[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jama poczuł, jak ostrze miecza dotyka miejsca, gdzie bije serce.Nagłym ruchem obrócił się na bok.Stal ześlizgnęła się z żeber i zatrzymałasię na ramieniu.l wtedy jego oczy stały się niczym rozżażone węgle.Rakasza z wolna zacząłtracić ludzkie kształty, powoli rozwiewał się w dym.Głowa Brahmy upadła napierś.Gdy Siddhartha nadjechał na białym koniu, a powietrze zatrzeszczało odwyładowań, gdy wokół uniósł się zapach ozonu, demon zaskamlał,- Mistrzu, tytko nie to! - jęknął żałośnie.- Powstrzymają swą moc.Prawodo mojej śmierci ma teraz Pan Jama.- Ty głupcze! - syknął Siddhartha.- Wcale nie musiałeś.Ale Taraki już nie było.Jama przykląkł obok Brahmy.Zacisnął opaskę wokół kikuta, który pozostałmu z lewej ręki,- Kali - szepnął.- Nie umieraj.Powiedz coś.Brahma westchnął ciężko, otworzył na moment oczy, lecz zaraz potemzamknął.- Za późno! - mruknął Nirriti.Odwrócił się, spoglądając na Jamę.- A może właśnie w samą porę.Jesteś Azrael, czy nie tak?.Anioł Śmierci.Jama wymierzył mu policzek.Krew powalała twarz Czarnego.- Błogo-sławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie- rzekł Nirriti.- Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni.Błogosławieni potulni, albowiem oni posiądą ziemię.Jama spoliczkowal go po raz drugi.- Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będąnasyceni.Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.Błogo-sławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.- l błogosławieni pokój czyniący - dodał Jama.- Albowiem oni synamiBożymi nazwani będą.Nieźle się przystosowałeś do tego obrazka.Czarny.Czyim jednak synem nazwany będziesz, popełniwszy tyle niegodziwości?Nirriti uśmiechnął się.- Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwo-ści w imię tych, do których należy Królestwo Niebieskie.- Jesteś szalony - westchnął Jama - l dlatego długo już nie pożyjesz.Lepiej byłoby, gdybyś sam odebrał sobie życie, bo i tak wkrótce je stracisz.Wziął Brahmę w ramiona.Ruszył w stronę miasta.- Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą- mruczał Nirriti, - l kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu namnie.- Wody? - zapytał Sarn, przerywając tę litanię.Uniósł głowę Czarnego.- Kim jesteś?- Sam.- Ty?,,.Znowu powstałeś.- Trudno rzec.- odparł.- W każdym razie nie prosiłem się o to.233Oczy Czarnego zalśniły łzami.- Wobec tego wygrałeś raz jeszcze - wydusiłz trudem.- Nie mogę pojąć, dlaczego On dopuszcza.- To przecież zaledwie jeden świat, Panie.Kto wie, co dzieje się gdzieindziej? Wreszcie, wcale nie była to walka, w której chciałem odnieśćzwycięstwo.Wiesz o tym równie dobrze, jak ja.Przykro mi z powodu tego, co sięstało i bardzo ci współczuję.Zgadzam się ze wszystkim, co przed chwiląpowiedziałeś Jamie i zgadzają się z tobą ci, którzy są uczniami człowiekazwanego Buddą.Nie pamiętam, czy byłem kiedykolwiek,., jak również niepamiętam, bym był kimkolwiek innym.Teraz nie ma to już znaczenia.Chcęznowu stać się człowiekiem, jeśli zaś ktoś pragnie znaleźć Buddę, niechaj goszuka w swym sercu.Przesłanie Buddy, niezależnie od tego, jakie miało źródła,było czyste w intencjach, uwierz mi.Jedynie z tego powodu zdolne byłozapuścić korzenie i wydać owoc.Czarny przełknął łyk wody.- Tylko dobre drzewo wydaje dobre owoce.- jęknął - Wola silniejsza odmojej sprawiła, że umieram w ramionach Buddy.jego nauka przesądziłao losach tego świata.Pobłogosław mnie, Gautamo.Umieram.Sam położył jego głowę na ziemię.- Wiatr dmie na południe, po czym zawraca na północ.Krąży tami z powrotem, powracając zgodnie z naturą swych cykli.Wszystkie rzekiwpadają do morza, ale morze nie występuje z.brzegów.Wody, które zmierzająod źródeł do mórz, powrócą tam skąd przyszły.To, co się stało, jest tym cojeszcze się stanie, a co było, to będzie, l nie pozostało żadne wspomnienierzeczy, które zdążyły się już wydarzyć, tak jak nie będzie wspomnienia po tym.co przyjść musi, ani po tym, co stanie się później.Po czym nakrył Czarnego swym białym płaszczem, bowiem Pan Czarny Nirritiumarł.Jana Olvegga zaniesiono do miasta na noszach.Sam posłał po Kuberęi Naradę, aby wyszli mu na spotkanie w Dworze Karmy, bowiem nietrudno byłosię domyślać, że życie Olveggi w obecnym ciele nie potrwa już długo.Gdy wchodzili do środka, Kubera potknął się o trupa.- Kto to?- Mistrz.Na korytarzu, który wiódł do komnat transferów leżały jeszcze trzy ciaław czarnych ubraniach z żółtymi kołami na piersiach.Przy trupach wszędziewidzieli broń.Czwartego znaleźli przy maszynach, Ostrze szpady utkwiło dokładnie w sa-mym środku żółtego koła, tak że zwłoki sprawiały wrażenie zwykłej tarczystrzelniczej, którą ktoś postanowił wykorzystać w ćwiczeniach.Usta truparozwarły się, gotowe do krzyku, którego nigdy nie wydał.- Czy to mieszkańcy miasta tak się z nimi obeszli? - spytał Narada.- Ostatnimi laty Mistrzowie nie cieszyli się popularnością.Może więc ktośpostanowił skorzystać z zamętu,.,- Nie - rzekł Kubera.ściągając pokrwawione prześcieradło, skrywajączwłoki, które leżały na stole operacyjnym.Spojrzał na trupa, opuścił skrawekmateriału.- Nie, To na pewno nie był żaden z tutejszych.234- Zatem kto?Spojrzał na stół.- To Brahma.- O!- Ktoś musi teraz powiedzieć Jamie, że maszyny nie nadają się do użytku.- Ale gdzie go szukać?- Nie mam pojęcia.Jeśli jednak chcemy utrzymać przy życiu Olvegga,musimy się pospieszyć.- W porządku.Do roboty!Jakiś młodzieniec wbiegł do Pałacu Karny, pytając o Kuberę.Miał przy sobiedługą, lśniącą włócznię, a gdy kazano mu poczekać, ciągle przemierzałkomnatę od ściany do ściany długim, nerwowym krokiem.Gdy wreszcie wszedł do komnaty Kubera, wystarczyło mu jedno spojrzeniena włócznię, jasną twarz młodzieńca -- wystarczyło tylko jedno słowo.- Tak.to ja - potwierdził jego domysły włóczniarz.- Nowa włócznia, nowyłuk.Skoro nie jestem już dłużej potrzebny jako małpa, nie miałem zamiaruzwlekać z transferem.Ponieważ zaraz odjeżdżam, przyszedłem pożegnać sięz tobą.i z Ratri.- Dokąd odjeżdżasz?- Chciałbym zwiedzić resztę świata, Kubero, zanim technika zupełniewyprze z niego magię.- Żadną miarą nam to nie grozi - zaprzeczył stanowczo Kubera.- Daj sięprzekonać i zostań tu jeszcze czas jakiś.- Niestety, przykro mi.Kubero, ale nie mogę.Kapitan Olvegg pragniewyruszyć natychmiast.- Dokąd się udajecie?- Na wschód, na zachód.kto zgadnie?.Powiedz mi, do kogo należy terazognisty rydwan?Kubera wzruszył ramionami.- Pierwotnie był w posiadaniu Siwy, ale Siwa już nie żyje.Przez jakiś czasużywał go Brahma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]