[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jagienka!.postaw, córuchno, pod progiem miskę!Jagienka wzięła glinianą miskę pełną klusków z serem i postawiła ją pod progiem.Zych zaś rzekł:- Księża krzyczą, pomstują! Panu Jezusowi przecie przez trochę klusków chwały nie ubędzie, a skrzatbyle był syt i życzliwy, to i od ognia, i od złodzieja ustrzeże.Po czym zwrócił się do Zbyszka:- Ale może byś się odpasał i trochę sobie zaśpiewał?- Zaśpiewajcie wy, bo już widzę, że z dawna macie ochotę, ale może panna Jagienka zaśpiewa?- Będziem po kolei śpiewali - zawołał uradowany Zych.- Jest też w domu pachołek, który nam dowtóru na drewnianej fujarce zapiska.Wołać pachołka!Zawołano pachołka, który siadł na zydlu i włożywszy "piszczkę" w usta, a następnie, rozstawiwszy naniej palce, jął spoglądać po obecnych, czekając, komu ma zawtórować.Oni zaś poczęli się sprzeczać, nikt bowiem nie chciał być pierwszy.Kazał wreszcie Zych dać przykładJagience, więc Jagienka, chociaż bardzo jej było wstyd Zbyszka, wstała z ławy, włożyła ręce podfartuch i poczęła:Gdybym ci ja miałaSkrzydłeczka jak gąska,Poleciałabym jaZa Jaśkiem do Zląska!.Zbyszko otworzył naprzód szeroko oczy, po czym zerwał się na równe nogi i zawołał wielkim głosem:- A wy skąd to umiecie śpiewać? Jagienka spojrzała na niego ze zdumieniem.- Przecie to wszyscy śpiewają.Co wam?Zych zaś, który sądził, że Zbyszko podpił, zwrócił ku niemu rozradowaną twarz i rzekł:- Odpasz się! Zaraz ci ulży!Lecz Zbyszko stał przez chwilę z mieniącą się twarzą, po czym, opanowawszy wzruszenie, ozwał się doJagienki:- Przepraszam was.Cosik mi się niespodzianie przypomniało.Zpiewajcie dalej.- A może wam smutno słuchać?- Ej, gdzie tam! - odrzekł drgającym głosem. Słuchałbym tego przez całą noc.To rzekłszy, siadł i zakrywszy dłonią brwi, umilkł, nie chcąc żadnego słowa uronić.Jagienka zaśpiewała drugą zwrotkę, lecz skończywszy ją, spostrzegła wielką łzę staczającą się popalcach Zbyszkowej dłoni.Wówczas przysunęła się żywo ku niemu i siadłszy obok, poczęła go trącać łokciem:- No? Co wam? Nie chcę, byście płakali.Mówcie, co wam jest?- Nic, nic! - odrzekł z westchnieniem Zbyszko.- Siła by gadać.Co było, to przeszło.Już mi weselej.- A może byście się wina słodkiego napili?- Poćciwa dziewka! - zawołał Zych.- Czemu to mówicie sobie: wy? Mów mu: Zbyszku, a ty jej:Jagienko.Znacie się przecie od małości.Po czym zwrócił się do córki:- %7łe cię tam ongi sprał, to nic!.Ninie tego nie uczyni.- Nie uczynię! - rzekł wesoło Zbyszko.- Niechże mnie ona za to teraz spierze, jeśli jej wola.Na to Jagienka, chcąc go do reszty rozweselić, złożyła dłoń w piąstkę i śmiejąc się, poczęła udawać, żebije Zbyszka.- A masz ci za mój rozbity nos! a masz! a masz!- Wina! - zawołał rozochocony dziedzic Zgorzelic, Jagienka skoczyła do komory i po chwili wyniosłakamionkę z winem, dwa kubki piękne, wygniatane w srebrne kwiaty, roboty wrocławskich złotników, iparę gomółek z daleka pachnących.Zycha, mającego już w głowie, rozczulił ten widok zupełnie, więc przygarnął do siebie kamionkę,przycisnął ją do łona i sądząc widocznie, że to Jagienka, począł mówić:- Oj, córuchno ty moja! oj, niebogo sieroto! Co ja, biedny chudzina, w Zgorzelicach pocznę, jak mi cięzabiorą - co ja pocznę!.- A trza ją będzie niezadługo dać! - zawołał Zbyszko.Zych zaś w mgnieniu oka z rozczulenia przeszedłdo śmiechu:- Chy! chy! A dziewce piętnaście roków i już ją do chłopów ciągnie!.już jak którego choć z dalekauwidzi, to aże kolanem o kolano trze!.- Tatusiu, bo sobie pójdę - rzekła Jagienka.- Nie chodz! dobrze z tobą.Po czym jął mrugać tajemniczo na Zbyszka.- Zajeżdża ich tu dwóch: jeden młody Wilk, syn starego Wilka z Brzozowej, a drugi Cztan z Rogowa.%7łeby cię tu zastali, zaraz by wzięli na cię zgrzytać, jako i na się wzajem zgrzytają.- O wa! - rzekł Zbyszko.Po czym zwrócił się do Jagienki i mówiąc jej: ty, wedle polecenia Zycha, zapytał:- A ty którego wolisz?- %7ładnego.- Wilk sierdzisty pachołek! - zauważył Zych.- Niech w inną stronę wyje!- A Cztan?Jagienka poczęła się śmiać.- Cztan - mówiła, zwracając się do Zbyszka - takie ci ma kudły na gębie jak cap, że mu oczu nie widać- i sadła tyle na nim co na niedzwiedziu.A Zbyszko uderzył się w głowę, jakby coś sobie nagle przypominając, i rzekł:- Ale! kiedyście tacy dobrzy, to was jeszcze o jedną rzecz poproszę: nie ma też u was w domuniedzwiedziego sadła, bo stryjkowi na lek potrzebne, a w Bogdańcu nie mogłem dopytać?- Było - rzekła Jagienka - ale chłopaki na dwór wynieśli do smarowania łuków - i psi do szczętu zjedli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]