[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z mężczyzn zrezygnował i zaczął biec szybciej, a jego tropem ruszył ten, który stał za nim.Tylko trzeci wycofywał się w szyku, wciąż bezskutecznie strzelając.Olbrzymia, przerażająca postać na szczycie platformy cofnęła się, tak że wystawała już tylko jej głowa ze złowieszczymi kłami.Wszystko zamilkło.Faree szeptem policzył do dwudziestu pięciu i wtedy ślizgacz wzniósł się i zaczął zataczać koła nad statkiem, jakby szukał innego sposobu dostania się do środka.Garbus niemal uwierzył, że mogliby, gdyby był tam jakiś otwór, zostawić tam swojego człowieka, który zszedłby po drabinie na dach.Musieli jednak w końcu dojść do wniosku, że nie ma sposobu na spenetrowanie statku, a pojazd był wyposażony tylko w broń, która okazała się bezużyteczna.Wreszcie samolot odleciał na wschód.Masywna głowa rozpłynęła się i po chwili małe, futerkowe zwierzątko, które Maelen wcześniej głaskała, zeszło z rampy i przybiegło przez bezludny teren do skały lady.- Dobra robota! - krzyknął na głos lord Krip, jakby to małe stworzenie mogło go usłyszeć i zrozumieć.Lady Maelen pochyliła się i chwyciła strażnika w ramiona, by znów obdarzyć go pieszczotami.Postawiła zwierzątko na skale przed sobą i głaskała je po uniesionej główce.- Sadi będzie obserwować z Yazzem - powiedziała - i z tym starym.- Podrapała Bojora za uchem.To duże zwierzę tak wyciągnęło szyję, by mogła sięgnąć również za szczękę.- Myślę, że powinniśmy zastanowić się nad tym, co leży na północy… co tak bardzo przyciąga uwagę obcych, że już zorganizowali trzy wyprawy w poszukiwaniu tego czegoś.- Machnęła ręką w kierunku, gdzie za pierwszym razem pojawił się jam.- Nie wiemy też, co sprowadziło Gildię tutaj.Tego, że my wrócimy na Yiktor, nie mogli przewidzieć, gdy się tu urządzali, bo przybyli tu dużo wcześniej niż my.Pamięć Thassów sięga daleko… ale czy dość daleko, skoro była też wola, by skończyć z tym, co mogło się stać zagrożeniem? Starsi z innych czasów mogli nawet wymazać naszą pamięć, by nikogo nie kusił powrót i korzystanie z czegoś, co nie jest dla nas dobre.To, że uznali zwierzęta za odpowiednich strażników, wydawało się Faree dziwne, choć nic lub niewiele w zachowaniu Thassów dało się porównać z czynami mieszkańców Obrzeży.Wlókł się z powrotem przez wąwóz do tymczasowego schronienia reszty tych obcych… obcych? Tutaj on był kimś takim, bardziej nawet wyalienowanym od reszty niż od większości mieszkańców Obrzeży.Zauważył jednak, że chociaż nie przydał im się do pomocy ani obrony, zarówno lord Krip, jak i lady Maelen uważali za oczywiste, że będzie on jednym z członków wyprawy na północ.Rozpoczęli podróż o wschodzie księżyca, gdy blask trzeciego pierścienia oświetlał równiny niemal jak światło dnia.Szedł wraz z nimi jeszcze jeden Thassa, Maskay, który, jak się Faree domyślił, znał dobrze te tereny i żyjące na nich zwierzęta.Trudno jest określać wiek tych ludzi, lecz Faree uznał go za starszego o mniej więcej jedno pokolenie od pozostałej dwójki.Lady Maelen zdawała się oczekiwać od niego wyznaczenia trasy i tempa.Nim z nadejściem szarawego światła brzasku blask pierścieni osłabł, zatrzymali się, by rozbić obóz na szczycie małego wzniesienia, gdzie schronienie dały im trzy powyginane od wiatru drzewa.U podnóża tego pagórka płynęła strużka wody, która szybko znikała w suchej ziemi.Wyglądało na to, że Maskay dobrze znał to miejsce.Stanął pod jedną z rozłożystych gałęzi i wskazał na północ.- Jeszcze jedna noc po równinie i potem góry.To sucha ziemia i w źródle przy Dwóch Zębach jest gorzka woda.Tylko jam może żyć na takich wysokościach.- Ale ty tu przeżyłeś.Krewniaku - powiedziała lady Maelen.- Gdy byłem młody i głupi, zwiedziłem wiele dziwnych miejsc.Bardzo niewiele lub zupełnie nic nie nauczyły mnie takie wędrówki - odpowiedział z uśmiechem.Jednak jam żyje tutaj i jak wszystkie żywe istoty potrzebuje wody, pożywienia i…- Szybko! Kryć się.Na ziemię! - Lord Krip wyciągnął ramię, chwycił talię lady Maelen i popchnął ją na ziemię, a Maskay uskoczył w tył pod drzewo.Teraz już wyraźnie było słychać szum ślizgacza.Pojazd przeszywał niebo przy słabym świetle trzeciego pierścienia.Faree spodziewał się, że gdy pojazd będzie nad nimi, za pomocą jakiegoś kosmicznego sprzętu wykryje ich obecność.Jednak statek przeleciał nad ich głowami, kierując się na pomoc, zupełnie jakby pilot miał przed sobą dokładnie określony cel.- Gildia!- Jesteś pewien? - zwróciła się lady Maelen do lorda Kripa.- Jest różnica w uderzeniu.To nie jest pojazd do krótkich wypraw patrolowych, ale ślizgacz dalekiego zasięgu… do celów zwiadowczych.- Leci tak, jakby ci na pokładzie wiedzieli, gdzie wylądują, i jakby się tam śpieszyli.- Maskay ubrał w słowa myśl Faree.- Racja.Ciekawe, czy już znaleźli to, czego szukają.Jeśli tak, powinniśmy odkryć to samo jak najszybciej.Faree spróbował trochę wyprostować szyję, lecz poczuł silny ból w plecach.Czuł go w całym ciele od narzuconego przez nich tempa, i nie był pewien, czy długo wytrzyma bez odpoczynku.Wiedział jednak, że nie pozostanie w tyle.Rozdział 15I znowu Faree leżał w ukryciu, patrząc w dół na maszynę spoza Yiktor - ślizgacz, który wylądował na skalnej półce wystającej z górskiego zbocza.Widać było zarys głowy w kabinie, lecz drzwi były otwarte, co oznaczało, że pozostali pasażerowie wyszli na zewnątrz.Po niebie, oświetlonym blaskiem pierścieni, krążyły co najmniej dwa jamy, których wzrok służył lady Maelen, ukrywającej się na skalnym występie po przeciwnej stronie wąskiej doliny.Te dwa twory skalne były tak wyważone, że można by je uznać za dzieło jakiejś cywilizacji, która ujarzmiała górską dolinę, wznosząc w tym miejscu most.Po przeciwnej stronie widać było prowadzący pod górę szlak, który zaczynał się niedaleko statku i wił wzdłuż zbocza skały aż do jej szczytu.Nie widzieli nic, co poruszałoby się po tej ścieżce, ale ptaki doniosły, że pasażerowie pojazdu wcześniej weszli na tę trasę.Po tej stronie wąwozu biegła podobna droga, którą odkryli dzięki jamom.Wejście na tę ścieżkę oznaczało wystawienie się na widok załogi ślizgacza.Szlak ten nie docierał do samego szczytu, lecz urywał się gwałtownie przy prostej skalnej ścianie, w której nie było widać żadnych otworów.Maskay wyruszył pół dnia wcześniej, by wybadać tereny dalej na zachodzie.Miał na to całą noc.Faree poczuł znużenie.Gonili podniebny pojazd od momentu, gdy zauważyli go poprzedniego dnia.Krótkie nogi i ciężar na plecach utrudniały garbusowi marsz.Odczuwał ból w całym ciele i miał wrażenie, że nie będzie w stanie zmusić się już do żadnego wysiłku, chociaż nie wypowiedziałby słowa skargi, nawet gdyby chcieli je od niego usłyszeć.Surowe tereny otaczające serce krainy Thassów ustąpiły rzadkiej trawie i sporadycznie występującym lasom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]