[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pan José wstał z łóżka, schował referencje między papiery biskupa, potem wyjął notatnik i zaczął opisywać frustrujące wypadki ostatniego poranka, szczególnie podkreślając antypatyczne zachowanie aptekarza i jego przeszywające spojrzenie.Pod koniec relacji napisał, zupełnie jakby to był jego pomysł, Myślę, że najlepiej będzie, jak wrócę do pracy.W chwili gdy wkładał notatnik pod materac, przypomniał sobie, że nie jadł obiadu, ale to nie żołądek mu o tym przypomniał, tylko głowa, tak to już jest, że osoby nie przywiązujące uwagi do jedzenia z wiekiem przestają odczuwać głód.Gdyby pan José zamierzał kontynuować urlop, mógłby sobie leżeć do wieczora bez jedzenia i picia, a nawet iść spać bez kolacji lub też, szukając ucieczki od przykrej rzeczywistości, mógłby z własnej woli pogrążyć się w stanie głębokiej apatii.Musiał jednak się pokrzepić z uwagi na to, że postanowił nazajutrz wrócić do pracy, a za nic nie chciałby drugi raz zasłabnąć, narażając się na fałszywe współczucie kolegów i zniecierpliwienie zwierzchników.Rozmieszał dwa jajka, dodał parę plasterków kiełbasy i szczyptę soli, wlał na patelnię trochę oliwy i poczekał, aż będzie odpowiednio gorąca, był to szczyt jego umiejętności kulinarnych, poza tym umiał tylko otwierać puszki.Gotowy omlet pokroił na równe kawałeczki i starał się jeść jak najwolniej, bynajmniej nie z chęci delektowania się, lecz dla zabicia czasu.Przede wszystkim nie chciał myśleć.Ów metafizyczny dialog z sufitem wymyślił sobie tylko po to, żeby zagłuszyć uczucie kompletnego zagubienia i paniki, jakie budziła w nim myśl o tym, że jeśli nie zdoła kontynuować poszukiwań nieznajomej, to nie będzie miał już w życiu nic do roboty.Dławiło go w gardle, jak niegdyś w dzieciństwie, kiedy go łajano, a on ze wszystkich sił bronił się przed płaczem, wytrzymywał najdłużej, jak mógł, aż wreszcie łzy tryskały mu z oczu, zupełnie tak samo jak w tej chwili.Odsunął talerz, położył głowę na splecionych rękach i płakał, wcale się tego nie wstydząc, przynajmniej tym razem nie było nikogo, kto mógłby się z niego śmiać.W takich przypadkach sufity są bezradne, mogą tylko czekać, aż burza minie, strapiona dusza da upust żalom, a ciało się zmęczy.Tak też się stało i tym razem.Po kilku minutach pan José poczuł się lepiej, szybko otarł łzy rękawem koszuli i wziął się za zmywanie.Miał przed sobą całe wolne popołudnie i nic do roboty.Pomyślał, że może odwiedzi starszą panią z parteru i przynajmniej opowie jej o wszystkim, lecz doszedł do wniosku, że nie warto, powiedziała wszystko, co wiedziała, a w dodatku mogłaby zapytać, po jakie licho Archiwum Główne zadaje sobie tyle trudu z powodu zwykłego szarego człowieka, jakiejś nic nie znaczącej kobiety, on zaś nie może okazać się na tyle głupi i bezwstydny, żeby powiedzieć, że dla Archiwum Głównego Akt Stanu Cywilnego wszyscy są równi, wszak słońce jednako wszystkim świeci, starym ludziom lepiej nie mówić pewnych rzeczy, jeśli nie chcemy, żeby nas wyśmiali.Pan José wziął z kąta kilka starych czasopism, z których wprawdzie już powycinał wiadomości i zdjęcia, ale zawsze coś mogło umknąć, poza tym może warto zwrócić uwagę na wzmianki o ludziach, którzy mają zadatki na to, by w przyszłości wkroczyć na trudną drogę sławy.Wracał więc do swojej kolekcji.Najmniej ze wszystkich zdziwił się kustosz.Przyszedł jak zwykle w porze, kiedy wszyscy już pracowali na swoich miejscach, jakieś trzy sekundy postał obok pana José, ale nic nie powiedział.Pan José spodziewał się, że zapyta go o przyczynę wcześniejszego powrotu z urlopu, lecz on wysłuchał jedynie wyjaśnień kierownika, po czym odprawił go szybkim ruchem prawej dłoni, w której palce wskazujący i środkowy były wyprostowane i złączone, reszta zaś nieco zgięta, co w kodzie migowym Archiwum oznaczało, że nie chce słyszeć ani słowa więcej na ten temat.Próbując uporządkować sprzeczne myśli spowodowane najpierw obawą przed pytaniami, potem zaś ulgą, że zostawiono go w spokoju, pan José starał się skupić na pracy, jako że referent położył mu na biurku dwadzieścia zgłoszeń urodzin, które należało przepisać na karty, a te z kolei włączyć w porządku alfabetycznym do kartoteki pod barierką.Było to zadanie proste, lecz odpowiedzialne, a dla pana José, jeszcze słabego na ciele i duchu, miało tę zaletę, że mógł je wykonać na siedząco.Błędy kopistów należą do gatunku trudno wybaczalnych, nie może on po prostu powiedzieć, Zamyśliłem się, gdyż to by znaczyło, że myślał nie wiadomo o czym, zamiast skupić uwagę na nazwiskach i datach, których doniosłość bierze się stąd, że dzięki nim istnienie realne staje się istnieniem legalnym.Szczególnie ważne jest imię i nazwisko noworodka.Zwykła pomyłka, choćby zmiana pierwszej litery, może sprawić, że karta nie tylko trafi w niewłaściwe miejsce, ale co gorsza może zostać ulokowana w jakiejś bardzo odległej szufladce, co nie powinno dziwić, jako że w Archiwum Głównym Akt Stanu Cywilnego figuruje mnóstwo nazwisk, jeżeli nie wszystkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]