[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachowanie Wilcoxa sugerowało, że nie do końca zgadzał się z tym pomysłem.Chociaż jednak przedyskutowali wszystko szczegółowo, nie znaleźli innego rozwiązania.Mura wstał.- Noc szybko nadchodzi.Musimy natychmiast się zdecydować.Wspinaczka na górę nie jest łatwa i nie można wędrować do naszego punktu w ciemnościach.Kto i kiedy ma pójść? Przynajmniej to możemy im przekazać.- Shannon - Wilcox wskazał na asystenta astronawigatora - nadszedł czas, kiedy twoje kocie oczy na coś się przydadzą.Widzisz nocą lepiej niż Sinbad - tak przynajmniej sądzę po wydarzeniach na Baldur.Chcesz zacząć, powiedzmy o… - zerknął na zegarek - dwudziestej pierwszej? Do tego czasu nasi przyjaciele z dołu zdążą się ułożyć do snu.Rozpromieniona twarz Ripa była wystarczającą odpowiedzią.W drodze powrotnej na skałę nucił sobie coś nawet po cichu.- Dodaj jeszcze - wtrącił Mura - żeby twoje bezpieczne przybycie potwierdzili nam światłem sztormowym.Też chcielibyśmy się cieszyć twoim sukcesem.- Oczywiście, bracie.Ale nie mam żadnych obaw.- Wrodzony optymizm Ripa odezwał się w nim po raz pierwszy od czasu strasznego odkrycia na wraku Rimbolda.- To będzie zwykła przechadzka w porównaniu z tym, co musiałem zrobić na Baldur.Mura odezwał się groźnie:- Pamiętaj, że zawsze należy doceniać przeciwnika.Jesteś na tyle doświadczonym Branżowcem, że powinieneś o tym pamiętać.To nie jest pora na niepotrzebne bohaterstwo.- Będę tak przebiegły i bezszelestny jak wąż, nie martw się.Nigdy nie zauważą, że właśnie obok nich przeszedłem.Dan i steward ponownie utworzyli parawany z tunik i drżeli z zimna, podczas gdy Rip przesyłał sygnały do milczącego, zamkniętego statku.Odpowiedź nie nadchodziła, ale wszyscy trzej byli przekonani, że po pierwszej próbie nawiązania łączności ktoś siedział na stanowisku czekając na ich następny znak.Postanowili, że Mura i Dan przenocują na szczycie, a Rip wróci do pojazdu i stamtąd, gdy nadejdzie czas, wyruszy w drogę.Asystent astronawigatora zniknął im po chwili z oczu, a Dan poprzesuwał trochę kamieni tworząc prowizoryczną osłonę przed wiatrem.Jedynym lekarstwem na przenikający ich chłód było usiąść jak najbliżej siebie w zagłębieniu skonstruowanym przez Dana.Musieli tu wytrwać i odebrać sygnał o bezpiecznym przybyciu Ripa na pokład.- Zapalają… - powiedział półgłosem Mura.Promień z Królowej cały czas rozświetlał noc.Pojawiły się natomiast małe ogniska w miejscach, gdzie rozłożyli się wartownicy.- To nawet lepiej dla Ripa - będzie mógł ich uniknąć - odważył się stwierdzić Dan.Jego kompan był jednak odmiennego zdania.- Będą mieć się na baczności.Na pewno robią obchód między posterunkami i trzymają straż.- To znaczy… Sądzisz, że oni wiedzą o nas i tylko czekają na Ripa?- Może tak, a może nie.Ale są czujni ze względu na tych, co zostali na statku.Powiedz mi, Thorson, czy nie uważasz, że coś się tu zmieniło? Czy nie czujesz czegoś na skale?Oczywiście, że czuł: znowu to pulsowanie - nie tak silne, jak w pobliżu ruin, ale niewątpliwie to samo.Mijały powoli minuty, a jego natężenie nie zmieniało się.Tajemnicza instalacja pracowała pełną parą.- To jest właśnie to - mówił dalej Mura - co trzyma tu Królową.Strzępy informacji, które zebrali podczas ostatnich dwóch dni układały się w logiczne wyjaśnienie.Przypuśćmy, że nieznani ludzie, którzy usidlili statek dla sobie tylko znanego celu, rzeczywiście mieli władzę na czymś, co mogło go zniszczyć, gdyby próbował stąd uciec? Trzeba by było wówczas ciągle pilnować, żeby to urządzenie, ten przekaźnik energii, promień czy cokolwiek to było, pracowało bezustannie.Inaczej bowiem statek mógłby się wymknąć.Pozostali na pokładzie członkowie załogi Królowej dochodzą zapewne również do takich wniosków, choć być może nie zdają sobie jeszcze sprawy ze wszystkich właściwości Otchłani.- A więc jedynym sposobem, żeby się stąd wydostać - powiedział wolno Dan - jest odkrycie źródła tej mocy i…- Zniszczenie go? Tak.Jeżeli Rip dotrze do Kapitana, to musimy spróbować coś z tym zrobić.- Mówisz: „jeżeli Rip dotrze”… Nie wierzysz, że mu się uda?- Jesteś jeszcze młody, Thorson.Po kilku rejsach człowiek pokornieje.Zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że tylko od tak zwanego szczęścia zależy sukces w Kosmosie.Tak naprawdę nigdy nie można być całkowicie pewnym, że uda ci się wszystko przeprowadzić tak, jak zaplanowałeś.Jest tyle czynników wpływających na twoje przedsięwzięcie, że nie jesteś w stanie wszystkiego przewidzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl