[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WybÅ‚agaÅ‚ też zdanie relacji z lo.su, jaki spotkaÅ‚ Jamesa i Johna, synów Jessego.- Sam to zaÅ‚atwisz - powiedziaÅ‚ Roland.- Nie.- Norman chciaÅ‚ unieść dÅ‚oÅ„, zapewne, żeby podrapać siÄ™ po nosie, ale nawet to mu siÄ™ nie udaÅ‚o.DźwignÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ na jakieÅ› sześć cali i opuÅ›ciÅ‚ jÄ… gwaÅ‚townie.- Chyba jednak nie.Szkoda, że spotkaliÂÅ›my siÄ™ w tak fatalnych okolicznoÅ›ciach.Wiesz, polubiÅ‚em ciÄ™.- A ja ciebie, Johnie Normanie.GdybyÅ›my trafili na siebie w lepÂszej chwili.- WÅ‚aÅ›nie.Z dala od tych uroczych dam.ZasnÄ…Å‚ niedÅ‚ugo potem i Roland nie miaÅ‚ już wiÄ™cej okazji z nim porozmawiać.chociaż raz go jeszcze usÅ‚yszaÅ‚.WisiaÅ‚ nad swoim łóżkiem i udawaÅ‚, że Å›pi, gdy John Norman krzyknÄ…Å‚ po raz ostatni.Kiedy siostra Michela zjawiÅ‚a siÄ™ z wieczornÄ… zupÄ…, Roland doÂchodziÅ‚ akurat do siebie po szaleÅ„stwie serca i mięśni wywoÅ‚anym przez drugÄ… główkÄ™ brunatnej trzciny.Michela spojrzaÅ‚a na jego zaÂrumienionÄ… twarz z niejakim niepokojem, ale przyjęła zapewnienia, że na pewno nie gorÄ…czkuje.Sama nie mogÅ‚a dotknąć skóry rewolÂwerowca, aby sprawdzić, jak jest naprawdÄ™ - powstrzymywaÅ‚ jÄ… medalion.Razem z zupÄ… dostaÅ‚ pieróg i chociaż ciasto byÅ‚o gliniaste, a miÄ™so w Å›rodku twarde, pochÅ‚onÄ…Å‚ go Å‚akomie jak gdyby nigdy nic.Siostra patrzyÅ‚a na to z peÅ‚nym zadowolenia uÅ›miechem; rÄ™ce zaÅ‚ożyÅ‚a na piersiach i co pewien czas potakiwaÅ‚a.Gdy skoÅ„czyÅ‚ zupÄ™, wzięła miskÄ™ na tyle ostrożnie, żeby ich palce na pewno siÄ™ nie spotkaÅ‚y.- Zdrowiejesz - powiedziaÅ‚a.- NiedÅ‚ugo już nas opuÅ›cisz, a my zachowamy ciÄ™ w dobrej pamiÄ™ci, Jimmy.- NaprawdÄ™? - spytaÅ‚ cicho.SpojrzaÅ‚a tylko na niego, dotknęła jÄ™zykiem górnej wargi, zachiÂchotaÅ‚a i odeszÅ‚a.Roland zamknÄ…Å‚ oczy i legÅ‚ nieruchomo.CzuÅ‚, jak zbliża siÄ™ kolejny letarg.Te jej niespokojne oczy.ten wysuniÄ™ty jÄ™Âzyk.WidywaÅ‚ już kobiety, które patrzyÅ‚y tak na pieczonego kurczaÂka lub na kawaÅ‚ baraniny, czekajÄ…c, aż danie bÄ™dzie gotowe.Jego ciaÅ‚o strasznie domagaÅ‚o siÄ™ snu, lecz Roland wytrzymaÅ‚ jeszÂcze jakÄ…Å› godzinÄ™, a nastÄ™pnie spod poduszki wydobyÅ‚ kolejnÄ… główÂkÄ™, co po dawce leku obezwÅ‚adniajÄ…cego wymagaÅ‚o ogromnego wysiÅ‚Âku.Przez chwilÄ™ myÅ›laÅ‚ nawet, że mu siÄ™ nie uda, ostatecznie jednak oddzieliÅ‚ trzcinÄ™ od wiÄ…zki.Jenna napisaÅ‚a, że przyjdzie nastÄ™pnej nocy.Oby nie z zamiarem nakÅ‚onienia go do ucieczki.Obecny stan kwalifiÂkowaÅ‚ go tylko do pozostania w łóżku, i to do koÅ„ca stulecia.RozgryzÅ‚ główkÄ™.Nowe siÅ‚y wstÄ…piÅ‚y w jego ciaÅ‚o, poganiajÄ…c serÂce i wiążąc mięśnie w supÅ‚y, lecz pierwsza fala ożywienia minęła nieÂmal równie szybko, jak siÄ™ pojawiÅ‚a, pokonana przez silniejsze meÂdykamenty podane w zupie.ZostaÅ‚a mu jedynie nadzieja.i sen.ObudziÅ‚ siÄ™ w ciemnoÅ›ci i stwierdziÅ‚, że może niemal normalnie poruszać rÄ™kami i nogami.WyciÄ…gnÄ…Å‚ spod poduszki kolejnÄ… trzcinÄ™ i nadgryzÅ‚ jÄ… ostrożnie.Jenna zostawiÅ‚a mu ich pół tuzina, a zużyÅ‚ jużprawie dwie.SchowaÅ‚ ogryzek pod poduszkÄ™.TrzÄ…sÅ‚ siÄ™ niczym mokry pies podczas ulewy.Za wiele wziÄ…Å‚em, pomyÅ›laÅ‚.BÄ™dÄ™ miaÅ‚ szczęście, jeÂÅ›li nie dostanÄ™ konwulsji.Serce Å‚omotaÅ‚o mu niczym maszyna parowa, a co gorsza, po chwiÂli na drugim koÅ„cu pomieszczenia zobaczyÅ‚ blask Å›wiec.MinÄ…Å‚ jeszÂcze moment i rewolwerowiec usÅ‚yszaÅ‚ szelest habitów i pantofli.Bogowie, czemu teraz? ZobaczÄ…, jak mnÄ… telepie, i wszystko siÄ™ wyda.- pomyÅ›laÅ‚.SpiÄ…Å‚ siÄ™ w sobie, zamknÄ…Å‚ oczy i skoncentrowaÅ‚ na uspokajaniu drżących koÅ„czyn.Gdyby tylko leżaÅ‚ w normalnym łóżku, a nie wiÂsiaÅ‚ na tych przeklÄ™tych pasach, które zdawaÅ‚y siÄ™ reagować na każÂdy dreszcz!Siostrzyczki byÅ‚y coraz bliżej.Blask ich Å›wiec zakwitÅ‚ czerwieniÄ… pod zamkniÄ™tymi powiekami.DziÅ› nie chichotaÅ‚y, nie szeptaÅ‚y naÂwet miÄ™dzy sobÄ….Kiedy stanęły już prawie obok niego, Roland zoÂrientowaÅ‚ siÄ™, że tym razem przyprowadziÅ‚y kogoÅ› obcego - osobniÂka z zapchanym nosem, który pociÄ…gaÅ‚ gÅ‚oÅ›no przy każdym oddeÂchu.Roland leżaÅ‚ już spokojnie, w peÅ‚ni panujÄ…c nad sobÄ…, chociaż mięśÂnie boleÅ›nie twardniaÅ‚y mu jeszcze pod skórÄ….Gdyby ktoÅ› spojrzaÅ‚ naÅ„ uważnie, z pewnoÅ›ciÄ… natychmiast zorientowaÅ‚by siÄ™, że coÅ› jest nie tak.Serce buntowaÅ‚o siÄ™ jak chÅ‚ostany rumak, przecież na mile chyba byÅ‚o to widać.Jednak to nie na niego patrzyÅ‚y.Przynajmniej nie w tamtej chwili.- ÅšciÄ…gnij mi to - powiedziaÅ‚a Mary w prostackiej odmianie poÂtocznego jÄ™zyka, którÄ… Roland ledwie rozumiaÅ‚.- I temu drugiemu też.Dalej, Ralph.- A dostanÄ™ whiksky? - spytaÅ‚ beÅ‚kotliwy gÅ‚os.Jego dialekt jeszÂcze trudniej byÅ‚o zrozumieć.- I dymu?- Tak, tak, masÄ™ whisky i palenia, ile zechcesz, ale dopiero wtedy,gdy zdejmiesz te paskudztwa! - padÅ‚a odpowiedź wypowiedziana tonem znamionujÄ…cym zniecierpliwienie, a zapewne i sporo lÄ™ku.Roland obróciÅ‚ ostrożnie gÅ‚owÄ™ w lewo i uchyliÅ‚ nieznacznie powieki.Pięć z szeÅ›ciu siostrzyczek z Elurii zgromadziÅ‚o siÄ™ po drugiej stroÂnie łóżka Johna Normana.Blask Å›wiecy wydobywaÅ‚ z mroku nie tylÂko sylwetkÄ™ Å›piÄ…cego, lecz także twarze sióstr, upiorne lica rodem ze snu zdolnego przerazić najodważniejszego nawet mężczyznÄ™.Teraz, w Å›rodku nocy i bez masek zÅ‚udnego piÄ™kna, nie byÅ‚y nikim innym jak tylko wiekowymi trupami odzianymi w przepyszne habity.Siostra Mary trzymaÅ‚a w dÅ‚oni jeden z rewolwerów Rolanda.ZoÂbaczywszy to, rewolwerowiec poczuÅ‚ nagÅ‚y przypÅ‚yw nienawiÅ›ci i obiecaÅ‚ sobie, że babsztyl zapÅ‚aci jeszcze za tÄ™ zuchwaÅ‚ość.W porównaniu z siostrami stojÄ…ce w nogach łóżka dziwowisko wyglÄ…daÅ‚o niemal jak czÅ‚owiek, chociaż należaÅ‚o do zielonego ludu.Roland od razu rozpoznaÅ‚ Ralpha.ByÅ‚ to zapamiÄ™tany przez niego z walki w mieÅ›cie wÅ‚aÅ›ciciel melonika.Zielony obszedÅ‚ z wolna Normana od strony Rolanda, zasÅ‚aniajÄ…c mu tym samym siostry.Po chwili zbliżyÅ‚ siÄ™ jednak do głów łóżka i rewolwerowiec znów mógÅ‚ coÅ› widzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]