[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W mieście, podczas weekendu, były ich zawsze całe hordy.Masa żołnierzy, w większości z Ruger, przebywała w Kaimuki, na Waialae, w dzielnicy przemysłowej.Natomiast powyżej Waialae zaczynał się jakby inny świat.Bogacze (nie mógł się odzwyczaić od nazywania bogaczami wyższej klasy średniej z Wilhelmina Rise i Maunalani Heights, choć Alma często usiłowała mu to wyperswadować), bogacze niechętnie widzieli tam żołnierzy.To była jedna z przyczyn, że tak mu się tam podobało.Nigdy nie mógł się dość nadziwić, jakim sposobem Alma zdołała się tam dostać.Oczywiście nikt nie miał pojęcia, gdzie pracuje.Wszyscy troje, Alma, Georgette i on (Georgette, jeżeli nawet miała jakichś znajomych mężczyzn, nigdy nie sprowadzała ich do domu), często siadywali i za­śmiewali się z tego serdecznie - z tego, że są właśnie tutaj i w tym domu.Czynsz musiał masę kosztować obie dziewczyny.Alma nigdy nie powiedziała ile, ale domyślał się, że jest wysoki.Alma przyznawała, że jest wysoki, lecz był to jedyny luksus, którego nie chciała sobie odmówić pomimo oszczędzania.Ano, mogła sobie na to pozwolić.Dostała ten domek przez panią Kipfer.Pani Kipfer miała stosunki, miała przyjaciół w Honolu­lu.Nikt nie wiedział, kim ani czym oni są, ale ich miała.A Alma, to znaczy Lorene, była jej ulubienicą.Alma zawsze mogła od niej uzyskać jeden czy drugi dzień zwolnienia na każde żądanie, bo pani Kipfer nie chciała, żeby jej primabalerina przychodziła do pracy zmęczona i wyczerpana.Ilekroć Alma dostała w ten sposób wolny wieczór, dzwoniła do Prewa, do koszar, a on łapał jakiś wóz jadący do miasta, a potem brał taksówkę i jechał prosto do domku.Jeżeli nie miał przy sobie pieniędzy, wchodził do środka jak pierwszy lepszy żonaty urzędnik wracający z pracy i przynosił je stamtąd kierowcy.Alma zawsze budziła go wcześnie, tak że miał aż nadto czasu, by zdążyć na apel poranny, i gotowała mu śniadanie.Lubiła tak wstawać i gotować mu śniadanie, zanim odjechał.Czasami nawet Georgette wstawa­ła i jadła razem z nimi psiocząc z humorem, że obudzono ją tak wcześnie, ale to wszystko miało rodzinny charakter.Opowiedział im o drużynie boksers­kiej, o „Dynamicie" i o Obróbce.Alma z nieledwie religijną pieczołowitoś­cią nastawiała zawsze budzik, choćby byli nie wiedzieć jak pijani.Było coś żoninego w tym, jak pilnowała, żeby się nie zagadał przy śniadaniu i nie spóźnił na poranny autobus.Jednakże najbardziej lubi! te soboty, kiedy przyjeżdżał sam, otwierał drzwi swoim kluczem i mógł się rozgościć w domu.Kiedy w sobotę wracała z pracy, zazwyczaj już spał w dużym podwójnym łóżku w jej pokoju.Tarmosiła go wtedy, dopóki się nie obudził, wyciągała go do salonu i mieszała dla nich obojga koktajle, zanim poszli do łóżka.Albo po prostu wślizgiwała mu się pod kołdrę i budziła go „na przyjęcie", jak to zawsze nazywała.Wtedy mówiła mu, jak bardzo go kocha, jak bardzo go po­trzebuje, jak strasznie go potrzebuje - nawet się nie domyśla.Ano, i ona jest mu potrzebna, i nawet nie wie jak bardzo.Tak, ale ta potrzeba nie jest w nim równie silna.Jemu właściwie jest obojętne, czy będzie tak, czy owak.W gruncie rzeczy wcale jej tak nie potrzebuje jak ona jego, byleby mógł tu bywać.Ha, to jej się tylko wydaje.On potrzebuje jej bardziej, niż ona może kiedykolwiek potrzebować jego.Bez tego sanktuarium już dawno by go złamali Obróbką.No, ale gdyby on wiedział.Ba, ale gdyby ona wiedziała.Nieczęsto przeradzało się to w kłótnię, ale czasem tak.Okazywało się, że żadne z nich nie będzie nigdy wiedziało - a przez cały czas musiał ogromnie uważać, żeby nie popełnić błędu w ocenie.Miał na to pod dostatkiem również i inne sposobności.Prawie każdego dnia, który tam spędzał, nadarzały się co najmniej dwie okazje do popełnienia takiego błędu.Nic mu to jednak nie szkodziło i żadna z tych okazji nie była niebezpieczna aż do ich pierwszego wspólnego pokazania się publicznie.Nie miał specjalnej ochoty, żeby się gdzieś wybrać.Stał się ogromnym domatorem.Był to jej pomysł, żeby gdzieś iść.Powiedziała, że chce się nim popisać.Przed wyjściem z domu wręczyła mu dwie dwudziestki i pojechali do Lau Yee Chaia.Nie był tam nigdy przedtem.Poszło na to całe czterdzieści dolarów.Ale było warto.Bawili się wyśmienicie.Alma była doskonałą danserką, za dobrą dla niego.Powiedziała, że go poduczy w domu.Dopiero w drodze powrotnej, w taksówce, po wydaniu tych jej czterdzies­tu dolarów, uświadomił sobie z lekkim wstrząsem, że jest utrzymankiem, i to już od jakiegoś czasu.Można by go nawet nazwać alfonsem przy pewnej elastyczności stosowania tego terminu, aczkolwiek nie zmuszał jej do pracy.Najpierw poczuł się poniżony, aż coś go ścisnęło w dołku, lecz kiedy to przeanalizował, uświadomił sobie, że wcale nie czuje się inaczej, że nadal jest tym samym człowiekiem.„A więc to jest tak - być utrzymankiem?" - zapytał siebie.Trochę się zląkł i zawstydził, że wcale nie czuje się inaczej.Uważał, że powinien czuć się zupełnie innym.Dopiero kiedy wrócili do domu i wyszli na taras, w świeżość nocnego powietrza, jeszcze w swych wizytowych strojach (Alma wzięła jego miarę i wybrała mu, i kupiła ubranie), i stali spoglądając na pasma białych świateł w dolinie Palolo i na wzgórzach St.Louis Heights, na reflektory oświetlające po lewej „Royal" i na czerwone, niebieskie, zielone i żółte kwiaty neonów wśród białych pasów światła wyznaczających Waikiki, skąd właśnie przyjechali - dopiero wtedy poprosi! znowu, żeby została jego żoną.Może uważał, że w ten sposób będzie mniej utrzymankiem.Widocznie zawsze musiał prosić o jej rękę na tym tarasie.Taras i widok z niego najwyraźniej tak go usposabiały.Kiedy ją prosił, doznał wspaniałego rozkosznego uczucia, że posyła w diabły wszelkie konsekwencje, a jedno­cześnie jakiś cichy głos w głębi mózgu mówił mu, że ponieważ nie robił tego zbyt często, może mu to ujść bezkarnie i bez żadnego ryzyka, skoro bywa tu już od tak dawna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl