[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewne Lugard zdążył aktywować tylko część znajdujących się tutaj instalacji, tylko te, które najbardziej były mu potrzebne.W końcu funkcjonowało ogrzewanie, oświetlenie, kuchnia i mieliśmy wodę.Bez tych udogodnień nie mielibyśmy najmniejszej szansy na przeżycie.Znaleźliśmy trochę ubrań, a właściwie mundurów Bezpieczeństwa.Pasowały jedynie na Annet i na mnie, i to tylko te najmniejsze.Natknęliśmy się też na przenośne lampy, wszystkie sprawne, a także liny.Wszystkie dzieci z dużą energią przerzucały nasze znaleziska, oddzielając to, co mogło mieć dla nas jakąkolwiek wartość, od tego, co nie mogło przydać się nam do niczego.W pewnej chwili, przebierając w pudełku z konserwami, podniosłem głowę i ujrzałem zamyślonego Thada, stojącego w drzwiach bloku, w którym, jak sądziłem, znajdowały się urządzenia do sterowania naziemnymi pociskami i wszelką inną bronią.Zostawiłem pudełko swojemu losowi i podszedłem do niego.— O czym myślisz? — zapytałem.Drgnął, usłyszawszy moje pytanie i odwrócił głowę.Unikał mojego wzroku.— Tu jest centrum sterowania środkami bojowymi, prawda? — zapytał.— Chyba tak.— A więc, gdybyśmy mogli ich użyć, pewnie zdmuchnęlibyśmy tych… tych diabłów z powierzchni Bekane?— Więc ty wierzysz, że Griss Lugard miał rację? — odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie.Mając wciąż do czynienia z upartą kontestacją Annet i jej twierdzeniem, że jesteśmy ofiarami szaleńca, byłem niemal zdziwiony słysząc, że młody Thad podziela mój punkt widzenia.— Tak.Vere, czy moglibyśmy użyć tej broni?— Nie.Pociski, które miały być odpalane z tej groty, zostały dawno temu zdemontowane, albo w ogóle nigdy ich nie zainstalowano.Kiedy zamykano tę bazę, z pewnością nie pozostawiono jej najważniejszego elementu swemu własnemu losowi.Poza tym, nawet gdyby ten system był sprawny, przecież nie byłoby nam wolno strzelać na ślepo.— Zapewne.Ale, Vere, jeżeli ostatecznie przekonamy się, że nasza planeta została podbita przez najeźdźców? Co wtedy?Głośno wypowiedział pytanie, które nurtowało mnie już od dłuższego czasu.Lugard, sądząc po przygotowaniach, jakie zdążył przedsięwziąć, zamierzał spędzić tu z nami dłuższy czas.Zdawałem sobie jednak sprawę, że Annet, o ile nie zostanie przekonana, że większe niebezpieczeństwo grozi nam na powierzchni, niż w podziemiach, nigdy na coś takiego się nie zgodzi.Miała dość silnej woli i determinacji, by, o ile ja nie chciałbym udać się na poszukiwanie drogi wyjścia z podziemi, zrobić to osobiście.Wiedziałem więc, że nie mam wyboru, ale byłem też skłonny do najwyższej ostrożności, by nie wpaść ślepo w jakąś z pułapek, przed którymi chroniąc nas, Lugard oddał życie.— Będziemy żyli jak harcerze.Nikt raczej nie będzie interesował się pustkowiami w krainie lawy — zacząłem mu odpowiadać, jednak zaraz zastanowiłem się nad własnymi słowami.Czy plotki o skarbach Prekursora zainteresują ludzi ze statku, jeżeli będą sprawować absolutną władzę na Beltane?A jednak, właśnie kraina lawy doskonale nadawała się na kryjówkę.Tym bardziej, gdy będziemy znali drogę, prowadzącą do tej bazy, dającą w każdej chwili schronienie…— Czy będziemy prowadzić wojnę partyzancką? — zapytał Thad.— Wojnę? Wędrowcy? Bądź rozsądny, Thad.Jeżeli będzie taka potrzeba, możemy żyć w ukryciu, nawet przez wiele lat.A na razie nie wiemy jeszcze, co się właściwie stało, więc choćby z tego powodu mówienie o jakiejkolwiek wojnie nie ma sensu.Widziałem, że moje słowa go nie usatysfakcjonowały, jednak na razie nie musiałem obawiać się z jego strony żadnych nieprzemyślanych działań.Upewniłem się jeszcze co do tego, apelując do jego poczucia odpowiedzialności i czyniąc go dowódcą całej grupy podczas mojej nieobecności.Resztę okresu wyznaczonego przez nasze zegarki jako „noc” przespaliśmy.Dopiero o ósmej nad ranem następnego dnia, trzeciego poranka naszej wędrówki przez podziemia, wyruszyłem w moją misję.Żałowałem, że nie mam ze sobą ręcznej radiostacji, która pomogłaby mi utrzymywać łączność z bazą, jednak tego typu urządzeń brakowało tak samo jak broni.Prawdę mówiąc, w skrzynkach z zapasami znajdowały się dziwne braki i podejrzewałem, że to Lugard trochę je przetrzebił.Czy radiostacji nie było dlatego, żebyśmy nie mogli nadać żadnego sygnału na powierzchnię i w ten sposób ściągnąć na siebie uwagę tych, których w tej chwili powinniśmy śmiertelnie się obawiać?Skopiowałem mapę na kawałku piasty, zostawiając kopię Annet.Wymogłem też na niej obietnicę, że nie podejmie żadnych gwałtownych przedsięwzięć, dopóki ja nie powrócę i na wszelki wypadek na osobności poprosiłem Thada, aby pilnował jej realizacji.Następnie, zabierając ze sobą tylko lekki plecak, dziarskim krokiem ruszyłem w swój ą wędrówkę.Gdy wyszedłem z kręgu światła, roztaczającego się wokół obozu, odwróciłem się ostatni raz, by popatrzeć na tych, którzy mieli oczekiwać na mój powrót.Ktoś z nich, chyba to była Gytha, pomachał mi jeszcze na pożegnanie, a ja odpowiedziałem podobnym gestem.Na początek wybrałem korytarz odchodzący w lewą stronę, ponieważ z dwóch możliwych był szerszy.Mimo to w porównaniu z naszym schronem był jedynie wąskim tunelem.Już wkrótce wstąpiła we mnie przemożna wiara, że dokonałem właściwego wyboru, bowiem promienie mojej latarki natrafiły na zadrapania na ścianach, świadczące, że ten właśnie korytarz był poszerzany.Nie opadał w dół jak wszystkie, które przebyliśmy do tej pory, lecz przez cały czas biegł w poziomie.Jednak po godzinie wędrówki dotarłem do zapory, która uniemożliwiła mi dalszą wędrówkę.Ktoś bardzo umiejętnie wykorzystał laser.Drogę zagradzała mi sterta skał i kamieni, stopionych promieniami laserowymi w wielką, bezkształtną masę w taki sposób, że tunel zakorkowany został raz na zawsze.W masie tej zauważyłem także fragmenty maszyn roboczych, które pozostawiono w zaporze zapewne po to, by mieć dodatkową pewność, iż nigdy nie zostanie ona przebyta.Z całą pewnością nie zrobił tego Lugard.Z pewnością całą operację przeprowadziło Bezpieczeństwo.Byłem zaskoczony.Dlaczego uczynili to tak starannie? Czyżby mieli do ukrycia jakieś skarby? A może właśnie za tą zaporą ukryli broń?Zacząłem nad tym się zastanawiać.W końcu, Thad mógł mieć rację.Dysponując odpowiednią bronią, mielibyśmy szansę, by wyprzeć najeźdźców z Beltane.Tyle, że nie mieliśmy pojęcia, jak jej używać, a wszelkie eksperymenty mogły skończyć się tragicznie, przede wszystkim dla nas.Nie, walka nie wchodziła w grę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl