[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ Heroldowie i Gwardziści potrzebowali bardzo podobnych zapasów, to Kwatermistrz zaopatrywał na początku wyruszających w drogę Heroldów, natomiast o zaspokajanie wszelkich dalszych potrzeb dbano na specjalnych Stanicach Zaopatrzeniowych.Do Kancelarii Gwardzistów wchodziło się przez drzwi, na które padał już cień murów okalających Pałac i Kolegium.Siedziało tam tuzin - albo i więcej - oficerów, stłoczo­nych w stosunkowo niewielkiej izbie i pogrążonych po uszy w stosach papierów; jednak Kris i Dirk zdawali się doskonale znać drogę i Talia szła za nimi przez ten labirynt, a oficero­wie, którym zakłócali pracę albo gromili ich spojrzeniem, albo posyłali im przyjacielskie mrugnięcie powieką.Zmie­rzali do stojącego na samym końcu biurka.Jego właściciel, posiwiały, stary weteran wydawał się nie na miejscu pośród młodych, pochodzących z miasta oficerów.Wydawało się, że jest bardzo zajęty swoimi dokumentami, a jednak podnió­słszy oczy, uśmiechnął się szeroko na ich widok.- Nu, już się wom nase gęby obzydły? - zakpił.- Abo, cyjś ojculek chciun obacyć, cy Herolda posoka tyz cer­wona? - Nic z tego, stary piracie - odparł Kris.- Mamy wakat na Północy, który musimy wypełnić i Kyril w swej nieskończonej mądrości zarządził, że to właśnie my najlepiej się do tego nadajemy.Twarz starca natychmiast spoważniała.- Nie słyszołek Dzwonu.- Uspokój się, Levris, to nie było śmiertelne - zapew­nił go Dirk.- Złamane obie nogi, tak mi powiedziano.Ta­lio, to jest Levris, Kwatermistrz Gwardii i z racji tego, często widywany przez nas, gdy wyruszamy do swoich obwodów.Zasuszony człowieczek zerwał się zza biurka, schwycił jej dłoń jak dworzanin i ukłonił się z gracją! - Cała psyjemność po mojej stronie - powiedział po­ważnie i Talii zarumieniły się policzki.- I zascyt, dyć so­bie myślę, żeś Osobistym Królowej.- Trafiłeś w dziesiątkę.- Krisowi drgały kąciki ust.- Ona jest moim czeladnikiem.- A, tak? - Levris puścił dłoń Talii, wsparł się pod boki i spojrzał na niego surowo.- Cobyś się nie ważył próbować żadnych kusicielskich stucek, mój ty zuchu, bo jak o tym usłyse.Tym razem zarumienił się Kris, a Dirk tłumił uśmieszek.Talia postanowiła przyjść mu z pomocą.- Herold Kyril na pewno nie dałby nam wspólnego przy­działu, gdyby uważał, że jest w tym coś złego - oświad­czyła.- A to jest służba, a nie wycieczka dla przyjemności.- Ha, prawda - przyznał z ociąganiem, ponownie sa­dowiąc się za biurkiem.- A więc, jaki Okręg? - Północą Granica, Żale Dwa - powiedział Kris.- A ponieważ nie spotkamy się z wracającym stamtąd Herol­dem, potrzebne jest nam pełne zaopatrzenie.- Na jutro, coś mi się widzi? I chcieć będzieta specjal­nych racji.Moglibyście tak cłowiekowi sepnąć słówko za­wcasu następnym razem! - burczał, ale w jego oczach przebłyskiwały iskierki humoru.- Jasne, Levris.Odtąd będziemy łamać nasze nogi zgod­nie z planem, upewniwszy się z góry, czy tobie to odpowiada.- To dopiero uwidzim - zaśmiał się, wyciągając plik formularzy.Kris i Talia podpisali wszystkie podsunięte im dokumenty.Kiedy to zrobili, przepędził ich sprzed swojego biurka, od­syłając tą samą drogą, którą przyszli.- Załatwione - powiedział Kris, gdy wrócili do Ko­legium.- Przygotuje dla nas na rano wszystko, czego po­trzebujemy.- Pod warunkiem, że Herold Sluggard da się przekonać, by wstać tak wcześnie - roześmiał się Dirk.- Skoro już sprawdziłaś swój rząd, teraz pozostało ci jedynie spakowanie rzeczy osobistych - ciągnął Kris, nie zwracając uwagi na przyjaciela.- Pamiętaj, że w stronach, dokąd się udajemy, chłody nastają wcześniej niż tutaj, trwają dłużej i są dokuczliwsze.Tutaj liście dopiero zaczynają zmie­niać kolor, a tam już opadają.Będziemy zatrzymywać się głównie w Stanicach w pobliżu wiosek, starając się, o ile to możliwe, nie oddalać za bardzo od ludzi.- Tym niemniej - ostrzegł ich Dirk - lepiej być przygotowanym na spędzenie kilku samotnych nocy w dzi­czy.Mieszkałem w tamtych okolicach, a wy nie.Wioski leżą daleko od siebie, a burze śnieżne pojawiają się jakby znikąd, mogą was przyłapać z dala od najbliższej Stanicy, a więc nie zapomnijcie o odpowiednim wyposażeniu; nic nie szkodzi, jeśli nawet nie zużyjecie zapasów, lecz w razie potrzeby bę­dziecie zadowoleni, że je macie ze sobą.Przewidujcie naj­większe śniegi, jakie widzieliście w życiu, a potem zróbcie i na to poprawkę w górę.- O tak, siwobrody - Kris wykrzywił do niego twarz.- Najświętsze Gwiazdy, Dirk, przecież złożyłem tam two­jej rodzinie wizyt bez liku! Tak się nad tym rozwodzisz, jakbyś nas oboje uważał za zielonych jak trawa na wiosnę, i bez przeszkolenia! Talia nie jest szlachetnie urodzonym, kruchym kwiatem, ona też pochodzi znad Granicy, tyle że położonej nieco dalej na południe.- Ha, od nadmiaru głowa nie boli.- Dość już tego, wyrocznio! Nic nam nie będzie! Ktoś mógłby pomyśleć, że jesteś moim opiekunem, a nie przyja­cielem.- Kris powiedział to, spoglądając szelmowsko ką­tem oka na Talię, która poczuła się bardzo nieswojo.- A może, niepokoisz się o kogoś innego?Sądząc z malującego się na twarzy Krisa zaskoczenia, nawet on nie spodziewał się, że Dirkowi tak poczerwienieją uszy.- Słuchaj - Dirk odezwał się pośpiesznie - nie chcę, byście obydwoje wpadli w tarapaty.Przegrałeś ze mną zbyt wiele zakładów i ani mi się śni odbierać wygranej od twojego ojca! Czy chciałabyś jeszcze się czegoś dowiedzieć, Talio? - N.nie - zająknęła się.- Nie wydaje mi się.Dzięki wam obu.Lepiej wrócę już do moich komnat, spa­kować rzeczy.- Nie zapomnij: wszystko musi być w Bieli! - zawo­łał za nią Dirk.- Każda chwila spędzona w polu, jest chwi­lą na służbie; i pamiętaj żadnych szatek, uległyby tylko zni­szczeniu.“Nie musiał mówić, o tych szatkach - pomyślała z lek­kim wyrzutem.- Przecież nie jestem wychowaną w mieście dzierlatką”.I wtedy na jedną, króciutką chwilę ogarnęło ją zdziwienie, że tak bardzo zależy jej na jego dobrej opinii.Przepędziwszy natrętne myśli, wbiegła po schodach na swoją wieżę i przewróciła do góry nogami szafę, rozkładając na łożu wszystkie znalezione białe rzeczy.W ten sposób uchroniła się przed pozostawieniem tuniki lub innej części ubioru, która później, w polu, mogłaby okazać się przydatna.Zapakowała tylko skórzane szorty, na zimę i na lato, ale za to wszystkie jakie były w jej posiadaniu, co do pary.“Choć wnioskując ze sposobu, w jaki o tym Dirk opowiada - pomyślała z przekąsem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl