcza w nocy.Żołnierskie buty pokrywał ten sam wzór, Szwajcarzy nie musieli więc pucować ich jak na defiladę.Również hełmy z kevlaru okryte były maskującymi pokrowcami o wzorze identycznym jak widniejący na amerykańskich kamizelkach kuloodpornych, które jeszcze bardziej przydawały gwardzistom masy.Na kamizelki gwardziści zakładali uprząż z czterema granatami odłamkowy­mi i dwoma dymnymi oraz litrową manierką wody, pakietem opatrunko­wym i ładownicami.Obciążenie pojedynczego żołnierza wynosiło więc łącznie dobre dwanaście kilogramów.Gwardziści patrolowali miasto w pięcioosobowych grupach, składa­jących się z podoficera i czterech szeregowców.Na każdy sektor miasta przypadało dwanaście takich grup.Żołnierze dźwigali karabinki auto­matyczne SIG, spośród których dwa na pięć miały pod lufą umocowany granatnik.Podoficer był uzbrojony prócz tego w pistolet, każda piątka miała też dwie radiostacje.Patrolujące grupy komunikowały się bez przerwy i wciąż uczyły się osłaniać wzajemnie w miejskim terenie.Kiedy połowa grup patrolowych przemierzała ulice piechotą, druga polowa krążyła powoli w amerykańskich lekkich transporterach HMMWV.Każdy z “homarów”, opancerzonych łazików na grubych oponach, uzbrojo­ny był w karabin maszynowy na obrotowym trójnogu, choć niektóre wozy miały zamiast nich sześciolufowe działa małego kalibru i kevlarowe osło­ny, dodatkowo chroniące załogę przed pociskami.Na dźwięk potężnych syren, ruch uliczny rozstępował się, przepuszczając patrol [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl