[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.GdybyÅ›my mieli czas i odpowiednie narzÄ™dzia, moglibyÅ›my dostać siÄ™ do Å›rodka.GÅ‚os Rossa zabrzmiaÅ‚ w komunikatorach.- SÄ… jakieÅ› szansÄ™ na wejÅ›cie przez dach, szefie?- Jeżeli chcesz spróbować, proszÄ™ bardzo!Travis oparÅ‚ siÄ™ o Å›cianÄ™, która pilnie strzegÅ‚a swoich sekretów, a Ross wspiÄ…Å‚ siÄ™ po nim na dach.Po chwili dwaj zwiadowcy stracili go z oczu.Zgodnie z poleceniem Ashe'a, nieustannie komentowaÅ‚ przez komunikator to, co widzi.- Niewiele piasku.WydawaÅ‚oby siÄ™, że powinno go być wiÄ™Âcej.Zaraz, zaraz! - W tym nagÅ‚ym okrzyku wyczuwaÅ‚o siÄ™ zapaÅ‚.- Mam coÅ›! OkrÄ…gÅ‚e talerze ustawione w koÅ‚ach.SÄ… praktycznie wszÄ™Âdzie.Zamontowano je na staÅ‚e i nie można ich ruszyć z miejsca.- Metalowe? - zapytaÅ‚ Ashe.- Nieeee.- Ross wyraźnie siÄ™ wahaÅ‚.- WyglÄ…da to raczej na szkÅ‚o, tyle że nieprzezroczyste.- Okna? - zasugerowaÅ‚ Travis.- Za maÅ‚e - zaoponowaÅ‚ Murdock.- Ale jest ich tu dużo.SÄ… wszÄ™dzie.Zaczekajcie! - GwaÅ‚towność ostatniego okrzyku zaniepoÂkoiÅ‚a ich.- Czerwone.RobiÄ… siÄ™ czerwone!- Uciekaj stamtÄ…d! Skacz! - Komenda Ashe'a rozbrzmiaÅ‚a we wszystkich heÅ‚mach.Ross nie miaÅ‚ najmniejszego zamiaru kwestionować rozkazu.WyÂkonaÅ‚ przewrót w powietrzu i wylÄ…dowaÅ‚ na jednej z wydm.Kompani podbiegli do niego, skupiajÄ…c uwagÄ™ na dachu zamkniÄ™tego budynku.Być może heÅ‚my, rozpraszajÄ…ce promienie sÅ‚oneczne, umożliwiÅ‚y im ujrzenie nikÅ‚ych czerwonawych linii siÄ™gajÄ…cych z dachu aż do nieba.Travis poczuÅ‚ mrowienie na odkrytej skórze rÄ…k, jakby na chwilÄ™ ustaÅ‚a w nich cyrkulacja krwi.Ross wygramoliÅ‚ siÄ™ z piasku i otrzÄ…ÂsnÄ…Å‚ gwaÅ‚townie.- Co tu siÄ™ dzieje? - W jego gÅ‚osie pojawiÅ‚a siÄ™ nuta trwogi.- MyÅ›lÄ™, że to jakieÅ› fajerwerki majÄ…ce ciÄ™ zniechÄ™cić, może odstraszyć.Chyba należy zaÅ‚ożyć, że w przypadku wszelkich wizyt mieszkaniec tej twierdzy udaje, że nie ma go w domu.Co wiÄ™cej, gospodarz dysponuje jakimiÅ› nieprzyjemnymi urzÄ…dzeniami, które wspierajÄ… jego pragnienie prywatnoÅ›ci.Prawdopodobnie dlatego nie znaleźliÅ›my tu otwartych drzwi.Cienkie, ogniste smugi zniknęły.Albo wyÅ‚Ä…czono moc, albo proÂmienie nie byÅ‚y widoczne dla ludzkich oczu.Sztywne wÅ‚osy, odrzuÂcajÄ…cy smród, a teraz to.Nic nie Å‚Ä…czyÅ‚o siÄ™ w spójnÄ… caÅ‚ość.OczywiÂÅ›cie sierść mogÅ‚a pochodzić z jakiegoÅ› psa.To przypuszczenie tÅ‚umaÂczyÅ‚oby również niskie wejÅ›cie do budynku.Ale czy pies czatowaÅ‚by w rozważnie wybranej kryjówce, obserwujÄ…c statek.? To nie zgaÂdzaÅ‚o siÄ™ z naturÄ… zwierzÄ…t, które Travis dotychczas poznaÅ‚.Takie dziaÅ‚anie Å›wiadczyÅ‚o o pewnej inteligencji.