[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Posuwał się naprzód w miarę, jak badał ukrytą powierzchnię.Tuż za przednią krawędzią jego palce natrafiły na zygzakowate rozdarcie metalu i resztki łaty Yierha.Joao obmacał dziurę.Była przerażająco wielka.Zazgrzytał metal, gdy Chen-Lhu z rozpylaczem w ręku zeskoczył na lewy pływak.- Bardzo źle? - zapytał.- Dosyć.- Joao wyprostował się, i pobrnął ku plaży.- No cóż, będzie można to naprawić?Joao odwrócił się, popatrzył na Chińczyka zaskoczony pobrzmiewającym w głosie Chen-Lhu zgrzytaniem.„Jest ogłupiały z przerażenia” - stwierdził Joao.- Będziemy musieli wyciągnąć ten pływak z wody, zanim będę mógł być pewny - powiedział.- Myślę jednak, że damy radę to załatać.- Jak go wydostaniesz z wody?- Pnączami.Hiszpańskim wyciągiem, z pniakami w charakterze rolek.- Jak długo? - odezwała się Rhin.- Do wieczora, jeżeli będziemy mieć szczęście.- Nie dadzą nam tyle czasu.- Zyskaliśmy trzydzieści, do czterdziestu kilometrów przewagi - rzekł Joao.- Ale one potrafią latać - powiedział Chen-Lhu.Podniósł rozpylacz i wycelował go w górę rzeki.- I oto są.Joao obrócił się, gdy Chen-Lhu wypalił.Szeroki strumień z rozpylacza uderzył w trzepoczącą linię białych, czerwonych i złotych owadów, długich jak kciuk mężczyzny.Z tyłu nadlatywało ich więcej.coraz więcej.i jeszcze.„I znowu polecieli” - zirytował się Mózg.Posłańcy pod sklepieniem odtańczyli i wybrzęczeli swoje sprawozdanie, po czym ustąpili miejsca nowej zmianie połyskującej w świetle słońca jak okruchy złotej miki.„Pojazd jest unieruchomiony i poważnie uszkodzony” - oznajmili nowoprzybyli.-”Nie płynie już po wodzie, ale spoczywa częściowo w niej zanurzony.Wydaje się, że istoty ludzkie nie zostały uszkodzone.Doprowadzamy na to miejsce grupy akcyjne, ale ludzie strzelają truciznami we wszystko, co się porusza.Jakie są instrukcje?”Mózg pracował nad sobą, by w spokoju dokonać kalkulacji i podjąć decyzję.„Uczucia.uczucia” - myślał „Uczucia to przekleństwo logiki.”Dane, dane, dane.Był naładowany danymi.Ale zawsze występował ten rozpraszający czynnik.Nowe informacje modyfikowały starą wiedze.Mózg znał wiele faktów dotyczących istot ludzkich.Ale to wszystko było zbyt mało.Mózg zatęsknił do możliwości samodzielnego poruszania się i obserwowania własnymi receptorami tego, o czym teraz mógł dowiedzieć się tylko poprzez posłańców.Pragnienie to wywołało lawinę niewyraźnych impulsów w uśpionych i prawie zupełnie zanikłych ośrodkach kontroli mięśniowej.Owady opiekuńcze zaczęły krzątać się po powierzchni Mózgu dostarczając pokarm do tych miejsc, w których pojawiło się zwiększone zapotrzebowanie na energię.Dawkami hormonów uporały się szybko z przeciążeniami, które przez chwilę zagrażały całej strukturze.„Ateizm” - pomyślał Mózg, gdy powrócił chemiczny ład.-”Mówią o ateiźmie i niebie w religijnym znaczeniu”.Te kwestie niepokoiły Mózg.Rozmowa, wedle sprawozdania, wynikła ze sprzeczki i w jakiś sposób odnosiła się do ludzkiego sposobu dobierania sobie partnerów.Owady pod sklepieniem pląsa l \ powtarzając pytanie: „Jakie są instrukcje?”„Jakie są moje instrukcje? Moje instrukcje.Ja.mnie.moje”.Znowu do pracy rzuciły się owady opiekuńcze.Gdy do Mózgu powrócił spokój zaczął się on zastanawiać nad tym, że pojedyncza myśl mogła wywołać aż taki niepokój.To samo musiało się dziać z istotami ludzkimi.„Ludzi w pojeździe należy schwytać żywcem” - rozkazał Mózg uświadamiając sobie, że rozkaz ten jest egoistyczny.Miał im wiele pytań do zadania.„Wciągnijcie do działania wszystkie osiągalne grupy.Wybierzcie dogodne miejsce w dole rzeki, lepsze niż to ostatnie i obsadźcie je połową grup.Druga połowa musi zaatakować tak szybko, jak to będzie możliwe.”Mózg zamilkł nie zwalniając posłańców, a potem dodał jakby po namyśle: „Jeżeli zawiedzie wszystko inne, zniszczcie wszystko oprócz ich głów.Uratujcie i zachowajcie ichgłowy”.Teraz posłańcy zostali zwolnieni.Mieli swoje instrukcje i trzepocząc skrzydłami wylecieli z jaskinii w jaskrawe światło dnia.Na zachodzie chmura napłynęła na słońce.Mózg odnotował ten fakt, stwierdzając, że szum wody w dole jest dziś głośniejszy.„Deszcze na wyżynach” - stwierdził.Ta myśl wzbudziła w jego pamięci obrazy: mokre liście, strumyczki w leśnym poszyciu, wilgotne chłodne powietrze i stopy plaskające o szarą glinę.Stopa z wyobrażenia wydawała się być jego własną i Mózg stwierdził, że to dziwne.Ale owady opiekuńcze dobrze już kontrolowały równowagę chemiczną swego podopiecznego i Mózg zabrał się za rozważanie każdej danej, jaką posiadał o kardynale Newmanie.Nigdzie jednak nie mógł odnaleźć niczego, co odnosiłoby się do zdrętwiałego kardynała Newmana.Łata składała się z liści związanych namiotowymi linkami i pokrytych od środka koagulantami z bomby foamalowej, którą Joao zdetonował we wnętrzu pływaka.Kapsuła unosiła się teraz równo na wodzie przy plaży, podczas gdy on stał pogrążony po pas, sprawdzając swe dzieło.Nad nim nieprzerwanie rozlegało się syczenie lecących ładunków, wystrzały z rozpylaczy, przypominające odgłos otwieranego szampana oraz wybuchy bomb foamalowych.Powietrze gęste było od gorzkiego zapachu trucizn.Czarna i pomarańczowa piana spływała rzeką obok Joao i zalegała nabrzmiałymi wałami na plaży dookoła szczątków wyciągu.Każda plama piany niosła uwięzioną w niej gromadę martwych i umierających owadów.Rhin pochyliła się ku niemu w chwili przerwy w ataku.- Na miłość boską, jak długo jeszcze?! - zawołała.- Wydaje się, że trzyma - wychrypiał Joao
[ Pobierz całość w formacie PDF ]