[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz oprócz silnych wrażeń, jakich doznawał cesarzsłuchając składanych mu raportów, sercem jego targałyinne niepokoje i wątpliwości.Według niego pożar Smo-leńska nie był dziełem przypadku fatalnym a nie-przewidzianym, nie był nawet czynem zrodzonym zrozpaczy, lecz wynikiem spokojnej i chłodnejdeterminacji.Niszcząc i burząc, Rosjanie dokładali tychsamych starań, tego samego przestrzegali ładu i porząd-ku, jakich przestrzega się zazwyczaj w celach ochrony,konserwacji.Tegoż dnia śmiałe odpowiedzi księdza prawosławnego,jedynego, który pozostał w Smoleńsku, uświadomiłyjeszcze lepiej cesarza o nieprzejednanej nienawiści, jakąpałał ku nam cały lud rosyjski.Księdza owego przywiódłprzed oblicze cesarza przyboczny jego tłumacz,przerażony ujawniającą się na każdym kroku niechęcią.Zacny kapłan zrazu gorzko mu wyrzucał rzekomopopełnione świętokradztwo; nie wiedział, że to generałrosyjski kazał podpalić magazyny handlowe i świątynie,a nas oskarżał o te zbrodnie, aby kupcy i chłopi niezechcieli działać na własną rękę, lecz trzymali sięszlachty.Cesarz wysłuchał go cierpliwie, wreszcie zapytał: Czykościół wasz spłonął również?" ,,Nie, NajjaśniejszyPanie" odparł duchowny. Bóg potężniejszy będzie odWaszej Cesarskiej Mości i opieką swoją otoczy kościół,albowiem w murach jego znalezli schronienie nędzarze,których pożar pozbawił dachu".Napoleon, wzruszonyodpowiedział: Dobrze mówisz, księże.Bóg czuwaćbędzie nad niewinnymi ofiarami wojny i na-grodzi cię za twoją odwagę.Wracaj zatem, dobry dusz-pasterzu, do swoich owieczek.Gdyby wszyscy duchownibyli poszli za twoim przykładem, gdyby nie sprzenie-wierzyli się nikczemnie danemu im od Boga posłan-nictwu, misji zgody i miłości, gdyby nie opuścili świątyń,nietykalnych pod ich strażą, żołnierze moi niewątpliwieuszanowaliby kościoły wasze i ołtarze.Wszak wszyscyjesteśmy chrześcijanami, a Bóg jest jeden!"Z tymi słowy odprowadzić kazał księdza pod eskortą doowej cerkwi.Na widok żołnierzy otwierających cer-kiewne wrota rozległy się przerazliwe krzyki.Oszalały ztrwogi tłum kobiet i dzieci jął cisnąć się z płaczem u stópołtarza.Wówczas ozwał się donośny głos duszpasterza: Uspokójcie się! Widziałem Napoleona i rozmawiałem znim! Haniebnie oszukano nas, dzieci moje! CesarzFrancuzów nie jest takim, jakim nam go odmalowano!Zarówno on, jak i jego żołnierze wyznają tego samegoBoga, co i my.Tocząca się wojna nie jest bynajmniejwojną religijną, lecz politycznym zatargiem z caremnaszym.%7łołnierze Napoleona walczą jedynie z naszymiżołnierzami.Nie krzywdzą i nie mordują ani starców, anikobiet, ani też dzieci.Uspokójcie się przeto, wszyscy zaśpodziękujmy Bogu, iż uwolnił nas od ciężkiegoobowiązku nienawiści do Francuzów jako pogan,bezbożników i podpalaczy!" I ksiądz zaintonowałdziękczynną pieśń, którą wszyscy z płaczem podchwy-cili.Drobne to zdarzenie najlepszym jest dowodem, jakdalece okłamywany i oszukiwany był ów naród.Wszyscyniemal mieszkańcy Smoleńska uszli wraz z wojskiem.Odtąd więc nie tylko armia, lecz i ludność, lecz całaRosja cofała się przed nami.I cesarz czuł, że wraz z lud-nością wymykał mu się z rąk jeden z najpotężniejszych,najżywotniejszych czynników podboju.Istotnie, z Witebska jeszcze próbował Napoleon prze-niknąć duszę tego ludu, pragnął bowiem pozyskać go dlaidei wolnościowej i zespolić z własną swoją działalnościąprzez zorganizowanie mniej lub więcej ogólnegopowstania.Lecz wszelkie próby agitacji rozbijały się onieufność nielicznych chłopów, których Rosjaniepozostawiali zapewne jako szpiegów.Jedynym zaś wy-nikiem owych usiłowań było ujawnienie skrytych za-miarów cesarza, przeciw którym Rosjanie odpowiedniosię zabezpieczyli.Napoleon zresztą sprzyjający raczej głowom uko-ronowanym aniżeli szaremu tłumowi od razu nie-chętnie i niedbale odnosił się do tej sprawy.Pózniej, wMoskwie otrzymał wiele pism od włościan.Skarżyli siętam, że panowie traktują ich jak stado bydła, któredowolnie można sprzedawać i wymieniać.Prosili, abyNapoleon ogłosił zniesienie poddaństwa.Chcieli musłużyć jako przywódcy lokalnych insurekcji, które, jakobiecywali, miały wkrótce przerodzić się w ogólne pow-stanie.Napoleon propozycje te odrzucał.Parę rewolucji oograniczonym zasięgu pokazało już niegdyś, czym wśródbarbarzyńskiego ludu staje się barbarzyńska wolność,rozpasana, przerażająca swoboda.Szlachta rosyjska,podobnie jak koloniści na San Domingo, byłabyzgubiona.Ta obawa przeważyła w umyśle Napoleona;wyraził ją w słowach, ona sprawiła, że nie usiłowałwywołać poruszenia, nad którym pózniej nie mógłbyzapanować.Panowie w Rosji nie ufali swoim niewolnikom.Spośródtylu grożących im niebezpieczeństw to uznali zanajwiększe i najbliższe.Podziałali najpierw na duchaswoich nieszczęsnych poddanych, upodlonych przezwszelkiego rodzaju niewolnictwo.Ich duchowni, którymchłopi przywykli wierzyć, oszukali ich kłamliwymi ka-zaniami: wmówiono ludowi, że jesteśmy zastępami dia-belskimi pod wodzą antychrysta, demonami, których samwidok sieje zgrozę, że nasze dotknięcie kala
[ Pobierz całość w formacie PDF ]