[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz też napierwszym przystanku Staś siadł koło Nel, pilno mu bowiem byłopodziękować jej za pomoc.Ale choć czuł dla niej wielką wdzięczność, nie umiał wyrażać sięgórnolotnie ani czule, więc począł tylko potrząsać obie jej rączki. Nel! rzekł. Jesteś bardzo dobra i dziękuję ci, a prócz tegootwarcie powiadam, że postąpiłaś jak osoba co najmniejtrzynastoletnia.W ustach Stasia podobne słowa były najwyższą pochwałą, więcserce małej kobietki zapłonęło radością i dumą.Wydało jej się w tejchwili, że nie masz dla niej nic niepodobnego. Niech ja tylko całkiem dorosnę, to oni obaczą! odrzekłaspoglądając wojowniczo w stronę Sudańczyków.Ale ponieważ nie rozumiała jeszcze, o co chodziło i dlaczegoArabowie rzucili się wszyscy na Stasia, więc chłopak począłopowiadać, jak postanowił wykraść strzelbę, pozabijać wielbłądy izmusić wszystkich do powrotu nad rzekę. Gdyby mi było się to udało mówił bylibyśmy już wolni. Ale oni przebudzili się? pytała z bijącym sercemdziewczynka. Przebudzili się.Zrobił to Saba, który przyleciał i począł takszczekać, że zbudziłby umarłego.Wówczas oburzenie jej zwróciło się przeciw Sabie. Brzydki Saba! brzydki! Za to, jak teraz przyleci, nie przemówiędo niego ani słowa i powiem mu, że jest szkaradny.74Na to Staś, choć nie było mu w ogóle do śmiechu, uśmiechnął sięjednak i zapytał: Jakże będziesz mogła nie przemówić do niego ani słowa ijednocześnie powiedzieć mu, że jest szkaradny?Brewki Nel podniosły się do góry i na twarzy odbiło sięzakłopotanie, po czym odrzekła: Pozna to z mojej miny. Chyba.Ale on nie jest winien, bo nie mógł wiedzieć, co siędzieje.Pamiętaj także, że potem przyszedł nam na ratunek.Wspomnienie to złagodziło trochę gniew Nel, nie chciała jednakudzielić od razu winowajcy przebaczenia. To dobrze rzekła ale kto jest prawdziwym dżentelmenem,ten nie powinien szczekać na powitanie.Staś uśmiechnął się znowu: Prawdziwy dżentelmen nie szczeka i na pożegnanie, chyba żejest psem, a Saba jest nim.Lecz po chwili smutek zamglił oczy chłopca westchnął raz.drugi, po czym wstał z kamienia, na którym siedzieli, i rzekł: Najgorsze to, że nie mogłem ciebie uwolnić.A Nel wspięła się na paluszki i zarzuciła mu ręce na szyję.Chciała go pocieszyć, chciała z bliska, z noskiem przy jego twarzy,wyszeptać podziękowanie, ale ponieważ nie umiała znalezć słówodpowiednich, więc ścisnęła go tylko jeszcze mocniej za szyję ipocałowała w ucho.Tymczasem Saba, który spózniał się zawsze nie tyle dlatego, że nie mógł zdążyć za wielbłądami, ile dlatego, żepolował po drodze na szakale lub obszczekiwał sępy siedzące nazrębach skał nadleciał z nie mniejszym niż zwykle hałasem.Dziecina jego widok zapomniały o wszystkim i mimo ciężkiego ichpołożenia zwykłe pieszczoty i zabawa rozpoczęły się na dobre, pókinie przerwali ich Arabowie.Chamis dał psu jeść i wody, po czymsiedli wszyscy na wielbłądy i ruszyli w największym pędzie napołudnie.75RozdziałdwunastyBył to najdłuższy etap, jechali bowiem z małą tylko przerwą przezgodzin osiemnaście.Tylko prawdziwie wierzchowe wielbłądy imające dobry zapas wody w żołądkach mogą taką drogę wytrzymać.Idrys nie oszczędzał ich, albowiem bał się rzeczywiście pogoni.Rozumiał, że musiała już od dawna wyruszyć, a przypuszczał, żeobaj inżynierowie znajdują się na jej czele i że czasu nie tracą.Niebezpieczeństwo groziło od strony rzeki, albowiem było rzecząpewną, że zaraz po porwaniu dzieci zostały wysłane rozkazytelegraficzne do wszystkich osad pobrzeżnych, ażeby szeikowieczynili wyprawy w głąb pustyni na obie strony Nilu i zatrzymywaliwszystkich jadących na południe.Chamis zapewniał, że rząd iinżynierowie musieli wyznaczyć wielkie nagrody za ich schwytanie iże wskutek tego pustynia roi się zapewne od poszukujących.Jedynąna to radą byłoby skręcić jak najdalej na zachód; ale na zachodzieleżała wielka oaza Kharge, do której depesze mogły dojść także, aprócz tego, gdyby odjechali za daleko od rzeki, po kilku dniachzabrakłoby im wody i czekałaby ich śmierć z pragnienia.A chodziło także o żywność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]