[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę łączyć - rozkazał Fowler.Nie czekał długo.- Panie prezydencie, tu dowódca sił strategicznych - przedstawił się beznamiętnym głosem generał Peter Fremont, lotnik.- Co się, cholera, dzieje?- Nie wiemy, panie prezydencie, ale powinniśmy natychmiast wydać pewne rozkazy.- Proszę mówić.- Sir, proponuję, żeby natychmiast powołać wszystkie siły strategicz­ne w stan ostrego pogotowia.Trzeba ogłosić alarm DEFCON-DWA.Jeżeli to atak nuklearny, musimy postawić wojska w gotowości, pozwoli nam to odpowiedzieć najskuteczniej, jak można, albo odstraszyć napastnika.Kimkolwiek jest, może się zawahać przed nową próbą.- Jeżeli mogę coś dodać, panie prezydencie, powinniśmy ogłosić po­wszechne pogotowie, chociażby po to, żeby wojska lądowe pomogły nam walczyć i po to, by ograniczyć panikę wśród ludności.Proponuję alarm DEFCON-TRZY dla sił lądowych.- Lepiej ogłosić go selektywnie, Robert - poradziła Fowlerowi Liz Elliot.- Słyszałem tę uwagę.Z kim pan rozmawia?- zapytał Fowlera Borstein.- To ja, doradca do spraw bezpieczeństwa! - Liz Elliot powiedziała to odrobinę za głośno.Jej twarz upodobniła się barwą do jedwabnej bluzki.Fowler wciąż panował nad nerwami, Elliot usiłowała czynić to samo.- Nie mieliśmy okazji się spotkać, doktor Elliot, więc niestety nie wie pani, że system nie pozwala na selektywny alarm, a przynajmniej nie tak szybko.Jeżeli od razu roześlemy sygnał, postawimy na nogi wszystkie potrzebne jednostki, a potem stopniowo przydzielimy zadania tym po­trzebnym.Oszczędzimy w ten sposób co najmniej godzinę.Taka jest moja rada.- Popieram - dodał od razu generał Fremont.- Dobrze, ogłośmy alarm - zgodził się Fowler.Rada brzmiała rozsądnie.Alarm ogłoszono przez rozmaite linie.Dowódca sił strategicznych zawiadomił jednostki rakietowe i lotnicze, posługując się tym samym komputerowym głosem, który wcześniej poderwał w powietrze bombow­ce z baz SAC.W bazach wiedziano już, że coś się dzieje, lecz sygnał DEFCON-DWA dodał powagi i grozy całej sytuacji.Naziemne linie świa­tłowodowe przekazały podobny sygnał do nadajnika superniskiej czę­stotliwości (ELF) u krańca półwyspu Michigan.Alarm wysłano w postaci sygnałów Morse’a.Z powodu olbrzymiej długości fali nadajnik floty przekazywał kolejne znaki bardzo powoli, z szybkością kowala, który uczy się pisać na maszynie.Sygnał miał za zadanie powiadomić okręty, by wyszły na powierzchnię i czekały na szczegółową transmisję z satelity.W bazach floty w King’s Bay w Georgii, w Charleston w Karolinie Południowej oraz w Groton w Connecticut, a także w trzech innych miej­scach na Pacyfiku sygnały ze światłowodów i z satelity dotarły do łączno­ściowców z dywizjonów okrętów podwodnych.Większość dyżurowała na pokładach okrętów pomocniczych.Spośród trzydziestu sześciu rakieto­wych okrętów podwodnych, jakimi dysponowała w tym momencie Ame­ryka, dziewiętnaście przebywało na morzu, odbywając “patrol odstra­szający”, jak nazywali te rejsy sztabowcy.Dwie dalsze jednostki były w remoncie i nie nadawały się do służby.Reszta ze zredukowanymi załogami stała przycumowana do okrętów-matek.Wyjątkiem był USS “Ohio”, ukryty w bunkrze w Bangor.Z uwagi na porę i dzień tygodnia na pokładach nie było ani jednego dowódcy.Nie miało to wielkiego znacze­nia, gdyż każdy okręt podwodny posiada dwie załogi, a jeden z dwóch dowódców, niezależnie od okoliczności, musi przebywać w odległości trzydziestu minut jazdy od swojej jednostki.Dowódcy mieli zawsze przy sobie mikronadajniki - beepery, które teraz rozdzwoniły się równocześ­nie.Wachta pokładowa zaczęła przygotowywać okręty do natychmiasto­wego wyjścia w morze.Na każdej jednostce z rakietami strategicznymi dowódcą wachty był oficer, który zdał szczegółowe egzaminy, określające go jako “zdatnego na stanowisko dowódcze”.Instrukcje operacyjne dla załóg były jednoznaczne: po ogłoszeniu alarmu jak najszybciej wyjść na otwarte morze i zniknąć.Większość marynarzy uznała, że chodzi o kolej­ne ćwiczenia, lecz w siłach strategicznych nawet ćwiczenia traktuje się poważnie.Na holownikach zapuszczano już diesle, żeby pomóc odciąg­nąć popielate kadłuby od burt okrętów-matek Załogi pokładowe zwijały słupki i liny relingów, a marynarze zbiegali na swoje okręty po drabin­kach.Wewnątrz szefowie poszczególnych sekcji i ich zastępcy odkreślali z listy obecnych, sprawdzając, kogo jeszcze nie ma.Okręty podwodne, jak wszystkie jednostki wojenne, posiadają nadkomplet załogi i w razie potrzeby mogą działać z zaledwie połową stanu osobowego.DEFCON-DWA oznaczał, że zaszła właśnie taka potrzeba.Komandor Rosselli i oficerowie sztabu operacyjnego Pentagonu zaję­li się alarmowaniem sił lądowych, rozsyłając do poszczególnych jedno­stek gotowe, nagrane zawczasu wiadomości.W siłach lądowych sygnał alarmowy wędrował na szczebel dywizji, w lotnictwie na szczebel skrzydła, w marynarce na szczebel dywizjonu.Siły konwencjonalne przeszły w stan DEFCON-TRZY.Komandor Rosselli i podpułkownik Barnes osobiście zawiadomili wyższe szczeble dowództwa.Nawet kiedy rozmawiali z generałami dywizji, którzy od ćwierć wieku służyli w siłach zbrojnych, musieli każdemu z nich bez wyjątku powtórzyć:- Nie, sir, to nie są ćwiczenia.Jednostki amerykańskie na całym świecie przeszły natychmiast w stan ostrego pogotowia.Jak można się było spodziewać, stan gotowości osiągnęły najszybciej te jednostki, dla których pogotowie było stanem codziennym.Jedną z nich była Brygada Berlińska.37STRATY W LUDZIACH- Komandorze, na ELF mamy sygnał akcji alarmowej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl