[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy weszli, płatnerz natychmiast odłożył robotę izaprowadził gości do wnętrza pomieszczenia, w którym na stelażach wisiały setki mieczy i floretów -znacznie więcej niż straż mogłaby kiedykolwiek zniszczyć lub pogubić.Ekonomiczna stronaintrygowała Walliego, ale być może jednym z błogosławieństw Zwiata było, że nie miał onekonomistów.Jednak w tym miejscuczuło się handlową atmosferę, którą uznał za znajomą, a w związku z tym - wygodną.Athinalani wiedział, jaki miecz ma zmienić właściciela.Szacunek okazywany jego właścicielowi byłwyraznie nowym i miłym dla Nnanjiego doświadczeniem.- Po tej stronie rzeki nie znajdzie zbytu na takie cudeńko, powiedział płatnerz, ale jeśli walecznyczeladnik życzy sobie sprzedać go szybko, to on proponuje mu trzysta sztuk złota.Nnanji tylko sapnął i powiedział: "Załatwione".To odpowiadało Walliemu - jeden drogocenny miecz, o który trzeba się było martwić, to całkiemdosyć.Pokazał szafir i zapytał płatnerza o radę w sprawie spieniężenia kamienia.Athinalani cieszył sięz każdej okazji przysłużenia się nosicielowi siódmego miecza Chioxina i zgodził się przehandlować dlaniego klejnot w mieście.Wybierania nowego miecza zabrało trochę czasu, dyskutowali o długości,ciężarze, sprężystości, ostrzu, kantowaniu i stali.Nnanji słuchał z szeroko otwartymi oczami nasiąkając informacjami.Wallie był zafascynowany całątą wiedzą, którą wygrzebał, a której dwa dni temu nie było w jego umyśle - najwyrazniej Shonsu znałrównie dobrze szermierczą teorię jak praktykę.Athinalani był zachwycony spotkaniem klienta o takiejwiedzy.Potem Wallie próbował zmienić temat.Stal nie była jego specjalnością, ale inżynier chemik musiwiedzieć co nieco o zachowaniu się żelaza i węgla w postaci skrystalizowanej, więc zaczął rozmowę ohartowaniu i kuciu.Płatnerz stał się podejrzliwy, jego twarz pociemniała - szermierz naruszał sutry itajemnice innego zawodu.Więc Wallie wycofał się szybko i dobry nastrój wrócił.Nareszcie udało im się znalezć miecz dla Nnanjiego, z którego zadowoleni byli wszyscy trzej -jednakchłopak nie chciał rozstać się ze starym.Gdy Wallie dosyć dokładnie wykazał jego wady, Nnanjizgodził się z nim i w końcu przyznał się, że ma młodszego brata, którego zamierza wciągnąć do straży,gdy tylko sam osiągnie trzeci stopień i uzyska prawo przyjęcia podopiecznego.Wallie wiedział, że jeśliTarru będzie miał cokolwiek do powiedzenia w tej sprawię, nigdy się to nie stanie, a w każdym razieNnanji nie zostanie tu dość długo, by sprawy dopilnować.Ale to już nie był kłopot Walliego, więc dałtemu spokój.Potem przyszła kolej na florety.Szermierzowi potrzebna jest tępa broń o takich samych gabarytachjak jego własny miecz.Athinalani przewidział tę sprawę gdy chodziło o miecz Chioxina i już nad tympracował.Zapamiętał długość i wagę zadziwiająco dokładnie.Obiecał, że floret będzie gotowy do zachodu słońca.Jako nieoficjalny bankier straży dał obydwuswoim klientom zaliczkowo trochę pieniędzy ze skórzanej torby, która służyła mu jako podręczna kasa.Za te pieniądze Wallie nabył od razu osełkę.To wszystko było zabawne niczym turystyczna wycieczka.Wallie obiecał sobie, że jeszcze tu wrócina kolejne pogawędki z płatnerzem.Szermierze zatrzymali się w drzwiach, podczas gdy Athinalanizajął się polerowaniem nowego miecza Nnanjiego - bardzo dbał, by wyroby opuszczające jegowarsztat były w jak najlepszym stanie.Wallie ustalił, że obiad mają spożywać w tym miejscu co śniadanie.- W porządku - powiedział.- Poruszam się wolniej niż ty, więc pójdę już teraz.Zjedz z przyjaciółmi ispotkamy się potem.Muszę zamienić słowo z czcigodnym Tarru.Nnanji, ze swoim starym mieczem na plecach i nowym zapakowanym wraz z floretem w torbieprzystosowanej do przenoszenia pod pachą, szedł wielkimi krokami do koszar, głęboko zamyślony.Nowy miecz musi zostać wręczony - kogo mógłby o to poprosić? To była ważna tradycja, chociaż sutrynie podkreślały jej wagi.Podobnie jak w sprawie z drapaczami.Briu wyjaśnił mu, że do wprowadzenia do zawodu potrzebaprzynajmniej dwóch szermierzy.Jednego, który będzie jego mentorem, drugiego, który wręczy mupierwszy miecz.Ale szermierze rozciągnęli tę praktykę na wszystkie miecze, nawet na te, któreczłowiek kupi sobie albo zdobędzie zabijając przeciwnika , zanim się go nałoży, musi go wręczyćprzyjaciel.Przyjaciel.Nie mentor.Kto?Oczywiście mógł poprosić któregoś z Drugich, powiedzmy, Darakajiego albo Fonddinijego, inormalnie nie zawahałby się, ale oni przy śniadaniu spoglądali na niego nieprzyjaznie.Briu wycofałswoje zarzuty, ale fetor pozostał, a wszyscy zazdrościli mu nowego, wspaniałego mentora.Jeślipoprosi Darakajiego - albo Fonddinijego - mogą odmówić.Jeśli odmówi jeden, to samo zrobiąpozostali.Co wtedy?Zastanawiając się nad sprawą, Nnanji dotarł do ,jednego z tylnych wyjść z koszar właśnie w chwili,gdy wyszli z nich adept Briu i szermierz Landinoro i ruszyli w górę po schodach.To była odpowiedz -przynajmniej Briu, jako jedyny w całej w straży, nie mógł teraz publicznie nazwać go tchórzem.Nnanjizastąpił im drogę i wygłosił pozdrowienie.Jego gest był równoznaczny z zaproponowaniem zgody.- Adepcie - zaczął Nnanji.To było dziwne, nie zwracać się do Briu "mentorze".- Chciałem prosić cięo przysługę.Briu spojrzał na niego zimno , zerknął na miecz pod pachą chłopca, a potem zwrócił się doLandinoro.- Nie brakuje mu zuchwałości, co? - powiedział.Trzeci krzywiąc się potrząsnął głową.Briu wyciągnął rękę i Nnanji z nadzieją podał mu miecz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]