[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego, na Boga, Joel Kent pani nie przywiózł? Nie wiedzieli, że wychodzę szepnęła pani Baxter z lękiem. Ja, ja uciekłam.Sara nie pozwoliłabymi wyjść, gdyby się dowiedziała.A ja tak bardzo chciałam tu przyjść.To tak cudownie być znowu wdomu.Pani March obserwowała swego gościa podczas posiłku.Było dostatecznie jasne, że umysł, a raczejpamięć kobiety zawodziła.Nawet nie zdawała sobie sprawy, że ten dom nie należy już do niej.Chwilamiwydawała się całkowicie zanurzona w przeszłości.Raz czy dwa zwróciła się do pani March: mamo.Wkrótce dało się słyszeć ostre pukanie do drzwi frontowych.Pani March przeprosiła i wyszła.Naganku stały Teodozja Stapp i kobieta, której pani March nie rozpoznała na pierwszy rzut oka wysoka,napastliwa osoba, której zimne, czarne oczy badawczo sprawdziły każdy kąt holu za plecami pani March,nim ktokolwiek zdołał wypowiedzieć choćby słowo. Na Boga! wysapała pani Stapp i umknęła do środka przed ostrym wiatrem. Straciłam oddech;pani March, pozwoli pani, że przedstawię panią Kent.Szukamy pani Baxter.Uciekła i pomyślałyśmy, żeprawdopodobnie jest tutaj.Czy tak?55 Jest w moim salonie cicho odparła pani March. A nie mówiłam? pani Kent zwróciła się z pretensją do pani Stapp.Jej ostry, wysoki głos działałpani March na nerwy. To przekracza wszelkie pojęcie! Wymknęła się dziś rano, kiedy byłam zajęta wkuchni.I pomyśleć, że szła sześć mil w tym wietrze! Nie mieści mi się w głowie, że to zrobiła.Niewierzę, że jest choć w połowie tak chora, jak udaje.Mam tu wóz, pani March, i będę pani bardzozobowiązana, jeśli poinformuje ją pani, że przyjechałam, by zabrać ją do domu.Czeka nas zapewneburzliwa scena. Nie widzę żadnego powodu do sceny stanowczo zareagowała pani March. Ta biedna kobietadopiero co przyszła i wyobraża sobie, że jest we własnym domu.I niech sobie tak myśli, jeśli to przynosijej ulgę.Lepiej będzie, jak ją pani tu zostawi.Teodozję aż zatkało ze zdumienia, pani March ciągnęła jednak łagodnie: Zajmę się tą nieszczęsną istotą tak długo, jak będzie trzeba a dni jej są, w moim przekonaniu,policzone.Bo jeśli kiedykolwiek widziałam śmierć wypisaną na twarzy kobiety, wygląda ona właśnie ztwarzy pani Baxter.Mam aż nadto czasu, by się nią zaopiekować i stworzyć jej dobre warunki.Pani Joelowa Kent rozpływała się w wyrazach wdzięczności.Bez wątpienia pozbycie się chorejkrewnej uszczęśliwiało ją.Pani March ucięła jednak te wywody zaproszeniem na herbatę; pani Kentodmówiła. Spieszę się do domu, muszę przygotować kolację.Co za zamieszanie przez tę kobietę! Jestemogromnie wdzięczna, zapewniam panią, że zechciała pani ją zatrzymać, bo w żadnym innym miejscu nieczułaby się dobrze.Jutro przyślę te parę drobiazgów, które posiada.Gdy tylko drzwi zamknęły się za panią Kent, spojrzenia pani March i pani Stapp spotkały się. I tak wygląda twoja zemsta, Anno March? powiedziała z namaszczeniem ta ostatnia. Czypamiętasz, co mówiłaś? Tak, Teodezjo, pamiętam i naprawdę tak myślałam.Ale ta rysa niegodziwości, o której mówiłyśmy,zniknęła właśnie w tym momencie, gdy mogła mi posłużyć za oparcie.A poza tym, sama rozumiesz,zawsze miałam w pamięci Lou Carroll taką, jaka była przed laty przystojną, zuchwałą i wyniosłą.Tozaś stworzenie tutaj zupełnie jej nie przypomina tej, którą znałyśmy.Tamta Lou Carroll nie żyje, a mojauraza umarła razem z nią.Może wejdziesz? Nie, nie teraz.I tak by mnie nie poznała, a pani Joelowa mówiła, że obcy wyprowadzają Lou zrównowagi, więc myślę, że hotel nie był chyba dla niej najodpowiedniejszym miejscem.Muszę iść iopowiedzieć wszystko Peterowi i może przyślę jej trochę dżemu z czarnej porzeczki.Kiedy tylko pani Stapp wyszła, pani March pospieszyła do swego gościa.Lou Baxter spała z głowąwspartą o miękkie, pluszowe oparcie fotela.Pani March patrzyła na zapadłe, trawione gorączką policzki,na zmienioną, wymizerowaną twarz i jej jasne, brązowe oczy wypełniły się łzami. Biedna Lou szepnęła i delikatnie odgarnęła niesforny kosmyk siwych włosów z czoła śpiącejkobiety.Przełożyła Anna Czekanowicz56NATTY Z BLUE POINTNatty Miller szedł spacerkiem w dół przystani, gdzie Bliss Ford cumował właśnie Cockawee.Blissspoglądał gniewnie na łódz, wyremontowaną i świeżo odmalowaną na biało, której zwinięte żagle byłydziwnie wilgotne, a błyszczące wnętrze ociekało wodą.Grupa rybaków w porcie dyskutowała o czymśzażarcie aż do momentu, gdy Natty podszedł bliżej. Powinieneś porąbać ją na rozpałkę, Bliss powiedział Jake McLaren. Nigdy nie zwerbujesz ludzido pływania na niej.Udało ci się raz, pod dowództwem młodego Johnsona, ale teraz, kiedy ta łajbawywraca się do góry dnem nawet prowadzona przez kapitana Franka, każdy widzi, że coś naprawdę musibyć z nią nie tak. O co idzie? spytał zaciekawiony Natty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]