[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Hej! zawołał. Wydawało mi się, że mówiliście, że nie chcecie nas zastrzelić! I znowu się schował.Czekali.Po chwili odpowiedział im głos: Być gliną nie jest łatwo! Co on powiedział?! zapytał ze zdumieniem Ford. Powiedział, że nie jest łatwo być gliną. Dobra, ale to jego problem, no nie? Też tak myślę.136Ford krzyknął: Hej, słuchajcie! Mamy wystarczająco dużo własnych problemów z waszym strze-laniem do nas, więc jeżeli moglibyście uniknąć dokładania nam także swoich proble-mów, to wydaje mi się, że wszyscy moglibyśmy mieć o wiele łatwiejsze życie!Jeszcze jedna przerwa i znów odezwał się megafon: A teraz wy słuchajcie! powiedział głos. Nie macie do czynienia z tępymikretynami, którzy walą w co popadnie, mają niskie czoła, świńskie oczka i nie potrafiąo niczym porozmawiać! Jesteśmy dwoma inteligentnymi, wrażliwymi facetami, którychpewnie polubilibyście, gdybyśmy się spotkali towarzysko! Nie włóczę się, strzelając dlazabawy do ludzi, żeby się potem przechwalać w podejrzanych spelunach dla kosmicz-nych włóczęgów jak niektórzy gliniarze, których mógłbym wymienić! Włóczę się, strze-lając dla zabawy do ludzi, a potem wypłakuję się godzinami mojej dziewczynie! A ja piszę powieści! dołączył się drugi. Chociaż jak na razie żadnej nie wy-dano, więc lepiej się pilnujcie, bo mam dzisiaj paskudny humor.Oczy Forda wyszły z orbit. Co to za faceci?! Nie wiem odpowiedział Zaphod. Chyba wolałem, kiedy strzelali. To jak, wyjdziecie grzecznie krzyknął znów jeden z gliniarzy czy mamy waswykurzyć? A co byście woleli? odkrzyknął Ford.Milisekundę pózniej powietrze wokół nich znowu zaczęło się smażyć, a piorun zapiorunem walił w bank komputerowy przed nimi.Strzelanina o trudnej do wytrzymania intensywności trwała kilka sekund.Kiedyumilkła, następne kilka sekund powtarzało ją echo i dopiero potem zapanowała cisza. Ciągle tam jesteście? zawołał jeden z gliniarzy. Tak odkrzyknęli. Nie sprawiło nam to przyjemności! krzyknął drugi. Było widać! odpowiedział Ford. A teraz słuchaj, Beeblebrox, i radzę ci słuchać uważnie! Dlaczego? odkrzyknął Zaphod. Ponieważ to będzie bardzo inteligentne, dosyć interesujące, a przy tym humani-tarne! Więc tak, albo natychmiast się poddacie i pozwolicie, że trochę was pobijemy,chociaż nie za mocno, oczywiście, bo jesteśmy zdecydowanie przeciwko nieuzasadnio-nemu stosowaniu przemocy, albo wysadzimy w powietrze całą tę planetę i być możejeszcze jedną czy dwie inne, które zauważyliśmy po drodze! Ale to szaleństwo! wykrzyknęła Trillian.Nie zrobilibyście tego! Owszem, zrobilibyśmy! odrzekł gliniarz. No nie? zapytał drugiego. No pewnie, musielibyśmy to zrobić! odwrzasnął mu drugi.137 Ale dlaczego?! nalegała Trillian. Bo są pewne rzeczy, które musi się robić, nawet jeżeli jest się oświeconym, liberal-nym gliniarzem, który wie wszystko o wrażliwości i całej reszcie! Po prostu nie wierzę tym facetom mruknął Ford, potrząsając głową. Postrzelamy trochę do nich? krzyknął jeden gliniarz do drugiego. Pewnie, czemu nie?Wypuścili następną elektryczną serię.Hałas i gorąco były naprawdę imponujące.Bank komputerowy zaczynał się powolirozpadać.Prawie cały przód stopił się, a strumienie płynnego metalu spływały wolnodo tyłu, w kierunku skulonej czwórki.Ford, Zaphod, Trillian i Artur stłoczyli się jeszcze bardziej i czekali na koniec.ROZDZIAA 33Ale koniec nie nadszedł, w każdym razie nie wtedy.Całkiem znienacka strzelaninaumilkła, a nagłą ciszę zmąciło parę gulgotów i głuchych odgłosów jak gdyby duszeniasię.Cała czwórka spojrzała po sobie. Co się stało? spytał Artur. Przestali odpowiedział Zaphod, wzruszając ramionami. Dlaczego? Nie wiem.Chcesz pójść ich zapytać? Nie.Czekali. Jest tam kto?! zawołał Ford.%7ładnej odpowiedzi. To dziwne. Może to pomyłka. Byli na to za głupi. Co to były za odgłosy? Nie wiem.Czekali następne kilka sekund. Dobra odezwał się Ford. Idę się rozejrzeć.Spojrzał na pozostałych. Czy nikt nie ma zamiaru powiedzieć: Nie, nigdy w życiu, ja pójdę zamiast cie-bie?Cała trójka potrząsnęła głowami. No cóż mruknął Ford i wstał.Przez chwilę nic się nie działo.Potem po jakiejś sekundzie nadal nic się nie działo.Ford wyjrzał zza grubej za-słony dymu, który wydobywał się z płonącego komputera.Ostrożnie wyszedł na otwartą przestrzeń.Ciągle nic się nie działo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]