[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PoprowadziÅ‚nastÄ™pnie pionowÄ… kreskÄ™ przez Atlantyk, w poÅ‚owie drogi miÄ™dzyczarnym lÄ…dem a AmerykÄ… PoÅ‚udniowÄ….Pod spodem napisaÅ‚ liczbÄ™100. To propozycja papieża i Kastylijczyków, linia sto mil na za-chód od Wysp Zielonego PrzylÄ…dka. Historyk narysowaÅ‚ teraz dÅ‚u-gÄ… pionowÄ… prostÄ… dalej na lewo, tak by zÅ‚apać część Ameryki PoÅ‚u-dniowej, i podpisaÅ‚ liczbÄ… 370. To linia podziaÅ‚u, której domagalisiÄ™ Portugalczycy, poÅ‚ożona trzysta siedemdziesiÄ…t mil na zachód odWysp Zielonego PrzylÄ…dka. SpojrzaÅ‚ na Moliartiego. ProszÄ™ mipowiedzieć, Nel, jaka jest podstawowa różnica pomiÄ™dzy obiemaliniami?Amerykanin pochyliÅ‚ siÄ™ nad notatnikiem i przyjrzaÅ‚ siÄ™ rysunko-wi. No wiÄ™c jedna z nich przebiega jedynie przez ocean, a drugazahacza o kawaÅ‚ek lÄ…du. A jaki to lÄ…d? Brazylia.Noronha potwierdziÅ‚ skinieniem gÅ‚owy i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. Brazylia.A teraz niech mi pan powie, dlaczego Portugalczykomtak zależaÅ‚o na tej drugiej linii podziaÅ‚u? %7Å‚eby dostać BrazyliÄ™. Co prowadzi do trudnego pytania.SkÄ…d, u licha, Portugalczycywiedzieli, że ta druga linia obejmowaÅ‚a BrazyliÄ™, jeżeli w tysiÄ…c czte-rysta dziewięćdziesiÄ…tym czwartym roku jeszcze jej nie odkryto? Tomás nachyliÅ‚ siÄ™ ku swemu rozmówcy. A może odkryto?120Moliarti opadÅ‚ na kanapÄ™ i westchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko. I see your point. ChwyciÅ‚ za butelkÄ™ Louisa Roedera, dolaÅ‚sobie jeszcze trochÄ™ szampana i zaspokoiÅ‚ pragnienie.OdstawiÅ‚ kieli-szek i wyprostowaÅ‚ siÄ™, spoglÄ…dajÄ…c Portugalczykowi prosto w oczy. RzeczywiÅ›cie, daje to do myÅ›lenia potwierdziÅ‚ wolno. Ale,Tom, proszÄ™ mi powiedzieć, co tak naprawdÄ™ nowego jest w tymwszystkim, co pan mi powiedziaÅ‚?Noronha wytrzymaÅ‚ wzrok Amerykanina, jakby rzucaÅ‚ mu wy-zwanie. Nic odparÅ‚. ZupeÅ‚nie nic? ZupeÅ‚nie nic.Wszystko, co powiedziaÅ‚em, znalazÅ‚em w notat-kach z badaÅ„ profesora Toscano nad tajemnicÄ… odkrycia Brazylii. I nie byÅ‚o w nich niczego nowego? Nie.Toscano ograniczyÅ‚ siÄ™ jedynie do zgromadzenia tegowszystkiego, co znalezli i dowiedli inni historycy.Nelson patrzyÅ‚ na Tomasa, jak gdyby nie dowierzaÅ‚ wÅ‚asnymuszom. Z pewnoÅ›ciÄ…? AbsolutnÄ….Moliarti wyglÄ…daÅ‚ na pokonanego.Ramiona mu opadÅ‚y, a pierÅ›wklÄ™sÅ‚a.OdwróciÅ‚ wzrok i spojrzaÅ‚ gdzieÅ› w przestrzeÅ„.Po chwili coÅ›w nim drgnęło policzki mu siÄ™ zarumieniÅ‚y, a na twarzy pojawiÅ‚ siÄ™cieÅ„ zle skrywanego gniewu na granicy eksplozji. Motherfucker, son of a bitch wyszeptaÅ‚ sam do siebie z furiÄ….ZamknÄ…Å‚ powieki, oparÅ‚ siÄ™ Å‚okciem o stół i dotknÄ…Å‚ czoÅ‚a lewÄ…dÅ‚oniÄ… w geÅ›cie konsternacji. Damn it! I knew it! Shit!Profesor zachowaÅ‚ milczenie, czekajÄ…c na finaÅ‚ tego przejawu kon-trolowanej wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci.Nelson wymamrotaÅ‚ jeszcze kilka niezrozu-miaÅ‚ych słów w ferworze wewnÄ™trznego buntu, w koÅ„cu westchnÄ…Å‚,otworzyÅ‚ oczy i zwróciÅ‚ siÄ™ ku Norohnie. Tom zaczÄ…Å‚ gÅ‚uchym gÅ‚osem profesor Toscano nas oszu-kaÅ‚. W jakim sensie? Zgodnie z tym, co ja i Savigliano powiedzieliÅ›my panu w No-wym Jorku, chcieliÅ›my mieć swój wkÅ‚ad w obchody pięćsetlecia od-krycia Brazylii w postaci ostatecznych wyników badaÅ„ nad121potwierdzeniem ewentualnych wypraw wczeÅ›niejszych od ekspedycjiPedra Álvaresa Cabrala.To w tym celu siedem lat temu zatrudnili-Å›my profesora Toscano.Tymczasem on przez caÅ‚y ten czas wydawaÅ‚nasze pieniÄ…dze, oznajmiajÄ…c mi, że dokonaÅ‚ przeÅ‚omowego odkrycia,które zmieni caÅ‚Ä… naszÄ… wiedzÄ™ o tamtej epoce.Teraz profesor nieżyje, a pan mówi mi, że jedynym zajÄ™ciem, jakim Toscano paraÅ‚ siÄ™ wciÄ…gu tych siedmiu lat, byÅ‚a kompilacja prac innych historyków, bezżadnego wÅ‚asnego wkÅ‚adu.Jak pan zapewne siÄ™ domyÅ›la, my nie. Tego nie powiedziaÅ‚em uciÄ…Å‚ Tomás.Moliarti przerwaÅ‚ swÄ… wypowiedz i spojrzaÅ‚ na niego, nie rozumie-jÄ…c. SÅ‚ucham? Nie powiedziaÅ‚em, że profesor Toscano nie dodaÅ‚ nic nowego iże ograniczyÅ‚ siÄ™ do cytowania innych. Przepraszam, ale tak to zrozumiaÅ‚em z paÅ„skich słów. I zrozumiaÅ‚ pan prawidÅ‚owo, jeÅ›li chodzi o tÄ™ część badaÅ„ pro-fesora, którÄ… przeanalizowaÅ‚em.Ale, jak już mówiÅ‚em na poczÄ…tkunaszej rozmowy, nie mam jeszcze w tym momencie ostatecznychodpowiedzi.Profesor pozostawiÅ‚ pewne Å›lady, których tropem za-mierzam dopiero podążyć. Ach, to dobrze! wykrzyknÄ…Å‚ Nelson, podwajajÄ…c uwagÄ™.WiÄ™c jednak byÅ‚o coÅ› wiÄ™cej. OczywiÅ›cie przyznaÅ‚ ostrożnie Noronha. Nie jestem jed-nak pewien, czy dotyczy to bezpoÅ›rednio odkrycia Brazylii. Co chce pan przez to powiedzieć?Portugalczyk opuÅ›ciÅ‚ wzrok i pokrÄ™ciÅ‚ przeczÄ…co gÅ‚owÄ…. Jeszcze nie wiem. PrzygryzÅ‚ dolnÄ… wargÄ™. BÄ™dÄ™ prowadziÅ‚dalsze poszukiwania, a potem, kiedy już dojdÄ™ do czegoÅ› konkretne-go, wrócimy do rozmowy. Tom, proszÄ™, niech pan nie pozostawia mnie bez żadnej odpo-wiedzi.O czym pan wÅ‚aÅ›ciwie mówi? OdnoszÄ™ siÄ™ do zaszyfrowanej zagadki.Moliarti uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ dziwnie, jak gdyby usÅ‚yszaÅ‚ potwierdzenietego, co dawno podejrzewaÅ‚. Ha! WiedziaÅ‚em, że musiaÅ‚o być coÅ› wiÄ™cej.PrzewidywaÅ‚em to.Niech pan mówi, Tom, co to za zagadka?122 Nelson, czy kiedykolwiek sÅ‚yszaÅ‚ pan o Owidiuszu? Tak odpowiedziaÅ‚ ostrożnie Amerykanin, starajÄ…c siÄ™ znalezćzwiÄ…zek miÄ™dzy usÅ‚yszanym nazwiskiem a badaniami profesoraToscano. To byÅ‚ Rzymianin, prawda? Owidiusz to poeta rzymski żyjÄ…cy w czasach Jezusa Chrystusa.ByÅ‚ mistrzem pióra, pisaÅ‚ wiersze z dużą dozÄ… ironii i zmysÅ‚owoÅ›ci.WdecydujÄ…cy sposób wpÅ‚ynÄ…Å‚ na poezjÄ™ wÅ‚oskiego renesansu.Do jegolicznych dzieÅ‚ zalicza siÄ™ zbiór Heroidy.W jednym z fragmentów tegosÅ‚ynnego tekstu Owidiusz napisaÅ‚ pewne zdanie. ZrobiÅ‚ pauzÄ™,żeby wziąć ciasteczko. Jakie zdanie? dopytywaÅ‚ siÄ™ niecierpliwie rozmówca. Nomina sunt odiosa. Co proszÄ™? Nomina sunt odiosa. Co to oznacza? Nazwiska sÄ… niepożądane.Moliarti patrzyÅ‚ na niego, niczego nie rozumiejÄ…c.RozpostarÅ‚ ra-miona i przybraÅ‚ pytajÄ…cy wyraz twarzy. So what? Jak to siÄ™ ma do naszej rozmowy? Nomina sunt odiosa to zagadkowy trop do wielkiego odkrycia,który pozostawiÅ‚ nam profesor Toscano. Ach tak?! zawoÅ‚aÅ‚ Amerykanin z zachÅ‚annÄ… niecierpliwoÅ›ciÄ…. Trop? A dokÄ…d on prowadzi? Nie wiem odparÅ‚ Tomás sucho, spokojnie pogryzajÄ…c cia-steczko. Ale rozpoczÄ…Å‚em poszukiwania.Porozmawiamy, Nelson,kiedy znajdÄ™ odpowiedz.VPoczekalnia lÅ›niÅ‚a czystoÅ›ciÄ….SprawiaÅ‚a wrażenie niemal steryl-nej.ByÅ‚a pomalowana na biaÅ‚o jedynie żółte kanapy i brÄ…zowaposadzka kontrastowaÅ‚y z tÄ… Å›nieżnÄ… barwÄ….W powietrzu unosiÅ‚a siÄ™woÅ„ jakiegoÅ› Å›rodka dezynfekujÄ…cego, która przypominaÅ‚a drażniÄ…cyzapach szpitalny.ByÅ‚o w niej coÅ› niepokojÄ…cego.Szerokie okna piÄ…-tego piÄ™tra wychodziÅ‚y na wesoÅ‚e miasteczko.PatrzÄ…c przez szyby,można byÅ‚o rozróżnić wagoniki kolejki opuszczone i puste o tejpopoÅ‚udniowej porze.Niebieska konstrukcja zadaszenia, smaganawiatrem, rysowaÅ‚a siÄ™ na tle smutnego, szarego nieba, falujÄ…c niepo-kojÄ…co nad koronami drzew i kolorowymi straganami, ustawionymiobok siebie na placu rozrywki.Tomás oparÅ‚ siÄ™ na kanapie i wziÄ…Å‚ jeden z magazynów ze stosu le-żącego na stoliku.PrzekartkowaÅ‚ go pobieżnie.Strony wypeÅ‚niaÅ‚yzdjÄ™cia dobrze ubranych ludzi o identycznych, niemal stereotypo-wych uÅ›miechach, trÄ…biÄ…cych na caÅ‚y Å›wiat o swych idyllicznych Å›lu-bach lub o beztroskich przyjÄ™ciach w Lizbonie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]