[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale bez odpocznienia, w żarze gorączki, żądza ciągnęła go niby rozhukanego konia ku szczelnie zamkniętymwieżycom, które dzierżyły w zamknięciu królową.Koń i jezdziec kruszyli się o mury z kamienia; ale wraz koń ijezdziec podnosili się i podejmowali na nowo tę samą gonitwę.6Izolt, kochanko, Izolt, przyjaciółko,W tobie ma śmierć, w tobie życie.( Przeł.Z.Czerny)16Poza szczelnie zamknionymi wieżycami Izold Jasnowłosa usycha także, jeszcze bardziej nieszczęśliwa.Wśródobcych, którzy ją śledzą, trzeba jej cały dzień udawać śmiech i wesele, w nocy zaś trzeba jej trwać nieruchomowyciągniętej przy boku króla Marka i przezwyciężać drgania członków i dreszcze gorączki.Chce uciekać kuTristanowi.Zdaje się jej, że wstaje i biegnie aż do drzwi; ale na ciemnym progu zdrajcy ustawili wielkie kosy:wyostrzone i złośliwe klingi chwytają w przechodzić delikatne kolana.Zdaje się jej, że pada i że z podciętychkolan tryskają dwie czerwone fontanny.Niebawem kochankowie pomrą, jeśli ich nikt nie wspomoże.I któż ich wspomoże, jeżeli nie Brangien? Zniebezpieczeństwem życia przemknęła się do domu, gdzie Tristan usycha.Gorwenal otwiera jej uradowany, aona, aby ocalić kochanków, uczy Tristana podstępu.Nie, pany miłościwe, nigdy, nigdy nie słyszeliście pewnie gadki o piękniejszym podstępie miłosnym.Pod zamkiem tyntagielskim rozciągał się sad rozległy i ubezpieczony silną palisadą.Piękne drzewa rosły tambez liku, brzemienne owocami, ptactwem i pachnącym gronem.W miejscu najbardziej oddalonym od zamku,tuż obok kołów palisady, wznosiła się wysoka i prosta sosna, której krzepki pień dzwigał szerokie gałęzie.U jejstóp tryskało żywe zródło: woda rozlewała się zrazu szeroką płachtą, jasna i spokojna, okolona cembrowaniem zmarmuru; potem ujęta w dwa ciasne brzegi, pomykała przez sad i, wnikając w samo wnętrze zamku, biegłaprzez komnaty niewiast.Otóż każdego wieczora Tristan za radą Brangien strugał misterne kawałki kory i małe gałązki.Przeskakiwałostre pale i przybywszy pod sosnę rzucał drewienka do zródła.Lekkie jak piana płynęły i toczyły się z wodą, zaśw komnatach niewieścich Izold śledziła ich przybycie.Natychmiast, w owe wieczory, kiedy Brangien zdołałaoddalić króla Marka i zauszników, Izolda śpieszyła do przyjaciela.Przybywa, zwinna i trwożna zarazem, śledząc przy każdym kroku, czy zausznicy nie zasadzili się za drzewami.Ale skoro Tristan ją zoczył, z otwartymi ramionami rzuca się ku niej.Wówczas chroni ich noc i życzliwy cieńwielkiej sosny. Tristanie rzekła królowa czyż żeglarze nie upewniają, że zamek tyntagielski jest zaczarowany i żeczarnoksięską mocą, dwa razy do roku, w zimie i w lecie, ginie i znika oczom? Teraz tak zginął.Czyż nie tu jestów zaczarowany sad, o.którym mówią opowieści harfiarzy: mur z powietrza zamyka go ze wszystkich stron;kwitnące drzewa, ziemia pachnąca; bohatyr żyje w nim nie starzejąc w ramionach swej miłej i żadna wroga siłanie może skruszyć muru z powietrza?Już na wieżach tyntagielskich ozwały się trąby strażników zwiastujące świt. Nie rzekł Tristan mur z powietrza już rozpękł się oto i nie jest ci to sad zaczarowany.Ale jednego dnia,miła, pójdziemy społem w kraj szczęśliwy, z którego nikt nie wraca.Tam wznosi się zamek z białego marmuru;w każdym z tysiąca okien błyszczy zapalona świeca, w każdym rybałt gra i śpiewa melodię bez końca.Słońcenie świeci tam; ale nikt nie żałuje jego światła: to szczęśliwy kraj %7ływych.Ale na szczycie wież tyntagielskich brzask oświeca wielkie ciosy kładzione w szachownicę z zieleni i lazuru.Izolda odzyskała wesele; podejrzenie króla Marka rozprasza się; zasię przeciwnie, zdradliwcy odgadują, iżTristan znowu zdybał się z królową.Ale Brangien sprawuje czaty tak dobrze, iż śledzą na próżno.Wreszcie diukAndret, niech go Bóg pohańbi, rzekł do towarzyszów: Panowie, zasięgnijmy rady u Frocyna, garbatego karła.On zna siedm sztuk, magię i wszystkie rodzaje czarów.Umie przy urodzeniu dziecka zbadać tak dobrze siedm planet i bieg gwiazd, że opowiada z góry wszelkiewypadki życia.Odsłania mocą czartowskich znaków wszystkie rzeczy tajemne.On nas pouczy, jeśli zechce, ozdradach Izoldy Jasnowłosej.W nienawiści swej do krasy i dzielności mały, zły człowieczek nakreślił czarodziejskie znaki, odmówił zaklęcia,zważył bieg Oriona i Lucyfera i rzekł: %7łyjcie w weselu, mili panowie; tej nocy zdołacie ich pochwycić.Zaprowadzili go przed króla. Panie rzekł czarnoksiężnik każ, niech twoi łowczowie założą smycze ogarom i okułbaczą konie; oznajm, iżsiedm dni i siedm nocy będziesz żył w boru na łowach.Możesz mnie powiesić na widłach, jeśli tej nocy jeszczenie usłyszysz, jakie pogwarki wiedzie Tristan z królową.Król wbrew sercu usłuchał.Skoro noc zapadła, zostawił łowczych w lesie, wziął karła za siebie na siodło iwrócił do Tyntagielu.Przez wiadome sobie wejście wszedł do sadu, karzeł zaś zaprowadził go pod wielką sosnę. Miły królu, trzeba ci wejść na gałąz.Zabierz z sobą łuk i strzały; zdadzą ci się może.I sprawuj się cichutko;nie będziesz czekał długo. Idz precz, psie Nieczystego! odparł Marek.I karzeł odszedł uprowadzając konia.Prawdę powiedział: król nieczekał długo.Tej nocy błyszczał jasny i piękny księżyc.Ukryty w gałęziach król ujrzał siostrzeńca, jak skaczeprzez ostre pale.Tristan przyszedł pod drzewo i rzucił w wodę wióry i gałązki.Ale kiedy rzucając je nachylił sięnad zródłem, ujrzał odbity w wodzie obraz króla.Ach, gdyby mógł zatrzymać pomykające gałązki! Ale nie,biegną chyżo przez sad.Tam, w komnatach niewieścich, Izolda śledzi ich zjawienie: już, bez ochyby, widzi je,nadbiega.Niech Bóg ma kochanków w swej pieczy!Nadchodzi.Siedząc nieruchomo Tristan patrzy na nią i słyszy wśród gałęzi szelest grotu napinającego cięciwęłuku.17Nadchodzi, zwinna a ostrożna wszelako, jako zwykła. Co to takiego? pomyślała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]