[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy przejechali Białe Piaski i dostali się na wybrzeże.W dali na szafranowożółtych obłokach rysowały się ciemne wzgórza Avonlea.Poza jadącymi wielki księżyc wyłaniał się z wód morza, które w jego świetle wyglądało coraz bardziej promiennie i lśniąco.Każda najmniejsza zatoka wzdłuż wijącego się wybrzeża stawała się istnym cudem drżących, rozkołysanych pian, a fale z przytłumionym hukiem rozbijały się o skały nadbrzeżne; słony zapach morza przesycał chłodne, surowe powietrze.— Ach, jakże cudnie jest żyć i powracać do domu! — westchnęła Ania.Gdy minęli most na stawie pod Zielonym Wzgórzem, powitało ich przyjemnym migotaniem światło z kuchni Cuthbertów, a przez otwarte drzwi buchnął płomień z komina, rzucając ciepły, czerwony żar w chłodną noc jesienną.Ania wesoło wbiegła na wzgórze i wpadła do kuchni, gdzie gorąca wieczerza czekała na stole.— Wróciłaś wreszcie! — zawołała Maryla odkładając swą robotę.— Tak — zawołała Ania radośnie — jakże rozkosznie jest powracać do domu!… Mogłabym ściskać i całować wszystko, nawet ten zegar.Cóż to, Marylo, pieczony kurczak? Nie sądzę, aby był dla mnie przygotowany!— Owszem, dla ciebie, Aniu — odpowiedziała Maryla.— Wyobrażałam sobie, jak bardzo będziesz głodna po tak długiej drodze, i chciałam, żebyś zjadła coś smacznego.Zasiądziemy do wieczerzy, gdy tylko Mateusz nadejdzie.Muszę przyznać, iż cieszę się, żeś już powróciła.Straszna tu była pustka bez ciebie.Nie pamiętam równie długich czterech dni.Po wieczerzy Ania zasiadła przed kominkiem pomiędzy Mateuszem a Marylą i opowiadała im szczegółowo o swej podróży do miasta i o tym wszystkim, co tam widziała i czego doświadczyła.— Przeżyłam śliczne chwile — zakończyła zachwycona — i czuję, że stanowić one będą epokę w moim życiu.Najmilsze jednak ze wszystkiego — to powrót do domu.XXX.Utworzenie kompletu seminarzystówMaryla odłożyła robotę ręczną na kolana i oparła się w swym fotelu.Oczy miała zmęczone; przez głowę przemknęła jej myśl, że przy najbliższej bytności w mieście zmuszona chyba będzie zmienić szkła okularów na silniejsze.W ostatnich czasach tak często i łatwo wzrok jej się nużył.Było prawie ciemno, gdyż ponury listopadowy zmierzch otulił już Zielone Wzgórze i jedyne światło padało od tańczących w kominku czerwonych języków ognia.Ania siedziała po turecku na dywaniku przed kominkiem i spoglądała w resztki rozżarzonych głowni drzewa klonowego.Czytała, ale oto książka wysunęła się jej z rąk na podłogę i dziewczynka zatopiła się w marzeniach, z uśmiechem na rozchylonych wargach.Z mgieł i tęczy jej bogatej wyobraźni wysuwały się świetne zamki na lodzie; cudne, czarowne przygody spotykały ją w krainie obłoków… przygody, które tam kończyły się zawsze szczęśliwie i nigdy nie przyprawiały jej o żadne kłopoty, jak to niestety zdarzało się często w życiu codziennym.Maryla spoglądała na nią z czułością, na jaką nie pozwoliłaby sobie nigdy w świetle jaśniejszym niż to harmonijne połączenie zmroku z odblaskiem żaru.Miłości, wyrażającej się w szczerej mowie i spojrzeniu oczu, Maryla nie potrafiłaby się nauczyć.Lecz nauczyła się kochać to szczupłe, szarookie dziewczę uczuciem tym głębszym i silniejszym, iż tak mało na zewnątrz wyjawianym.Lękała się trochę, że to przywiązanie czyni ją może zbyt pobłażliwą.Doznawała przykrej obawy, czy takie gorące ukochanie jednej ludzkiej istoty nie jest niesprawiedliwością, i z tego powodu nieraz zadawała sobie pewien gwałt, starając się być surowszą i krytyczniej usposobioną dla swej wychowanki, niż czyniłaby to wtedy, gdyby była mniej do niej przywiązana.Niewątpliwie Ania sama nie miała pojęcia o tym, jak bardzo Maryla ją kochała.Niejednokrotnie nawet myślała, że niezmiernie trudno jest zadowolić Marylę, która zapewne nie ma do niej sympatii i zrozumienia.Lecz natychmiast z wyrzutem odsuwała od siebie podobną myśl przypominając sobie, jak wiele zawdzięcza swej opiekunce.— Aniu — rzekła nagle Maryla — panna Stacy była tutaj, gdy wyszłaś z Dianą.Ania drgnęła i z westchnieniem powróciła z dalekich światów.— Była? Ach, jakże żałuję! Dlaczego Maryla nie zawołała mnie? Byłyśmy z Dianą tylko w Lesie Duchów.Cudnie jest teraz w lasach! Cały drobiazg leśny… paprocie, krzaki derenia ułożyły się do snu, jak gdyby je kto nakrył kołderką z liścL Polezą tak do wiosny.Wyobrażam sobie, że mały, popielaty elf, spowity w szal o tęczowych barwach, zakradł się ku nim na paluszkach ostatniej księżycowej nocy i pootulał je pieczołowicie.Diana nie bardzo temu wierzy.Nie zapomniała ona dotąd nagany, jakiej w swoim czasie udzieliła jej matka za zaczarowane istoty w Lesie Duchów.Miało to na nią bardzo zły wpływ — zgasiło jej wyobraźnię.Pani Linde mówi, że Myrtle Bell jest zupełnie zgaszona.Pytałam Ruby Gillis, dlaczego Myrtle jest zgaszona, a Ruby powiada, że to pewnie dlatego, że jej chłopiec ją rzucił.Ruby Gillis myśli tylko o chłopcach, a im jest starsza, tym z nią gorzej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]