[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Powiedz mi jedną rzecz, Dominic.Tylko szczerze.Choć raz bądz całkowicie, brutalnie szczery, proszę. Przełyka z trudem ślinę,dłonie ma zaciśnięte, spogląda mi prosto w oczy. Czy wciąż kochasz się w Emmie? Tak czy nie?Równie dobrze mogłaby rozjechać mnie ogromną ciężarówką.Gapię się na nią wmilczeniu, usiłując znalezć sposób, by jej to wytłumaczyć. To nie jest proste pytanie stwierdzam bezradnie.Ale ona kręci głową. To pytanie, na które można odpowiedzieć tylko tak lub nie , Dom.To ty nauczyłeś mnietej gry.Czy wciąż kochasz się w Emmie? Tak czy nie?Wpatruje się we mnie wyczekująco.Po wyrazie jej oczu domyślam się, że jest rozdartapomiędzy chęcią poznania prawdy a obawą przed nią. Tak czy nie? szepcze.Biorę rozedrgany oddech. Tak.Jacey wypuszcza powietrze z miękkim sykiem i trzęsącymi się palcami odgarnia włosy z oczu. Słowo tak nigdy jeszcze tak nie bolało. Jej głos to ledwie szept, tak cichy, że tylko ztrudem jestem w stanie go dosłyszeć.Wyciągam ku niej rękę, ale ona porusza ramionami,odsuwając się poza mój zasięg.Odchodzi zgarbiona, wsiada do auta i odjeżdża.Stoję w deszczu przez czas, który zdaje się wiecznością, obserwując, jak tylne światła jejsamochodu znikają w strumieniach wody, jak noc połyka pojazd.Stoję tam i pozwalam, by deszcz spływał mi do oczu, aż nic jużnie widzę.Aż nie widzę już, że mnie zostawiła.Kiedy wsiadam do swojego wozu, czuję się w środku pusty, bardziej pusty i odrętwiały, niżzdarzyło mi się to od wielu lat.Bardziej pusty niż kiedykolwiek w życiu.Jest tylko jedno miejsce, które przychodzi mi do głowy i w które mógłbym pojechać, którepochłonie mój ból.Gdy mijam bramę katolickiego cmentarza Mount Olivet, otacza mnieciemność i odczuwam pewną pociechę& dotyk czegoś znajomego.Nie byłem tu od lat, ale bez trudu odnajduję nagrobek Emmy.Idę wprost ku niemu.Aatwo gowypatrzeć.Jej rodzice kupili ogromną płytę z białego marmuru otoczoną anielskimi skrzydłami.Klękam przed nią i przesuwam palcami po jej imieniu.Emma Brandt.Nie była aniołem, ale i tak ją kochałem.Płyta jest zimna w dotyku& zimna jak lód, zimnajak moje serce.Myślę o piosence Sina.Twe serce zimne, zimne jak lód, ale należy do mnie.Moje serce jest zimne jak lód.I takie już pozostanie& dzięki Emmie.Zwijam się w kłębekprzed jej imieniem i leżę z policzkiem przytulonym do nagrobnego kamienia, gapiąc się w noc.Zniszczyła mnie.Może więc mnie dostać.Nie nadaję się dla kogokolwiek innego.Po pewnym czasie znów zaczyna padać, drobny chłodny deszczyk wsiąka w moje ubrania ibłądzi po mojej skórze.W ogóle mnie to nie obchodzi i, szczerze mówiąc, ledwie gozauważam.Nie może zmyć tego, kim jestem, co zrobiłem albo kim byłem dotąd.Zasypiam,słuchając kropel deszczu padających na nagrobek Emmy.Kiedy ponownie otwieram oczy, jest rano.Ubrania mam mokre, a w gardle drapie mnie od oddychania przez cały ten czas wilgotnymnocnym powietrzem.Siadam prosto i rozglądam się wokół, ignorując dziwne spojrzenia, jakieposyła mi pracownik cmentarza.Wraca do pielenia grządki z kwiatami, ale od czasu do czasunadal na mnie zerka, pewnie zastanawiając się, czy jestem szalony.Powinienemzaoszczędzić mu kłopotu i po prostu potwierdzić jego domysły.Spoglądam na telefon i znajduję dziesięć wiadomości od Tally ego.Bo kurwa.Przegapiłem lotdo domu.Powinienem być teraz na planie.Wzdycham i wdrapuję się z powrotem do samochodu.Wydaje się, że wszystko rozpada się na kawałki, a ja nie wiem, jak powstrzymać ten proces.Właśniedlatego tak uważam, by pozostawać niezaangażowanym zawsze.Jestem chłodny, spokojny ipozbierany i robię rzeczy, które trzeba zrobić.Zawsze.Robię je, żebym sam nie rozsypał się na kawałki.Ale teraz pojawiła się Jacey.I nic już nie jest tak, jak było.JACEYNic nie widzę przez łzy spływające mi po policzkach.Są gorące i słone i wsiąkają w moje ubrania.Biorę komórkę i wybieram numer Maddy, pragnąc wypłakać jej się na ramieniu, otrzymać od niejmądre rady, ale zgłasza się poczta głosowa.Czekam, a po kilku minutach próbuję ponownie, ale nadal nie odbiera.Jadę bez celu, aż nagle zdaję sobie sprawę, dokąd się kieruję.Brand.Potrząsam głową.Oczywiście, że jadę do Branda.Zawsze udaję się do niego, gdypotrzebuję pomocy czy pocieszenia.Wiem, że nie powinnam już do niego uciekać, bo on pragnie pocieszać mnie w sposób,którego ja nie chcę.Pragnie ze mną być.Tak na serio.Ale mogę myśleć jedynie o Dominicu.Serce boli mnie tak bardzo, że prawie mnie tooślepia.Tylko to czuję.Parkuję przed apartamentowcem Branda i niemal biegiem docieram do jego drzwi.Kiedy podnimi staję, z trudem łapię oddech, makijaż mam rozmazany i jestem pociągającym nosemwrakiem.Brand otwiera w spodenkach treningowych i bez koszulki, wlepia we mnie wzrok. Co u diabła, Jacey? pyta szybko, wciągając mnie do środka. Co się stało? Nic ci nie jest?Kiwam głową, potem nią potrząsam, wreszcie opadam na kanapę i zaczynam płakać.On niezgrabniesiada obok mnie, poklepując mnie po plecach swymi wielkimi dłońmi. Powiedz mi, co mam zrobić, a zrobię to oświadcza bezradnie. Czy on cię skrzywdził?Jeśli tak, to wybiję mu zęby, do cholery.Kręcę głową, a potem jednak kiwam. Ale nie tak, jak myślisz dodaję pospiesznie, bo Brand natychmiast zaczyna siępodnosić.Ze względu na swoje wojskowe doświadczenia, gdy tylko słyszy słowo skrzywdzić , automatycznie zakłada, że chodzi o krzywdę fizyczną. Nie tknął mnie palcem.Brand nieruchomieje, spoglądając na mnie ze zdezorientowaniem w niebieskich oczach. No to co zrobił? pyta z wahaniem.Ukrywam twarz w dłoniach, potrzebując chwili na złapanie oddechu. Unicestwił mnie odpowiadam drętwo.Zwijam się w kłębek na boku, chowam twarz w poduszkach sofy i szlocham.Opłakuję wszystkiete rzeczy, o których nie mogę opowiedzieć, których nie potrafię ująć w słowa.Fakt, że Dominica takbardzo dręczą demony przeszłości, że jest taki złamany i to, że zdawało mi się, iż mogę mu pomóc,pokazując mu ludzką dobroć.Pokazując mu, że nie wszyscy go zranią.Opłakuję fakt, że nie potrafięmu tego uświadomić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]