[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek ten miał dwie głowy, tak samo jak olbrzym z opowieści zamieszczonej w Cudach Urth i nieba.Odruchowo chwyciłem za rękojeść miecza i wyciągnąłem go z po­chwy, a wówczas jedna z głów roześmiała się głośno.Nigdy przedtem ani potem nie zdarzyło mi się spotkać kogoś, kto zareagowałby w ten sposób na widok tego śmiercionośnego ostrza.- Czego się boisz? - zapytał mężczyzna.- Z tego, co widzę, jesteś równie dobrze wyposażony jak ja.Jak się nazywa twój przyjaciel?Zdumienie nie przeszkodziło mi docenić jego śmiałości.- Terminus Est - odparłem i ustawiłem miecz w taki sposób, aby mógł odczytać napis na ostrzu.- „Tędy przebiega linia podziału".Dobre, nawet bardzo dobre, szczególnie tu i teraz, gdyż nasz czas istotnie oddziela stare od nowego.Jeżeli chodzi o mojego przyjaciela, to nazywa się Piaton, co, obawiam się, nie znaczy nic wielkiego.Z pewnością jest gorszym sługą niż twój, choć może lepiej wywiązuje się z roli rumaka.Usłyszawszy swoje imię, druga głowa szeroko otworzyła półprzymknięte do tej pory oczy i zatoczyła nimi wkoło.Poruszyła także ustami, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.- Możesz już schować broń.Jak widzisz, jestem nie uzbrojony, choć już pozbawiony głowy, a poza tym, nie zamierzam wyrządzić ci krzywdy.Podniósł obie ręce i odwrócił się najpierw w jedną, potem w drugą stronę, abym mógł przekonać się, że jest zupełnie nagi, co zresztą zdążyłem stwierdzić już wcześniej.- Czy jesteś może synem martwego człowieka, którego widziałem w okrągłym budynku? - zapytałem.Mówiąc to schowałem Terminus Est, nieznajomy zaś postąpił krok w moją stronę i powiedział:- Skądże znowu.Jestem nim we własnej osobie.Oczami wyobraźni ujrzałem Dorcas unoszącą się w brązowej wodzie Ptasiego Jeziora i ponownie poczułem uścisk jej martwej ręki.- Czyżbym przywrócił cię do życia? - wykrztusiłem.- Powiedziałbym raczej, że mnie obudziłeś.Myślałeś, że jestem martwy, podczas gdy ja byłem tylko wyschnięty.Napiłem się jednak do syta i teraz, jak sam widzisz, znowu żyję.Woda to życie, a kąpiel w niej równa się powtórnemu narodzeniu.- To naprawdę wspaniale, naturalnie jeśli mówisz prawdę, ale ja sam za bardzo potrzebuję wody, żebym mógł się teraz nad tym za­stanawiać.Powiedziałeś, że napiłeś się do syta, a z twojego zachowania wnioskuję, że żywisz do mnie przyjazne uczucia.Udowodnij to, proszę.Od dawna niczego nie jadłem ani nie miałem okazji zaspokoić prag­nienia.Głowa, która do tej pory mówiła, uśmiechnęła się szeroko.- Masz zdumiewającą umiejętność odgadywania moich zamiarów, twój wygląd zaś, a także ubiór budzą moją szczerą aprobatę.Właśnie miałem zamiar zaproponować, żebyśmy odwiedzili miejsce, gdzie jest pod dostatkiem jedzenia i picia.Chodź za mną.Znajdowałem się już w takim stanie, że poszedłbym za każdym, kto obiecałby mi choć łyk wody.Od tamtej pory wielokrotnie próbo­wałem sobie wmówić, iż podążyłem za nim wyłącznie z ciekawości albo że miałem nadzieję rozwikłać zagadkę ogromnych katafraktów, ale kiedy sięgam pamięcią do tych chwil, natrafiam jedynie na rozpacz i pragnienie.Ilekroć zamknąłem oczy, pod powiekami natychmiast ukazywały mi się albo wodospad w pobliżu domu Casdoe, albo Fon­tanna Wróżb w Domu Absolutu, albo wypełniony wodą zbiornik blisko krawędzi urwiska w Thraksie, który wykorzystałem dla zatopienia Vinculi.Dwugłowy mężczyzna szedł przede mną tak spokojnie, jakby wie­dział, że na pewno za nim podążę oraz że nie grozi mu z mojej strony żadne niebezpieczeństwo.Dopiero kiedy skręciliśmy za róg, uświado­miłem sobie, że wbrew temu, co mi się wydawało, wcale nie byłem na jednej ze zbiegających się promieniście głównych ulic.Znaleźliśmy się przed okrągłym budynkiem.Drzwi - nie te, przez które wszedłem z małym Severianem - były nadal szeroko otwarte.Wkroczyliśmy do środka: najpierw dwugłowy mężczyzna, potem ja.- To tutaj - oznajmiła ta sama głowa co poprzednio.- Wsiadaj.Wskazał mi łódź przypominającą nieco miękko wyściełane, nenu-farowe łodzie z ogrodu Autarchy; tamte jednak unosiły się na wodzie, ta zaś wisiała w powietrzu.Kiedy dotknąłem burty, łódź zakołysała się lekko, choć wyczuwalnie.- To chyba ślizgacz - powiedziałem.- Pierwszy raz widzę coś takiego z bliska.- Gdyby ślizgacze były jaskółkami, to coś musiałoby być.boja wiem, chyba wróblem.Albo ćmą, lub też latającą zabawką w kształcie ptaka, którą dzieci uderzają paletkami, każąc jej latać w tę i z po­wrotem.Obawiam się, iż zasady grzeczności wymagają, abyś wsiadł pierwszy.Zapewniam cię, że nie grozi ci żadne niebezpieczeństwo.Ja jednak zawahałem się.W tym pojeździe było coś tak tajem­niczego, że nie mogłem się zmusić, aby postawić w nim nogę.- Przybywam z Nessus, ze wschodniego brzegu Gyoll - powie­działem.- Uczono nas tam, że w każdym pojeździe najbardziej ho­norowe miejsce zajmuje ten, kto ostatni do niego wchodzi, a pierwszy wychodzi.- Otóż to - odparła głowa i zanim zrozumiałem, co się dzieje, mężczyzna chwycił mnie wpół i cisnął do łodzi tak łatwo, jakbym był dzieckiem.Tym razem zakołysała się mocniej, a w chwilę potem jeszcze raz, kiedy on do niej wskoczył.- Chyba nie myślałeś, że naprawdę pozwolę ci mieć pierwszeństwo przede mną? - Szepnął coś do łodzi, która natychmiast ruszyła z miejsca, powoli nabierając szybkości.- Prawdziwa grzeczność nie ma nic wspólnego z przestrzeganiem zasad dobrego wychowania, gdyż stanowi jedynie potwierdzenie oczywistych faktów.Kiedy plebejusz klęka przed monarchą i pochyla głowę, od­słania kark, gdyż wie, że władca i tak mógłby skazać go na ścięcie, gdyby tego chciał.Prości ludzie powiadają nieraz - a raczej powiadali, w dawnych, lepszych czasach - że nie kocham prawdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl