[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale prawda jest taka, że pozwoliłbym wam zostać, choćbyście mieli złamane obie nogi i w niczym nie mogli pomóc.Zaraz przy kuchni czeka na was łóżko, a mogę postawić prosiaka przeciw jagodom, że chłopcy zawiadomili już Faith, by przygotowała dodatkową misę do kolacji.- To bardzo uprzejme z waszej strony.- Nie ma o czym gadać.Na pewno nic sobie nie złamaliście? Porządnie grzmotnęliście o te kamienie.- W takim razie powinniście sprawdzić, czy nie pękł który z kamieni.Alvin roześmiał się znowu, klepnął go w ramię i razem ruszyli do domu.Taki to był dom.W samym piekle nie słyszało się chyba głośniejszych wrzasków i krzyków.Miller spróbował przedstawić wszystkie dzieci.Cztery starsze dziewczynki były jego córkami.Każda czymś zajęta, równocześnie prowadziła głośną dyskusję z każdą z sióstr z osobna, przechodząc od kłótni do kłótni, gdy praca zmuszała ją do przenoszenia się z pokoju do pokoju.Wrzeszczące niemowlę było wnukiem, podobnie jak raczkująca czwórka, bawiąca się pod i na stole w Okrągłe Głowy i Kawalerów.Żona Millera, Faith, nie zwracała na to wszystko uwagi.Szykowała kolację.Od czasu do czasu wyciągała rękę, by dać po łapach któremuś z dzieci, ale poza tym nie przerywała pracy.ani jednostajnego potoku poleceń, wymówek, gróźb i skarg.- Jak możecie w tym wszystkim zachować jeszcze rozsądek? - zdziwił się Bajarz.- Rozsądek? - powtórzyła.- Myślicie, że ktoś rozsądny wytrzymałby w tym domu?Miller wprowadził Bajarza do jego pokoju.Tak to określił: "wasz pokój, jak długo macie ochotę w nim zostać".Było tam duże łóżko z poduszką i kocem, a pół ściany przylegało do komina, więc chłód mu nie groził.Podczas wszystkich wędrówek Bajarzowi jeszcze nigdy nie zaproponowano takiego łóżka.- Dajcie słowo, że waszym prawdziwym imieniem nie jest Prokrust - zażartował.Miller nie zrozumiał aluzji, ale dostrzegł minę Bajarza.Na pewno już takie widywał.- Nie kładziemy naszych gości w najgorszym pokoju, Bajarzu.Kładziemy ich w najlepszym.I nie mówmy już o tym.- W takim razie musicie mi pozwolić wziąć się jutro do pracy.- Och, jeśli tylko umiecie używać rąk, znajdzie się mnóstwo roboty.A jeśli nie wstydzicie się kobiecej pracy, żonie też przyda się pomoc.Zobaczymy jeszcze.Po czym Miller wyszedł, zamykając za sobą drzwi.Drzwi częściowo tylko tłumiły domowe hałasy, ale Bajarzowi taka muzyka nie przeszkadzała.Było dopiero popołudnie, jednak nie mógł się powstrzymać.Odstawił swój tobołek, ściągnął buty i położył się na łóżku.Zaszeleścił siennik, przykryty materacem z pierza.Legowisko było głębokie i miękkie, siano świeże, a wiszące przy kamieniach komina zioła roztaczały zapach tymianku i rozmarynu.Czy w Filadelfii miałem kiedyś takie miękkie łóżko? pomyślał Bajarz.Albo jeszcze wcześniej, w Anglii? Chyba nie, od czasu, kiedy opuściłem łono matki.W tym domu nikt nie ukrywał tajemnych mocy; wymalowany nad drzwiami heksagram był wyraźnie widoczny.Bajarz rozpoznał wzór.To nie uspokajacz, umieszczony dla stłumienia wszelkiego gwałtu w duszy, która tu spała.Ani ostrzeżenie, ani znak ochronny.Nie miał bronić domu przed gościem ani gościa przed domem.Prosty i czysty, tkwił tu dla wygody.I był idealnie, perfekcyjnie wykreślony, dokładnie we właściwych proporcjach.Trudno jest narysować dokładny heksagram, gdyż składa się z trójek.Bajarz nie pamiętał, czy widział kiedyś dokładniejszy.Nie był więc zaskoczony, kiedy leżąc czuł, jak rozluźniają się mięśnie - jak gdyby łóżko i cały pokój usuwały z ciała zmęczenie dwudziestu pięciu lat włóczęgi.Pomyślał, że kiedy umrze, chciałby, aby grób był równie wygodny jak to łóżko.Kiedy Alvin Junior szarpnął go za ramię, cały dom pachniał szałwią, pieprzem i smażoną wołowiną.- Macie akurat dość czasu, żeby iść do wygódki i umyć ręce.Kolacja gotowa.- Musiałem zasnąć - wyznał Bajarz.- Po to narysowałem ten heksagram - wyjaśnił chłopiec.- Dobrze działa, prawda?I pędem wybiegł z pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]