[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez słowa okrążyli wzgórze, zmierzającku południowemu stokowi, gdzienajłatwiej było się na nie wspiąć.Ujego podstawy Jon ujrzał martwegokonia, na wpół pogrzebanego w śniegu.Wnętrzności wypełzały z jego brzuchaniczym zamarznięte węże, a jednej nogibrakowało.Wilki - pomyślał wpierwszej chwili Jon, był jednak wbłędzie.Wilki zwykły zjadać sweofiary.Na stoku walało się więcej końskichtrupów o powykrzywianych groteskowonogach i ślepych oczach wpatrującychsię w śmierć.Dzicy oblezli je niczymmuchy, zdzierając z nich siodła, uzdy,juki i zbroje, a także rąbiąc martwezwierzęta kamiennymi toporami.- Na górę - rozkazał GrzechoczącaKoszula.- Mance czeka na szczycie.Pod pierścieniowym murem zsiedli zkoni, by przecisnąć się przez nierównąszczelinę między kamieniami.Nazaostrzone paliki, którymi StaryNiedzwiedz zabezpieczył wszystkiewejścia, nadziany był trup brązowego,kudłatego konika.Próbował sięwydostać na zewnątrz, nie wejść dośrodka.Po jezdzcu nigdzie nie byłośladu.Dalej było coraz gorzej.Jon nigdy wżyciu nie widział różowego śniegu.Wiatr szarpałjego ciężką baranicą.Krukiprzelatywały z jednego końskiego trupana drugiego.Czy to dzikie ptaki czynasze? Jon nie potrafił odpowiedziećna to pytanie.Zastanawiał się, gdzie jestteraz biedny Sam.I czym jest.Pod butami chrzęściła mu skorupazamarzniętej krwi.Dzicy odarli zabitekonie ze wszystkiego.Zerwali im nawetpodkowy.Kilku przerzucałoodnalezione juki w poszukiwaniużywności i broni.Jon minął jednego zpsów Chetta, czy raczej jego szczątki,leżące w błotnistej kałuży na wpółzamarzniętej krwi.Na drugim końcu obozu kilka namiotówstało jeszcze.Tam właśnie znalezliMance a Raydera.Pod płaszczem zczarnej wełny łatanym czerwonymjedwabiem nosił czarną kolczugę ifutrzane spodnie, a na głowie miałwielki hełm z brązu i żelaza, ozdobionyna skroniach kruczymi skrzydłami.Był znim Jarl i Harma Psi Aeb, a także Styroraz Varamyr Sześć Skór ze swymiwilkami i cieniokotem.Mance obrzucił Jona zimnym,złowrogim spojrzeniem.- Co ci się stało w twarz?- Orell próbował wydziobać mu oko -wyjaśniła Ygritte.- To jego pytałem.Czyżby stracił język?Może powinienem mu go wyciąć.Tooszczędzi nam dalszych kłamstw.Magnar Styr wydobył długi nóż.- Myślę sobie, że chłopak będziewidział jaśniej, kiedy zostanie mu tylkojedno oko.- Chcesz je zachować, Jon? - zapytałkról za Murem.- Jeśli tak, to powiedzmi, ilu ich było.Tym razem spróbujpowiedzieć prawdę, bękarcie zWinterfell.Jonowi zaschło w gardle.- Mój panie.o co.- Nie jestem twoim panem - warknąłMance.- A o co pytam, powinno byćjasne.Twoi bracia zginęli.Ilu ich było?Jona nadal dręczył ból, a śnieg nieprzestawał sypać.Trudno mu byłomyśleć. Musisz spełnić wszystkie ichpolecenia.Tak powiedział mu Qhorin.- Było nas trzystu - wykrztusił, choćsłowa więzły mu w gardle.- Nas? - zapytał ostrym tonem Mance.- Ich.Było ich trzystu.- Półrękipowiedział wszystkie polecenia.Todlaczego czuję się jak tchórz? -Dwustu z Czarnego Zamku i stu z WieżyCieni.- Ta piosenka jest prawdziwsza od tej,którą zaśpiewałeś w moim namiocie.-Mance popatrzył na Harmę Psi Aeb.-Ile koni znalezliście?- Więcej niż sto - odparła potężniezbudowana kobieta - ale mniej niżdwieście.Na wschodzie pod śniegiemleżą dalsze trupy.Trudno powiedzieć,ile ich jest.Za jej plecami stał mężczyzna, którytrzymał w rękach tyczkę z psią głową,tak świeżą, że wciąż jeszcze płynęła zniej krew.- Nie trzeba było mnie okłamywać,Jonie Snow - odezwał się Mance.- Wiem.wiem o tym.Co mógł powiedzieć?Król dzikich przyjrzał się jego twarzy.- Kto tu dowodził? Mów prawdę.Czyto był Rykker? Smallwood? Na pewnonie Wythers, on jest zbyt słabowity.Dokogo należał ten namiot?Powiedziałem zbyt wiele.- Nie znalezliście jego ciała?Harma żachnęła się, buchając z nozdrzymrozną wzgardą.- Ależ durnie z tych czarnych wron.- Jeśli jeszcze raz odpowiesz mipytaniem, oddam cię Lordowi Kości -zapowiedziałMance Rayder, podchodząc do Jona.-Kto tu dowodził?Jeszcze jeden krok - pomyślałmłodzieniec.Tylko o stopę bliżej.Przesunął dłoń w stronę rękojeściDługiego Pazura.Jeśli będę trzymałjęzyk za zębami.- Jeśli sięgniesz po ten bastardowymiecz, to zetnę ci twój łeb, nim zdążyszwydobyć broń z pochwy - zagroziłMance.- Zaczynam już tracić do ciebiecierpliwość, wrono.- Powiedz to - nalegała Ygritte.-Ktokolwiek to był, i tak już nie żyje.Wykrzywił twarz tak bardzo, że pękłaskorupa zamarzniętej krwi na policzku.To zbyt trudne - pomyślał zrozpaczonyJon.Jak mam udawać renegata, niestając się nim? Qhorin mu tego niepowiedział.Drugi krok zawsze jednakjest łatwiejszy od pierwszego.- Stary Niedzwiedz.- Ten staruch? - W głosie Harmy dałosię słyszeć niedowierzanie.- Przybył tuosobiście? Kto w takim razie dowodziw Czarnym Zamku?- Bowen Marsh.Tym razem Jon odpowiedziałnatychmiast. Musisz spełnić wszystkieich polecenia.Mance wybuchnął śmiechem.- To znaczy, że wojna jest wygrana.Bowen znacznie lepiej zna się naliczeniu mieczy niż na robieniu z nichużytku.- Dowódcą był Stary Niedzwiedz -ciągnął Jon.- To wzgórze jest wysokie idobrze umocnione, a on jeszcze jewzmocnił.Wykopał doły i umieścił wnich pale, zgromadził zapasy żywności iwody.Był gotowy na.-.moje przyjście? - dokończył ManceRayder.- Tak, to prawda.Gdybym byłna tyle głupi, by szturmować towzgórze, miałbym szczęście, tracąctylko pięciu ludzi na każdą zabitąwronę.- Zacisnął mocno usta.- Alekiedy umarli chodzą, mury, pale imiecze nic nie znaczą.Zumarłymi nie da się walczyć, JonieSnow.Nikt nie wie tego nawet wpołowie tak dobrze jak ja.- Podniósł wzrok ku ciemniejącemuniebu.- Możliwe, że wrony pomogłynam, nawet o tym nie wiedząc.Zastanawiałem się, dlaczego niespotkały nas żadne ataki.Niemniejmamy do pokonania jeszcze trzysta mil,a robi się coraz zimniej.Varamyrze, każswoim wilkom obwąchać okolicę.Niechcę, żeby zaskoczyły nas upiory.MójLordzie Kości, wzmocnij dwukrotniewszystkie patrole i dopilnuj, żebywszyscy mieli pochodnie i krzesiwa.Styrze, Jarlu, wyruszycie z pierwszymbrzaskiem.- Mance - nalegał GrzechoczącaKoszula.- Chcę dostać parę wronichkości.Ygritte zasłoniła sobą Jona.- Nie można zabić człowieka za to, żeskłamał, by chronić tych, co byli jegobraćmi.- Nadal nimi są - oznajmił Styr.- Nieprawda - sprzeciwiła się Ygritte.-Nie zabił mnie, chociaż mu kazali.IwykończyłPółrękiego, wszyscy to widzieliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]