[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyruszyliśmy tylko Annet i ja.Przerzuciła przez ramię zestaw pierwszej pomocy i bez chwili zwłoki skierowała się w tę stronę, którą wskazał Thad.Musiałem iść bardzo szybko, żeby za nią nadążyć.Zmierzaliśmy prosto w kierunku wysokiego słupa ognia i dymu.Stanowił taką wskazówkę, że nie sposób było zabłądzić.Potykając się, niemal biegła po nierównym terenie, śpiesząc się do helikoptera.Nie miałem zamiaru przestrzegać ją przed nadmiernym wysiłkiem.Byłem przekonany, że wkrótce zabraknie jej tchu i zwolni.A jednak równym, szybkim krokiem, dotarła do samego wraku.Dopiero wtedy zatrzymała się, ciężko dysząc.Po chwili przystanąłem obok niej.Helikopter był już tylko gorącą, wypaloną kupą żelastwa.— Nikt nie mógł tego przeżyć — powiedziałem.Jej przyśpieszony, ciężki oddech przeszedł w szloch.Nie patrzyła na mnie.— Sprawdzę jeszcze wrak…— Nie musisz — odparła drżącym głosem.Równie dobrze jak ja wiedziała, że byłoby to bezużyteczne.Ostatni raz tak wstrząśniętą widziałem ją w podziemnym tunelu, w chwili, gdy zdała sobie sprawę, że jesteśmy odcięci od powierzchni Beltane.Cóż, życie na planecie było dotąd wolne od wszelkiej przemocy, gwałtu, tragedii; doświadczenie czegoś takiego po raz pierwszy musiało być okropnym przeżyciem.Później widziała śmierć Lugarda, tragedię Dagny… A nie zaznała jeszcze najgorszego, nie widziała martwego Feehoime, nie znała prawdziwych rozmiarów nieszczęścia, które nas dotknęło.To było jeszcze przed nią.Annet powoli odwróciła się, nie patrząc na mnie.Wzrok miała wbity w ziemię.Powolnym krokiem zaczęła iść w kierunku stacji.Ja tym czasem mimo wszystko skoncentrowałem swoją uwagę na wraku.Szczęśliwie helikopter upadł na odkryty teren, dzięki czemu nie doszło do dużego pożaru.Jako przyszły Strażnik uczyłem się, że właśnie pożar jest największym nieszczęściem dla Rezerwatu.Z wraku bił taki żar, że nie mogłem podejść do niego zbyt blisko.Nie miałem też nadziei na zidentyfikowanie pilota, który go prowadził.Istniała jednak szansa, że uważne oględziny staną się dla mnie jakąś wskazówką, wyjaśnieniem tego, co wydarzyło się na Beltane.Miałem rację.Szybko przekonałem się, że mam do czynienia z maszyną takiego typu, jakiego na planecie nigdy nie używano.Wkrótce wśród porozrzucanych dookoła ładunków znalazłem też miotacz laserowy; przed wojną taką bronią dysponowały jedynie Służby, jednak po opuszczeniu przez nie Beltane, nie powinien był pozostać tutaj ani jeden jej egzemplarz.Nie byłem w stanie rozpoznać przyczyny katastrofy, wciąż jednak miałem świeżo w pamięci opowieść Annet o wirusie.była to też jedna z przyczyn, dla których nie dotykałem niczego, co pochodziło z helikoptera.Jeśli tę maszynę pilotowali umierający ludzie, to przecież wszystko, z czym mieli kontakt, mogło być zakażone.Jednak ofiarami, na które natknąłem się w Feehoime byli wyłącznie ludzie na stałe zamieszkujący Beltane.Czy ten wypadek oznaczał, że zaraza zaczyna przenosić się także na uciekinierów, którzy wylądowali tu za zgodą Komitetu? Czy byli na tyle nieostrożni, że wkroczyli na tereny niektórych osiedli, zanim wirus wyginął? Nurtowało mnie jeszcze wiele pytań, odpowiedzi na które mogłem jedynie zgadywać.Pewien byłem tylko jednego: helikopter pochodził z innego świata.Kiedy wróciłem na stację, Annet przygotowywała już jedzenie.Zapach gotowanych potraw wyczułem kilkadziesiąt kroków przed budynkiem.That natomiast powitał mnie już w progu pytaniem:— I co?— Niewiele się dowiedziałem.Jedynie tego, że nie był to helikopter z Beltane.Być może jakaś zwiadowcza maszyna ze statku uchodźców.Nie mam całkowitej pewności.Wiem jednak na pewno, że wszyscy musimy trzymać się z dala od wraku.Annet podchwyciła moje znaczące spojrzenie.— Tak — powiedziała szybko.— Jak najdalej od tego wraku.Zjedliśmy i ustaliliśmy plan straży nocnej.Annet została zwolniona z warty, gdyż jej stałym obowiązkiem była opieka nad Dagny.Wartę mieli trzymać kolejno Gytha, Thad, Emrys, Sabian i ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]