[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczególnie majestatyczna postawa Winnetou i całyjego charakterystyczny wygląd budziły powszechną uwagę.Brak zaś uszu u małego Samaupewniał każdego, że ten człowiek przeżył niejedną przygodę, i to taką, jaką żaden z obec-nych nie mógłby się pochwalić. No? spytał Bernard. Odjechał jeszcze przed trzema miesiącami, a dał o sobie znać tylko raz z Yellow-water-ground.Wasze listy pisane do niego zostały tam odesłane. Gdzie leży ta miejscowość? Jest to, jeśli sobie przypominam, boczna dolina Sacramento, w której znaleziono sporozłota.Dawniej roiło się tam po prostu od diggerów, teraz jednak przenieśli się dalej w góręrzeki. Czy Allan zdeponował coś tutaj? Nie pytałem o to donii Elwiry. To musicie to jeszcze zrobić. Wkrótce nadarzy się do tego sposobność.Jesteśmy wszyscy zaproszeni do niej na kolację. A, to świadczy o jej wielkiej uprzejmości dla nas.Zresztą dowiem się w domu banko-wym, z którym utrzymywaliśmy stosunki, czy on tam był.Teraz podeszła do nas moja dawna sąsiadka. Panie sąsiedzie, wołano mnie z waszego powodu.Kolacja będzie o dziesiątej, a pokojemam wam wskazać już teraz. Pokoje? Słyszałem, że ich tu wcale nie ma. Z tyłu jest przybudówka obejmująca kilka pokoi.Dwóch z nich używa donia, kiedy gościswych krewnych. Tam pewnie mieszkała donia Alma? Tak, słyszałam o tym, chociaż wówczas nie było mnie tu jeszcze. Czy nie opowiadano pani przypadkiem, że ta donia znała niejakiego Allana Marshalla,który przebywał tu równocześnie? Coś mi o tym wiadomo.Wiele o tym mówiono i śmiano się z Almy, gdyż prześladowałapo prostu tego pana tak, że nie mógł się opędzić od jej natarczywości.Ale proszę pójść zamną, już mam klucze.Udaliśmy się za nią do owych pokoi, które były urządzone wręcz zbytkownie w porówna-niu z resztą zajazdu.Jeden pokój otrzymał Winnetou z Sans-earem, drugi ja z Bernardem, adla Boba wyznaczono osobną izdebkę.Uprzejma córka mego dawnego sąsiada zaopatrzyła nas we wszystko, co mogło się przy-czynić do nadania nam bardziej cywilizowanej powierzchowności.Niebawem też wyszliśmy127na miasto.Winnetou został w domu, duma jego bowiem nie pozwalała mu na to, żeby wysta-wiać się na widowisko ciekawskim wypełniającym ulice i place.Sans-ear także rozciągnął sięna swoim łóżku. Po co ja.mam z wami iść? rzekł. Chodzić umiem i w tej umiejętności nie potrzebuję,na przykład, ćwiczyć się dopiero tutaj, a ludzi i domów dość już w życiu widziałem.Postaraj-cie się, żebyśmy co rychlej wydostali się z tego niespokojnego gniazda na wolne sawanny, bomi tu jeszcze z nudów uszy wyrosną i będzie koniec z Sans-earem!Poczciwy westman był tu zaledwie godzinę, a już odczuwał tęsknotę za wolną prerią.Cóżwięc musi się dziać z ,,dzikimi , gdy zamyka się ich ,,dla poprawy w ciasnych celach filadel-fickiego lub aunburnskiego więzienia za to.że bronią się przed wyrzuceniem z ostępów,które są ich ojczyzną, żywią ich swoimi płodami i kryją mogiły ich ojców i braci?!Udaliśmy się z Bernardem do bankiera, z którym Marshallowie pozostawali w stosunkachhandlowych, i dowiedzieliśmy się tylko tyle, że Altan był u niego kilka razy, a potem, sprze-dawszy wszystkie swoje papiery, wyjechał do kopalni, by zająć się skupem nuggetów.Po tych bezowocnych odwiedzinach zaczęliśmy przechadzać się po ulicach.Bernard wcią-gnął mnie do sklepu, gdzie na wieszadłach wisiały ubrania rozmaitej wielkości, gatunku i ro-dzaju.Można tu było sobie wybrać zarówno najlepszy strój meksykański, jak i płócienną blu-zę roboczą kulisa.Każdy rodzaj odzieży miał w sklepie swój osobny dział, a każde ubraniestanowiło komplet bez zarzutu.Bez trudności odgadłem zamiar Bernarda.Ubrania nasze, choć sporządzone z mocnej ma-terii, tak dalece ucierpiały w czasie długiej podróży, że wyglądaliśmy naprawdę jak obszar-pańcy.Teraz byliśmy już ogoleni i przycięliśmy sobie nawzajem włosy, ale z naszą odzieżąbyło jeszcze bardzo zle.Przy zakupach zauważyłem, że poczciwy Bernard miał dobry smak.Kupił sobie na poły indiański, a na poły traperski strój, w którym było mu bardzo do twarzy.Tylko cena odpowiadała niestety stosunkom panującym w San Francisko. No, chodzcie, Charley.Wy także potrzebujecie ubrania rzekł, gdy sam się we wszystkozaopatrzył. Pomogę wam wybrać.Wprawdzie porządne ubranie bardzo by mi się przydało, ale odstraszała mnie nieco wygó-rowana, jak na moją kieszeń, cena.Nie należałem nigdy do tych szczęśliwców, którzy gdzie-kolwiek sięgną, znajdują studolarówkę, a gdzie stąpną, potykają się o worek funtów.Mimo tozaliczam się do tych z kolei godnych zazdrości ludzi, którzy posiadają słodką pewność, żepotrafią zarobić dziś tyle, ile im potrzeba na jutro.Dlatego też usłyszawszy zachętę Bernarda,zrobiłem minę, jak człowiek, który nie ma już nic do stracenia.Ubranie, na które padł jego wybór, składało się z następujących części: koszula myśliwskaz wygarbowanej na biało skóry jeleniej, wyhaftowana pięknie rękami Indianek w czerwonydeseń; spodnie ze skóry jeleniej z frędzlami po bokach; wiatrówka myśliwska ze skóry bawo-lej, ale tak miękkiej jak futerko wiewiórcze; buty niedzwiedzie z cholewkami, które możnabyło podciągnąć aż na uda, i z podeszwami z najmocniejszego materiału, bo ze skóry z ogonastarego aligatora; wreszcie czapka bobrowa z denkiem z ozdobnie wyprawionej skóry grze-chotnika.Bernard nalegał, żebym się zaraz przebrał, a kiedy wyszedłem z bocznej komórki,on już zapłacił za wszystko.Powinienem był się trochę na niego za to pogniewać, lecz otwarcie mówiąc, nie potrafiłem. Dajcie pokój, Charley! Jestem wam winien jeszcze bardzo wiele, a jeśli nie chcecie się nato zgodzić, to wpiszę te rzeczy na wasz rachunek, który kiedyś pózniej wyrównamy.Bernard chciał kupić także niejedno dla Sama, lecz odradziłem mu to, znając przywiązaniemałego westmana do swego prastarego ubrania, a również dlatego, że nasz Sam miał figurę,do której nie łatwo było cokolwiek dopasować.Kiedyśmy wrócili do hotelu ,,Valladolid , największą uciechę z powodu mojej przemianyokazał Bob.128 O, massa bardzo pięknie wyglądać, tak pięknie jak Bob, gdy dostać nową bluzę i czapkę!Podziękowałem mu wdzięcznym spojrzeniem za to łaskawe porównanie, wiedząc, że Mu-rzyn wyraził w tej pochwale wszystko, co tylko mógł najlepszego.Samowi widocznie po jakimś czasie zrobiło się za ciasno w jego pokoju, bo siedział jużsam jeden przy siole w wielkiej izbie, a zobaczywszy mnie skinął, żebym zajął przy nim miej-sce. Słuchajcie szepnął tu obok nas prowadzą rozmowę, która nas także zajmie, na przy-kład. O czym? W kopalniach złota zaszły wypadki, z których nie podobna się cieszyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]