[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na mentora zaskoczony.Wallie wytrzeszczył oczy.- Kiedy kupowaliśmy ten miecz w świątynnej zbrojowni, two­je oczy nie znajdowały się na równym poziomie z moimi.Dopiero teraz zauważył, że protegowany urósł, jest szerszy w ramionach i bardziej umięśniony.Całe dni poświęcane na fechtunek przyniosły rezultaty.- Powiedz mi, Nnanji, czy to normalne na Świecie, że mężczy­zna w twoim wieku jeszcze rośnie.Młodzieniec potrząsnął głową.- Nie! Oczywiście, że nie! To cud, bracie!- Kuchni Liny! - Wallie starał się ukryć niepokój, o jaki przy­prawiło go odkrycie.Jednocześnie czuł się winny, że zwątpił w uczciwość protegowanego.- Chodź, znajdziemy ci nowy miecz.Drgnął, kiedy poranną ciszę zakłócił dźwięk trąbki wygrywa­jącej pierwsze takty “Szermierzy o poranku".Wallie ruszył z Nnanjim do zamkowego muzeum.Po drodze zajrzał do jednego z dormitoriów i wziął ze sobą trzech krzepkich, zaspanych juniorów.Kazał im zdjąć sztabę, a następnie odprawił.Drzwi zaskrzypiały przeciągle.Długie pomieszczenie było jeszcze zimniejsze niż za pierwszym razem, ciemne, zakurzone i ponure.Nnanji rozejrzał się osłupiony.- Tam wisi chioxin, rubinowy - powiedział Wallie.- Reszta jest anonimowa.Wybieraj.Młody szermierz spojrzał na ścianę pełną mieczy.- Czy to nie byłaby kradzież, bracie?- Nie! A kto jest właścicielem?- Zamek? Cech? Bogini?- I co z tego? Jesteś suzerenem Jej zjazdu.Bogini z pewnością chciałaby, żebyś miał dobry miecz.Wybieraj.- O, rany! - Zęby Nnanjiego zalśniły w mroku.- Zostawię swój stary, którym wygrałem bitwę w Ov.Historyczny.Ruszył wzdłuż ściany, sprawdzając miecze odpowiedniej dłu­gości.Na niektórych widniały ślady rdzy, ale te z najlepszej stali nadal były w dobrym stanie.- Ten! - powiedział w końcu Nnanji.Wallie zaniósł miecz do okna, machnął nim kilka razy, zgiął klingę i stwierdził, że broń jest dobra.- Teraz musisz znaleźć kogoś, kto ci go podaruje.Z pewnością każdy szermierz uzna twoją prośbę za zaszczyt.Tivanixi, Boariyi, nawet Katanji, jeśli chcesz.Albo Thana?- Nie pokazałeś mi tajnych sygnałów szóstej rangi, mentorze - przypomniał Nnanji nieśmiało.- Prawda! Jest ich pięć.Wallie zademonstrował znaki wyzwania, hołdu poddańczego, ostrzeżenia, prośby o pomoc i wdzięczności.Oczywiście nie mu­siał ich powtarzać.- To wszystkie! Dla siódmej rangi są te same.- Dlaczego nie ma oddzielnych? - spytał Nnanji, wyraźnie za­wiedziony.- Pewnie dlatego, że Siódmych jest tak mało i nie spotykają się często.Nnanji zaśmiał się.- W porządku! Zostałem Szóstym, więc już nie jesteś moim mentorem.Pozwolisz, że na nowo złożę ci drugą przysięgę?- Oczywiście.Będę zaszczycony! Na pewno zostaniesz Siód­mym, gdy zjazd się skończy.- Dziękuję! - Nnanji nie miał co do tego żadnych wątpliwo­ści.- Ale chwilowo nie jesteś moim mentorem, więc możesz dać mi miecz.jeśli zechcesz.Ja chcę, bracie.- Jak sobie życzysz - powiedział Wallie, choć uważał, że zbyt swobodnie interpretują sutry.Ukląkł na jedno kolano i zgodnie z odwiecznym rytuałem wręczył broń młodemu szermierzowi.- Zarabiaj nim na życie.Władaj nim w Jej służbie.Umrzyj, dzier­żąc go w dłoni.W tym momencie pomyślał o młodym Arganarim i chioxinie z topazem.- Będzie to dla mnie zaszczyt i powód do dumy.- Tradycyjne słowa Nnanji wypowiedział z głębokim przekonaniem.Schował nowy miecz do pochwy, a stary powiesił na ścianie.- Mogę teraz złożyć ci drugą przysięgę, lordzie Shonsu?- Po raz ostatni, czcigodny Nnanji.Powinniśmy zająć się zdo­byciem kilku protegowanych.I świty.Zapewne czarnoksiężnicy wkrótce przystąpią do działania.* * *Gdy wrócili na dziedziniec, przy dwóch pompach już praco­wali niewolnicy.Napełniali wodą długie koryto, przy którym my­li się nadzy szermierze.Kucharze gotowali śniadanie na prowizo­rycznych paleniskach.Nnanji od razu skierował się do ostrzałki.Przez główną bramę wmaszerowała z ulicy duża grupa, na czele której szedł Boariyi, jego wuj i około dwunastu Szóstych.Do Walliego zbliżył się Tivanixi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl