[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już się robi.Wycie silników przybrało nieco na sile.Jennifer wyczuła, że samolot prze­toczył się kawałek i znowu stanął.Trzask.- Dzięki, już mamy.Ważysz obecnie pięćdziesiąt siedem i ćwierć tony, więc środek ciężkości będziesz miał na trzydziestu dwóch procent cięciwy profi­lu aerodynamicznego.Dokładnie tak, jak być powinno.Trzask.- No to cześć, chłopcy.Trzask.- Wieża, tu zero jeden.Proszę o pozwolenie na start.Trzask.- Zezwalam startować z pasa numer trzy.Po starcie wejdź na kurs zero sześć trzy.Trzask.- Przyjąłem.Maszyna znowu ruszyła do przodu.Wizg silników przeszedł w ogłuszające wycie, Jennifer odniosła wrażenie, że jeszcze nigdy nie słyszała tak przerażają­cego huku podczas żadnej podróży samolotem.Koła coraz szybciej stukały na spojeniach betonowego pasa startowego.Wreszcie niespodziewanie znaleźli się w powietrzu.Dziób odrzutowca wyraźnie uniósł się ku górze.Niebo za oknami nagle pojaśniało.Wystartowali.Trzask.- W porządku, drogie panie.Wzbijamy się na pułap trzy siedem zero, czy­li na wysokość dwunastu tysięcy dwustu metrów, a po wyrównaniu polecimyszerokim łukiem wokół bazy, pomiędzy miastami Yuma oraz Carstairs.U was wszystko gra? Jeśli spojrzycie w lewo, zobaczycie właśnie, jak towarzyszący nam myśliwiec zajmuje pozycję obserwacyjną.Jennifer wykręciła szyję i dostrzegła maleńką sylwetkę srebrzystego samo­lotu, błyszczącego w promieniach wschodzącego słońca.Zbliżał się szybko, za­kręcił już tak blisko, że zauważyła pilota machającego ręką zza osłony kabiny.Zaraz jednak myśliwiec zniknął im z pola widzenia.Trzask.- Prawdopodobnie już go nie zobaczymy, przez cały czas będzie się trzy­mał wyżej i nieco z tyłu, siedział nam na ogonie w bezpiecznej odległości.Prze­kraczamy właśnie pułap czterech tysięcy metrów.Wznosimy się szybko, bo nie jest to zwykły lot rejsowy.Jeśli zmiana ciśnienia da się pani we znaki, panno Malone, proszę zatkać nos i przełknąć ślinę.Jennifer usłuchała rady, bębenki jej uszu z nieprzyjemnym trzaskiem wy­równały ciśnienie.- Dlaczego wznosimy się tak szybko? - zapytała.- Żeby jak najprędzej osiągnąć żądany pułap i schłodzić maszynę.- Schłodzić?- Na wysokości dwunastu tysięcy metrów temperatura powietrza wynosi minus pięćdziesiąt stopni.Samolot jest obecnie znacznie cieplejszy, a różne jego części stygną z różną szybkością.Podczas normalnego rejsu, na przykład ponad Pacyfikiem, wszystkie elementy maszyny mają temperaturę otoczenia.A jednym z zadań tego lotu kontrolnego, jakie postawił zespół dochodzeniowy IRT, jest sprawdzenie, czy w mroźnym powietrzu nie nastąpi zbyt duży skurcz przewodów hydraulicznych.Zatem najpierw musimy schłodzić samolot do tem­peratury otoczenia, zanim przystąpimy do pomiarow testowych.- Jak długo to potrwa?- Zazwyczaj schładza się maszynę przez dwie godziny.- I będziemy musiały tu siedzieć bezczynnie przez dwie godziny? Singleton popatrzyła na nią z ukosa.- Sama chciała pani polecieć.- Ale to oznacza dwie godziny bezczynności.Trzask.- Proszę się nie martwić, znajdziemy dla pani jakąś rozrywkę, panno Malone - wtrącił pilot.- Przekraczamy właśnie pułap siedmiu tysięcy pię­ciuset metrów.Za kilka minut wyrównamy na wysokości lotu rejsowego.Obecnie mamy prędkość zero dwadzieścia osiem kilometra na sekundej, a testy wyko­namy przy zero trzydzieści trzy, czyli osiem dziesiątych Macha, to znaczy przy osiemdziesięciu procent szybkości dźwięku.To normalna prędkość rejsowa.Na razie wszystko gra?- To pan może nas słyszeć? - zapytała Jennifer.- Nie tylko słyszę, ale i widzę.Jeśli pani spojrzy w prawo, zobaczy mnie.Umieszczony w prawym rogu przedziału monitor rozjaśnił się nagle i Ma­lone ujrzała na nim prawe ramię oraz głowę pilota, podświetlony blok przyrządówpokładowych i jaskrawy blask promieni słonecznych wpadających do kabiny przez szybę.Znajdowali się już tak wysoko, że widzieli słońce zawieszone nad horyzon­tem.Nie wpłynęło to jednak na zmianę temperatury wewnątrz samolotu.W do­datku siedziały w fotelach przy głównym przejściu, toteż Jennifer nie mogła do­strzec przez okno znajdującej się w dole ziemi.Obejrzała się na Singleton.Ta uśmiechnęła się szeroko.Trzask.- W porządku.Wyrównaliśmy już na pułapie trzy siedem zero.Radar dopplerowski niczego nie pokazuję, żadnych turbulencji.Zapowiada się piękny dzień.Mogą panie swobodnie odpiąć pasy.Zapraszam do kabiny pilotów.Co takiego? - pomyślała Jennifer.Zauważyła jednak, że Singleton po­spiesznie wstaje z fotela i rusza w stronę przejścia.- Sądziłam, że nie będziemy mogły się poruszać po samolocie.- Na razie nic nam nie grozi.Malone szybko uwolniła się z uprzęży i poszła za Casey środkiem prze­działu pierwszej klasy.Wyczuwała pod stopami delikatne wibracje pracujących silników, ale nic poza tym.Samolot leciał w poziomie, bez żadnych wstrzą­sów.Drzwi kabiny pilotów były otwarte.Zwróciła uwagę, że Rawley nie jest sam, drugi mężczyzna siedział w fotelu pierwszego oficera, trzeci obsługiwał jakąś aparaturę pomiarową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl