[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To pojęcie mieści w sobie nie same budynki, nie samych wykładow-ców, studentów czy absolwentów, lecz więcej niż to wszystko razem, a jed-nocześnie mniej - paradoks, porządek, tajemnicę, potwora, ogromną ra-dość.Korytarze Oldie są ciepłe i znajome.Podoba mi się tutaj.Przeważnie.Jednak dzisiaj, kiedy wychodzę zza ostatniego zakrętu po swoich nie-szczęsnych zajęciach, widzę zdenerwowaną Danę Worth dobijającą się dodrzwi mojego gabinetu tak energicznie, jakby zirytowało ją, że nie ma mniew środku.Grzechocze gałką, pcha, potem ciągnie.Osłaniając ręką oczy,stara się zajrzeć przez matowe szkło, chociaż wyraznie widać, że w środkujest ciemno.Spoglądam na nią rozbawiony, lecz po chwili ogarnia mnie niepokój,gdyż nie widziałem jej tak zdenerwowanej od dnia, gdy powiedziała mi, żeopuszcza mojego przyjaciela Eddiego.i wyjaśniła, dlaczego.Dana, która prowadzi wykłady na temat przepisów związanych z umo-wami i własnością intelektualną, jest jedną z naszych gwiazd, chociaż jejdrobniutka postura zazwyczaj wprowadza w błąd kilku pierwszorocznychstudentów, którzy sądzą, że będą z nią mogli zrobić, co zechcą.Pochodzi zestarej rodziny z Wirginii, niegdyś posiadającej dużo pieniędzy (czytaj: nie-wolników), które jednak straciła podczas pózniejszych nieprzyjemności ,jak to określa ze śmiechem Dana.%7łyje sobie wspaniale, a nawet cudownie,w świecie całkowicie skupionym na niej samej.(- Twoja siostra zginęła wwypadku samochodowym? Wiesz, jak jeszcze byłam na Uniwersytecie Sta-nu Wirginia, umawiałam się z facetem, który zginął w wypadku.To byłMcMichael, z tych McMichaelów z hrabstwa Rappahannock.- Kiedy jejprzypominam, że mój ojciec znał seniora McMichaela, senatora, i byli daw-niej w dość zażyłych stosunkach, Dana odpowiada niezrażona: - Ale nie wtak zażyłych, jak ja z jego synem, mogę się z tobą założyć).Dana, trzy lata ode mnie starsza, przetrwała, a nawet wzniosła się ponadniewielki skandal wywołany rozpadem jej małżeństwa.Eddie natomiast,żyjąc na uniwersytecie raczej w cieniu swojej żony, opuścił nas w zeszłymroku i powrócił do swojego rodzinnego Teksasu, gdzie, jak twierdził, tegotypu rzeczy nie mogłyby się zdarzyć.Nie wyjaśnił jednak, kto miałby imzapobiec.Jego odejście zmniejszyło liczbę czarnych wykładowców szkołyprawniczej o dwadzieścia pięć procent.Dana zostawiła go dla kobiety onazwisku Alison Frye, nerwowej i pulchnej mieszkanki Nowego Jorku, któ-rej najbardziej charakterystycznymi cechami są marchewkowe włosy i gorą-cy gniew na cały świat.Alison jest powieściopisarką, lecz bez wielkich osią-gnięć, i zajmuje się prowadzeniem strony internetowej pełnej nierealnych,lecz uczonych komentarzy społecznych, w większości pisanych pod wyraz-nym wpływem teorii nowej ekonomii.Jej zaloty do Dany były publicznątajemnicą, przynajmniej wśród miłośników Internetu.Trzy lata temu, gdyich związek był jeszcze tajemnicą, Alison umieściła na swojej stronie utwórzatytułowany Droga Dano Worth , rodzaj listu miłosnego, który natych-miast został ściągnięty przez wszystkich, którzy go znalezli, i rozesłanypocztą elektroniczną na cały świat, a co ważniejsze, po całym miasteczkuuniwersyteckim.Dana chętnie powtarza, że Alison zawstydziła ją aż do za-kochania.Wielu z nas zaczęło używać tytułu utworu jako nieco złośliwegoprzezwiska, chociaż mąż Dany oczywiście nie widział w tym nic śmiesznego.Gdy Dana i Eddie byli jeszcze małżeństwem, Kimmer i ja spędzaliśmy znimi dużo czasu, gdyż z Eddiem bawiłem się jeszcze jako dziecko.Jego ro-dzice są starymi przyjaciółmi rodziny, a on sam może być nawet dalekimkuzynem ze strony matki, choć nigdy nie udało nam się tego dokładnieustalić.Rozwód tej pary popsuł moje stosunki z obydwojgiem małżonków.Eddiestał się obcy, przesuwając się w swych poglądach politycznych jeszcze dalejna prawo.Co do Dany, to szczerze ją lubię, ale dzielą nas poglądy na niezli-czone sprawy, a wśród nich na sposób, w jaki potraktowała Eddiego.Misha,proszę, musisz spróbować spojrzeć na to z mojego punktu widzenia, błaga-ła mnie podczas naszej ostatniej, bolesnej kłótni, zanim od niego odeszła.Nie, nie muszę, ruszyłem na nią z wściekłością, niezdolny wzbudzić w sobiemiłosierdzia.Być może w rozpadzie ich małżeństwa bałem się zobaczyćzapowiedz końca swojego własnego.Obecnie Dana i ja staramy się być przy-jaciółmi, ale cytując Casey Stengel, czasem bywa tak, że to się nie udaje.Obserwując teraz Drogą Danę, przypominam sobie jej Izy na pogrzebiemojego ojca.Ona podziwiała Sędziego, który niegdyś był jej szefem, możego nawet trochę kochała, chociaż on nigdy nie pogodził się do końca z ru-chami obrony praw homoseksualistów.Co prawda, Dana również nie, i lubipowtarzać na swój pedantyczny sposób, że bardziej ją interesuje wolnośćniż prawa.Sprzeciwia się zasadom narzucania właścicielom budynków,komu mają wynajmować pomieszczenia, i firmom, kogo mają zatrudniać,gdyż jest w każdym calu wyznawczynią libertarianizmu, aż po końce wypie-lęgnowanych paznokci u stóp.Oprócz kwestii aborcji.Po mszy w kościeleDana włączyła się do konduktu pogrzebowego olśniewającym złotym lexu-sem, którego zderzak ozdobiony był naklejką JESZCZE JEDNA LESBIJKAZA %7łYCIEM, która niejednego już wprawiła w zakłopotanie.Dana lubi wprawiać ludzi w zakłopotanie.- Dano - odzywam się cicho, gdy dalej wali w drzwi.- Dano!Obraca się w moim kierunku i podnosi do gardła drobną dłoń, w dobrzeznanym geście całych pokoleń zranionych dam z Południa.Jej krótko obcię-te czarne włosy błyszczą w słabym świetle korytarza.Jednak przeraża mniewidok jej twarzy.Wprawdzie zawsze jest blada, ale dziś jej skóra jest niena-turalnie biała.- Och, Misha - jęczy na mój widok.- Och, Misha, tak mi przykro.- Założę się, że masz kolejne zie wieści - odzywam się z trudem, gdyżprzeszkadza mi w mówieniu blok lodu, który skuł mi piersi.- Nic nie wiesz - mówi zaskoczona.Ogarnia ją panika.Przez chwilęmam wrażenie, że nie wie, co robić, a to rzadko jej się zdarza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]