[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czerwony promień przeciął nogi pirata tuż podkolanami.Togorianin padł, rycząc z bólu.Tymczasem nadbiegali jego kompani.Clat Ha w panicechwyciła swój blaster i otworzyła ogień.Jeden z piratówzawył dziko.Ogromny kieł wypadł mu z paszczy wprost napodłogę.Krew chlusnęła strumieniem.Pozostali odpo-wiedzieli ogniem.Oui-Gon uniknął zręcznie dwóch wy-strzałów, po czym użył swego miecza, by uniknąć trzechnastępnych.Clat Ha upadła, krzycząc z wściekłości.Była dzielnąwojowniczką, ale musiała stawić czoło dwudziestu piratom.Oui-Gon poprzysiągł sobie bronić dziewczyny do ostatniejkropli krwi.Drzwi prowadzące na mostek były zamknięte nagłucho i gorące, jakby wewnątrz za nimi szalał pożar.Obi-Wan odczuł ten żar na własnej skórze, kiedy z rozpędupróbował je otworzyć.Nie zwracając jednak uwagi naból, wciskał palce pod framugę, aby powstała choć naj-mniejsza szczelina.Kiedy ciśnienie powietrza po obu stro-nach drzwi się wyrówna, łatwiej będzie pociągnąć je iotworzyć.- To na nic - pokręcił głową Si Treemba.- Drzwi sąrozpalone.Wygląda na to, że mostek już płonie.Obi-Wan odwrócił się nagle.Któryś z togoriańskichpocisków musiał trafić prosto w to pomieszczenie.Gdybyjednak był to ogień z jakiegoś ciężkiego miotacza albotorpeda protonowa, nie skończyłoby się na zwykłympożarze.Być może został uszkodzony kadłub statku.Awtedy.Lepiej nie otwierać tych drzwi.Za nimi może być pożaralbo coś znacznie gorszego.Otwarta dziura, przez którąucieka powietrze.A jednak Obi-Wan pamiętał spojrzenie Qui-Gona wchwili, gdy Jedi prosił go o pomoc.Nie mógł go zawieść tymrazem!Wielkim wysiłkiem woli opanował się, by użyć Mocy.Jeżeli wyczuje mechanizm zamka, nie będzie trzeba wielefizycznej siły, by go zmusić do posłuszeństwa.Ale co potem? Jeśli otworzy drzwi, może zostać wessany wprzestrzeń albo trujący dym wypełni całe pomieszczenie lubteż ogień rozprzestrzeni się błyskawicznie po statku iwszyscy zginą w płomieniach.A jednak nie miał wyboru, l nie mógł też zbyt długozwlekać.Skupił całą uwagę na mechanizmie i w chwilę potemdrzwi uchyliły się leciutko.Natychmiast odrzucił go straszny podmuch.Powietrzeuciekało na zewnątrz.Stracił oddech.Ostatkiem sił chwyciłsię framugi, inaczej zostałby wypchnięty w próżnię kosmosu.Nic więcej nie był w stanie zrobić.Si Treemba kurczowotrzymał się krawędzi pulpitu sterowniczego.Było tak, jak przypuszczał: mostek został zaatakowany zciężkiej broni.Nieco powyżej luku widokowego widniałaniewielka okrągła dziura, przez którą uciekało powietrze.- Muszę to czymś zatkać! - krzyknął Obi-Wan do SiTreemby.Zanim jednak zdołał się ruszyć, przyjaciel podjął roz-paczliwą wędrówkę przez mostek.Od pulpitu do pulpitu,chwytając się po drodze wszystkiego, co mogło dać choćbychwilowe oparcie, z uporem zmierzał w stronę dziury.Obi--Wan nie mógł ani go powstrzymać, ani w żaden sposóbpomóc.Gdyby na mgnienie oka puścił się framugi, byłoby ponim.Si Treemba sięgnął po kompas sferyczny - mały okrągłyprzedmiot, który w sam raz nadawał się do zatkania otworu.Urządzenie nie było niezbędne na statku.Trzymano je nawypadek zniszczenia lub awarii głównego komputera.Walcząc z przerazliwym wichrem, Arconianin dotarł namiejsce i umieścił kompas w otworze.Próżnia natychmiastzassała gładką powierzchnię urządzenia.Wiatr ustał.- Dobra robota! - krzyknął Obi-Wan, biegnąc w stronękonsoli pilota.Kapitan i jego zastępca siedzieli przypięci pasami doswoich foteli.Zapadli w śpiączkę z braku powietrza.Jesz-cze chwila i udusiliby się.%7ładen z nich nie odzyskał przyto-mności.W pokoju było gorąco.Ogień pirackich miotaczyprzeszedł przez cały terminal nawigacyjny.Większość me-talowych części uległa stopieniu.Jednak ze względu nabrak powietrza pożar się nie rozprzestrzenił.Obi-Wan położył nieprzytomnego kapitana na podłodze.Przyjrzał się panelowi sterowania.Było tam mnóstwoprzycisków i światełek, ale nie miał pojęcia, do czego służą.Przez moment stał oszołomiony, nie wiedząc, co robić.Wyjrzał przez luk widokowy.Monument był otoczony przez statki Togorian.Ciężkikrążownik przerobiony na statek wojenny, zbliżał się nie-bezpiecznie i można było się obawiać, że staranuje ich samąswoją masą.Czerwone światełko na konsoli mrugnęło jakby porozu-miewawczo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]