- Uważam, że sÄ… stworzeniami nocnymi - odezwaÅ‚ siÄ™ nagle Ashe.- To pasuje do wszystkiego, co do tej pory widzieliÅ›my.Blask sÅ‚oneczny może być dla nich równie bolesny jak dla nas, kiedy nie nosimy heÅ‚mów.Za to w nocy.- UsiÄ…dziemy i bÄ™dziemy patrzeć, co siÄ™ stanie? - zapytaÅ‚ Ross.- Nie na otwartej przestrzeni.Poza tym, najpierw musimy doÂwiedzieć siÄ™ czegoÅ› wiÄ™cej - odparÅ‚ dowódca.Travis przyznaÅ‚ mu racjÄ™.Powinni zachować najwyższÄ… ostrożÂność.Ten Å›wiat byÅ‚ o wiele bardziej zatrważajÄ…cy i wrogi niż planeta z portem paliwowym.Suche pustkowie miaÅ‚o w sobie mglistÄ…, nieÂnazwanÄ… groźbÄ™, jakiej nigdy wczeÅ›niej nie wyczuwaÅ‚ w pustynnych kramach na wÅ‚asnej planecie.Wrócili do statku, wspiÄ™li siÄ™ po drabinie i z zadowoleniem zamkÂnÄ™li wÅ‚az, odcinajÄ…c siÄ™ od upiornej biaÅ‚ej Å‚uny.- Co widziaÅ‚eÅ›? - zapytaÅ‚ Ashe Renfry'ego.- Najpierw Murdock zeskoczyÅ‚ z wysokiego dachu, a potem jakieÅ› czerwone linie, bardzo sÅ‚abe, wystrzeliwaÅ‚y z caÅ‚ej powierzchni.Co zrobiliÅ›cie? NacisnÄ™liÅ›cie zÅ‚y dzwonek do drzwi?- Prawdopodobnie kogoÅ› obudziliÅ›my.Nie sÄ…dzÄ™, żeby to byÅ‚o szczególnie zdrowe miejsce do zwiedzania.Boże, jak to cuchnie! - zakoÅ„czyÅ‚ Ross, pociÄ…gajÄ…c nosem.Ashe trzymaÅ‚ na dÅ‚oni kosmyk wÅ‚osów, którego odór przenikaÅ‚ na wskroÅ› dotychczas bezwonne powietrze statku.ZanieÅ›li kosmyk do maÅ‚ego pomieszczenia, kiedyÅ› być może sieÂdziby dowódcy, w którym Ashe gromadziÅ‚ materiaÅ‚y do badaÅ„.Mimo Å›mierdzÄ…cych wyziewów wszyscy stali dokoÅ‚a stoÅ‚u, kiedy archeolog rozdzielaÅ‚ kosmyk na pojedyncze wÅ‚osy i rozkÅ‚adaÅ‚ je na blacie.- Ale grube te wÅ‚osy! - zdziwiÅ‚ siÄ™ Renfry.- Jeżeli to wÅ‚osy.Czego bym nie oddaÅ‚ za laboratorium! - Ashe przykryÅ‚ znalezisko czystÄ… kartkÄ… pochodzÄ…cÄ… z materiałów piÅ›mienÂnych znalezionych na statku.- Ten smród.- Travis przypomniaÅ‚ sobie, że trzymaÅ‚ w dÅ‚oni cuchnÄ…ce znalezisko, i wytarÅ‚ rÄ™kÄ™ o udo.- Tak? - ponagliÅ‚ Ashe.- Cóż, myÅ›lÄ™, że bierze siÄ™ po prostu z brudu.To sierść nieznaÂnego stworzenia.- Obcy metabolizm.- Archeolog pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….- Każda rasa na Ziemi charakteryzuje siÄ™ szczególnym zapachem ciaÅ‚a, który jest bardziej wyraźny dla czÅ‚owieka innej rasy.Ale do czego zmierzasz?- Hmm, jeżeli rzeczywiÅ›cie pochodzÄ… od jakiegoÅ›.jakiegoÅ› czÅ‚owieka.- Travis użyÅ‚ tego terminu, ponieważ nie potrafiÅ‚ znaÂleźć innego - a nie od zwierzÄ™cia, to rzekÅ‚bym, że gość mieszka w zwyczajnym chlewie.A to oznacza albo stosunkowo wysoki stoÂpieÅ„ prymitywizmu, albo też mamy do czynienia z degeneratem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]