[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szedł wolnonaprzeciw mnie, mając głowę trochę pochyloną i plecy według zwyczaju zgarbione.Ubranybył w jasny garnitur, a twarz jego pod rondem jasnego kapelusza wydała mi się bardzo pięknai bardzo poczciwa.Tak! To był pan Adam ten mój pan Adam ze wsi, spod lip, z niemieckiej nędznej chaty.Wszystko to widziałam przez jedną chwilę, bo natychmiast zamknęłam oczy i szłam tak przezsekund kilka jak ślepa, pogrążając się umyślnie w ciemności.I pomimo moich oczu zamkniętych widziałam, jak on przeszedł ulicą, jak zbliżył się domnie z wyciągniętą ręką.Podałam mu swoją natychmiast.Przez rękawiczkę poznałam uściskjego dłoni.Otworzyłam oczy.Byliśmy tak blisko siebie, oboje zmieszani i drżący.W tejchwili zrozumiałam moją pomyłkę.To my dwoje byliśmy dla siebie przeznaczeni.I potem nie mogliśmy znalezć odpowied-nich słów, ani on, ani ja.On zapytał mnie bardzo cicho: W którą stronę pani idzie?Ja równie cicho odparłam: Na Nowy Zwiat. Mogę pójść z panią? Chodzmy!37Poszliśmy oboje, jedno obok drugiego rozdzieleni na zawsze! Na zawsze!Myślałam o tym bezustannie.On coś mówić zaczął.Nie słyszałam dobrze jego słów, bo wyszliśmy na Nowy Zwiat, do-rożki turkotały, a przy tym w głowie mi dziwnie szumiało.Usiłowałam być spokojna i uśmie-chać się, ale męczyło mnie to natychmiast, więc dałam pokój i szłam już tak jak we śnie, po-trącana i popychana przez przechodniów.Wiem nawet, że zdobyłam się kilka razy na odpo-wiedz jaką.nie pamiętam! Weszliśmy w aleje Jerozolimskie i on umilkł, przestał mówićzupełnie, tylko szedł obok mnie wolno, a mnie się zdawało, że to mój własny cień, druga ja którą na chwilę straciłam i odzyskałam na nowo.Doszliśmy tak do rogu Marszałkowskiej, a serce mnie tak bolało, że iść dalej nie miałam sił.Zatrzymaliśmy się na chwilę, on sądził widocznie, że chcę, aby sobie poszedł, bo stanąłtakże i wyciągnął ku mnie rękę. Trzeba nam się rozstać! wyrzekł cichym głosem:Nie odpowiedziałam nic.Czy prędzej, czy pózniej, rozstać się nam trzeba było. Jaka pani blada, panno Luniu!.Nazwał mnie panną Lunią", tak jak przed laty, tam pod lipami albo w chacie owej głodnejNiemki.To było dla mnie za wiele.Azy mi oczy zaćmiły.On łzy te dojrzał i zawołał nagle prawie głośno: Dlaczego pani mnie nie chciała? I nie czekając na odpowiedz moją, odszedł szybko, zu-pełnie tak, jakby uciekł przed tą odpowiedzią.A przecież ja nic bym mu nie odpowiedziała.18 majaNie wiedziałam o tym, że można żyć podwójnym życiem.To ja teraz żyję takim życiem podwójnym.Na pozór zajmuję się wszystkim: ubieram się,czeszę, dysponuję obiad, idę z Anielą na ów targ", siedzę przy stole razem z Julianem, czy-tam jakieś książki, ale to wszystko dzieje się na pozór".Bo ja naprawdę żyję jakoś niezależ-nie od tego, co moje ciało i poniekąd dusza robi.Zdaje mi się, że to drugie życie moje odby-wa się ponad ziemią, nie wysoko, ale zawsze tak, że nieco ma wspólnego z ziemią, do mnienie dochodzi.Nie wiem, czyja to dobrze i zrozumiale piszę, ale inaczej tego określić nieumiem.I w tym drugim życiu widzę ciągle pana Adama i słyszę, jak do mnie mówi, pannoLuniu".Mój mąż zupełnie przestaje istnieć dla mnie, a gdy siedzi przy stole, to zupełnie tak,jakby go nie było.20 majaChodzę do miasta z Anielą, ale znalazłam sposób, ażeby się pomiędzy przekupkami niewłóczyć.Wychodzimy z domu razem i dochodzimy tak do placu Zw.Aleksandra.Tam Aniela idziekupować, a ja wchodzę do kościoła.Siadam przy ołtarzu Matki Boskiej i pozostaję tam takdługo, aż Aniela po mnie przyjdzie.38Ona sama mi to zaproponowała, bo widziała, że mnie chodzenie na targ męczy, a Julian mito robić każe.Lubię bardzo siedzieć tak w kąciku, na stopniach konfesjonału, i patrzeć, jakprzed ołtarzem kolejno klękają służące z koszykami i rozmaite biedne kobiety.Jak one sięładnie modlą!Tak serdecznie, tak gorąco! Patrzą w obraz Matki Boskiej jak w tęczę i widać, że bardzoserdecznie wierzą.Ja nie umiem się tak modlić.Mnie teraz zanadto smutno, zanadto ciężko zaczyna się w życiu robić, ażebym mogłaprzyjść i uklęknąć tak jak te kobiety, i szeptać pacierze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]