[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noc zapadła.Po obu stronach rzeki i stawu zapłonęły tysiąceognisk i dymy jako kolumny wzniosły się ku niebu.Strudzony żoł-nierz krzepił się jadłem, gorzałką lub ducha sobie do jutrzejszej bi-twy dodawał opowiadając czyny dzisiejszej.Ale najgłośniej rozpra-wiał pan Zagłoba chwaląc się tym, czego dokazał, i tym, czego bymógł dokazać, gdyby mu się koń nie rozparł.- Już to mówię waszmościom - rzekł zwracając się do oficerówksiążęcych i szlachty spod chorągwi Tyszkiewicza - że wielkie bitwydla mnie nie nowina; doświadczyłem ich niemało i na Multanach,i w Turczech, ale żem pole zależał, bałem się - nie nieprzyjaciół, bokto by się tam chamstwa bał! - ale własnej zapalczywości, gdyż za-raz myślałem, iż mnie zbyt daleko uniesie.- Jakoż i uniosła waści.- Jakoż i uniosła! Spytajcie pana Skrzetuskiego! Jakem tylko uj-rzał pana Wierszułła padającego z koniem, zaraz chciałem nie pyta-jąc na pomoc mu skoczyć.Ledwo mnie towarzysze powstrzymali.- Tak jest! - rzecze pan Skrzetuski - musieliśmy waści hamować:- Ale - przerwał Karwicz - gdzie jest Wierszułł?- Pojechał już na podjazd; nie zna on spoczynku.- Uważcie tedy, mości panowie - mowił pan Zagłoba niekontent,że mu przerwano opowiadanie - jakom tę chorągiew zdobył.- To Wierszułł nie ranny? - pytał znów Karwicz.-.Nie pierwszą to już zdobyłem w życiu, ale żadna nie przyszłami z taką pracą.- Nie ranny, jeno potłuczony - odpowiedział pan Azulewicz,Tatar - i wody się napił, bo padł głową do stawu.436 Ogniem i Mieczem - t.1- To się dziwię, że ryby nie pozdychały- rzekł z gniewem panZagłoba - bo od takiej ognistej głowy musiała się woda zagotować.- Wszelako wielki to kawaler!- Nie tak zbyt wielki, skoro dość było na niego pół-Jana.Tfu,z waszmościami dogadać się nie można! Moglibyście się też odemnie nauczyć, jak zdobywać chorągwie na nieprzyjacielu.Dalszą rozmowę przerwał młodziuchny pan Aksak, który w tejchwili zbliżył się do ogniska.- Nowiny przynoszę waszmościom! - rzekł dzwięcznym, pół-dziecięcym głosem.- Niańka pieluch nie uprała, kot mleko zjadł i farfurka się stłukła- mruknął pan Zagłoba.Ale pan Aksak nie zważał na tę przymówkę do swego chłopięcegowieku i rzekł:- Pułjana ogniem pieką.- Będą psi mieli grzanki! - przerwał pan Zagłoba.-.I czyni zeznania.Układy zerwane.Pan z Brusiłowa mało nieszaleje.Chmiel idzie z całą potęgą w pomoc Krzywonosowi.- Chmiel? cóż to Chmiel! Kto tu sobie co robi z Chmiela?Idzie Chmiel będzie piwo, beczka ortę! Drwimy z Chmiela!.-trzepał pan Zagłoba tocząc przy tym groznie i dumnie oczymapo obecnych.- Idzie więc Chmiel, ale Krzywonos na niego nie czekał i dla-tego przegrał.- Grał duda, grał - aż przegrał kiszki.- Sześć tysięcy mołojców już jest w Machnówce.Wiedzie ich Bohun.- Kto? kto? - spytał nagle zgoła innym głosem Zagłoba.- Bohun.- Nie może być!- Tak zeznaje Pułjan.- Maszże, babo, placek! - zawołał żałośnie pan Zagłoba.- Pręd-koż oni tu mogą być?437 Henryk Sienkiewicz- We trzech dniach.Wszelako do bitwy idąc nie będą tak śpie-szyć, by koni nie zegnać.- Ale ja będę śpieszył! - mruknął szlachcic.- Anieli Pańscy, ratujcieżmnie od tego łajdaka! Oddałbym chętnie moją zdobytą chorągiew, byleten paliwoda kark skręcił, nim tu dojdzie.Spero, że nie będziem też tudługo czekać.Pokazaliśmy Krzywonosowi, co umiemy, a teraz czas byspoczynku zażyć.Nienawidzę tak owego Bohuna, że bez abominacjiwspomnieć jego diabelskiego nazwiska nie mogę.Otom się wybrał!Nie mogłem to w Barze siedzieć? Licho mnie tu przyniosło.- Nie trwóż się waść - szepnął Skrzetuski - bo wstyd! Międzynami nic ci nie grozi.- Nic mi nie grozi? Waść go nie znasz! On się już może gdziemiędzy ogniami k nam czołgnie.(Tu pan Zagłoba obejrzał się nie-spokojnie wokoło.) A i na waści on równie zawzięty, jak na mnie.- Dajże mi Boże z nim się spotkać! - rzekł pan Skrzetuski.- Jeśli to ma być łaska, to wolę jej nie doznać.Odpuszczę muchętnie, jako chrześcijanin, wszystkie krzywdy, ale pod warun-kiem, że go na dwa dni przedtem powieszą.Nie trwożę się ja, alewaść nie uwierzysz nawet, jak nadzwyczajna abominacja mnie po-rywa! Lubię ja wiedzieć, z kim mam do czynienia: z szlachcicem - toz szlachcicem, z chłopem - to z chłopem; ale to diabeł jakiś wcielony,z którym nie wiedzieć, czego się trzymać.Ważyłem ja się na niema-łe z nim rzeczy, ale jakie oczy zrobił, gdym mu łeb obwiązywał, tegoja waści nie wypowiem i w godzinę śmierci pamiętać będę.Nie chcębudzić licha, póki śpi.Na raz sztuka.Waszmości też powiem, żeśjest niewdzięcznikiem i o tę niebogę nie dbasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl