[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale główny dogmat wiary znali wszysÂcy: KoÅ›ciół Chrystusa Kosmonauty wierzyÅ‚, że Jezus ChryÂstus byÅ‚ goÅ›ciem z kosmosu, i caÅ‚a teologia koÅ›cioÅ‚a zostaÅ‚a oparta na tym zaÅ‚ożeniu.Może to nic dziwnego - myÅ›laÅ‚ Norton - że niezwykle wysoki procent wiernych tego koÅ›cioÅ‚a pracuje w takim czy innym charakterze w kosmosie.Nieodmiennie ci ludzie sÄ… sprawni, sumienni i można na nich caÅ‚kowicie polegać.CieszÄ… siÄ™ szacunkiem, a nawet sympatiÄ…, tym bardziej że nie starajÄ… siÄ™ nawracać bliźnich.A przecież majÄ… w sobie coÅ› z lekka upiornego.Norton ani rusz nie rozumiaÅ‚, jak ludzie nowoczeÅ›ni, z wyższym wyksztaÅ‚ceniem techniczÂnym, mogÄ… wierzyć w pewne rzeczy, które kosmochrysÂtianie gÅ‚oszÄ… jako niezbite fakty.CzekajÄ…c, aż porucznik Rodrigo odpowie na podchwytÂliwe być może pytanie Calverta, w nagÅ‚ym przypÅ‚ywie intuicji pojÄ…Å‚ swoje ukryte pobudki.WybraÅ‚ Borisa oczywiÂÅ›cie dlatego, że to czÅ‚owiek zdatny fizycznie, posiadajÄ…cy kwalifikacje techniczne i absolutnie pewny.Ale zarazem czy po części nie kierowaÅ‚ siÄ™ przy tym wyborze dosyć zÅ‚oÅ›liwÄ… ciekawoÅ›ciÄ…? Jak wierny takiego KoÅ›cioÅ‚a bÄ™dzie reagowaÅ‚ na straszliwÄ… realność Ramy? A jeÅ›li natrafi na coÅ›, co wprowadzi w jego teologiÄ™ zamÄ™t.czy też, skoro już o to chodzi, na coÅ›, co jÄ… potwierdzi?Jednak Boris Rodrigo, jak zwykle ostrożny, nie daÅ‚ siÄ™ sprowokować.- To z pewnoÅ›ciÄ… istoty oddychajÄ…ce tlenem, wiÄ™c możliwe, że humanoidalne.Ale poczekamy, zobaczymy.Przy odrobinie szczęścia powinniÅ›my dokonać jakiegoÅ› odkrycia.Może znajdziemy obrazy, posÄ…gi.może nawet zwÅ‚oki w tych miastach.Jeżeli to sÄ… miasta.- Do najbliższego mamy zaledwie osiem kilometrów ÂpowiedziaÅ‚ Joe Calvert ufnie.Tak - pomyÅ›laÅ‚ dowódca - ale też osiem kilometrów z powrotem.i jeszcze drogÄ™ na górÄ™ po tych piekielnych schodach.Czy możemy tak ryzykować?Jako jednÄ… z pierwszych możliwoÅ›ci zaplanowaÅ‚ krótki wypad do “miasta", które nazwali Paryżem.Teraz musiaÅ‚ podjąć decyzjÄ™.Å»ywnoÅ›ci i wody wystarczy na caÅ‚Ä… dobÄ™, i zawsze bÄ™dÄ… w zasiÄ™gu wzroku drużyny ratowniczej na PiaÅ›cie.ZresztÄ… możliwość jakiegokolwiek wypadku nie wydaje siÄ™ prawdopodobna na tej gÅ‚adkiej, Å‚agodnie zaÂokrÄ…glonej metalowej równinie.Jedyne niebezpieczeÅ„stwo, które można przewidzieć, to wyczerpanie: gdy dotrÄ… do Paryża, co przyjdzie im chyba dosyć Å‚atwo, czy zdoÅ‚ajÄ… przed wyruszeniem w drogÄ™ powrotnÄ… dokonać czegoÅ› wiÄ™cej niż zrobienie kilku zdjęć i może pobranie jakichÅ› maÅ‚ych przedmiotów należących do Ramian?Ale nawet taka krótka wyprawa siÄ™ opÅ‚aci.Czasu jest niewiele, bo Rama pÄ™dzÄ…c w stronÄ™ SÅ‚oÅ„ca wkrótce zbliży siÄ™ do peryhelium zbyt niebezpiecznie, żeby ÅšmiaÅ‚ek mógÅ‚ nadal mu towarzyszyć.W każdym razie ta decyzja byÅ‚a sprawÄ… nie tylko NorÂtona.Na pokÅ‚adzie statku w górze doktor Ernst kontÂrolowaÅ‚a dane przekazywane przez sensory biotelemetryczÂne, które miaÅ‚ na sobie.Ostatecznie wszystko zależaÅ‚o od jej orzeczenia.- Lauro, jak myÅ›lisz?- Półgodzinny odpoczynek.Zażyć moduÅ‚ energii zaÂwierajÄ…cy pięćset kalorii.I bÄ™dziecie mogli wyruszyć.- DziÄ™kujÄ™, pani doktor - wÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ Joe Calvert.ÂMogÄ™ teraz umrzeć szczęśliwy.Zawsze chciaÅ‚em zobaczyć Paryż.Witaj, Montmartre, oto przybywamy!13.Równina RamyNużąca nieskoÅ„czoność schodów sprawiÅ‚a, że luksusem wydawaÅ‚a im siÄ™ teraz wÄ™drówka po równinie.Przed sobÄ… mieli teren zupeÅ‚nie pÅ‚aski; tylko gdy patrzyli w prawo czy w lewo, widzieli niewyraźnie u granic zasiÄ™gu reflektora wznoszÄ…ce siÄ™ zaokrÄ…glenie.Równie dobrze mogliby iść przez rozlegÅ‚Ä… pÅ‚ytkÄ… dolinÄ™: aż nie sposób byÅ‚o sobie uzmysÅ‚owić, że peÅ‚zajÄ… w rzeczywistoÅ›ci po wnÄ™trzu ogromÂnego walca, którego krÄ…gÅ‚a Å›ciana ponad ich maÅ‚Ä… oazÄ… Å›wiatÅ‚a wznosi siÄ™ - nie, przechodzi w niebo.Chociaż szli do Paryża ufni we wÅ‚asne siÅ‚y i peÅ‚ni tÅ‚umionego podniecenia, po pewnym czasie zaczęła im ciążyć prawie namacalna cisza Ramy.Każdy krok, każde sÅ‚owo natychmiast ulatywaÅ‚o w próżniÄ™ bez echa; po przejÂÅ›ciu kilometra z okÅ‚adem porucznik Calvert nie mógÅ‚ już tego wytrzymać.WÅ›ród swoich pomniejszych walorów miaÅ‚ on talent zdarzajÄ…cy siÄ™ rzadko, aczkolwiek zdaniem wielu osób jeszcze za czÄ™sto -mianowicie potrafiÅ‚ gwizdać.Nawet nie trzeba go byÅ‚o zachÄ™cać: godzinami wygwizdywaÅ‚ muzykÄ™ z wiÄ™kszoÅ›ci filmów nakrÄ™conych w ciÄ…gu ostatnich dwustu lat.Teraz, biorÄ…c pod uwagÄ™ okolicznoÅ›ci, zaczÄ…Å‚ od meloÂdii “Hej, ho, hej, ho, do pracy by siÄ™ szÅ‚o!", ale stwierdziÅ‚, że jakoÅ› nie za Å›wietnie mu wychodzi ta basowa pieśń maszerujÄ…cych krasnoludków Disneya, wiÄ™c w pół taktu podjÄ…Å‚ “Most na rzece Kwai".Potem zaprezentowaÅ‚ w poÂrzÄ…dku mniej lub bardziej chronologicznym melodie z kilÂku filmowych eposów, wieÅ„czÄ…c to motywem ze sÅ‚ynnego filmu Sida Krasmana “Napoleon" z drugiej poÅ‚owy dwuÂdziestego wieku.ByÅ‚a to inicjatywa dobra, ale nie podnoszÄ…ca na duchu.Rama wymagaÅ‚ wspaniaÅ‚oÅ›ci Bacha bÄ…dź Beethovena, bÄ…dź Sibeliusa czy też Tuan Suna, a nie bÅ‚ahej popularnej muzyki rozrywkowej.Norton już chciaÅ‚ doradzić, żeby Joe oszczÄ™dzaÅ‚ oddech z myÅ›lÄ… o późniejszych wysiÅ‚kach, gdy nagle mÅ‚ody oficer sam pojÄ…Å‚ niestosowność swego popisu.OdtÄ…d, poza chwilami konsultowania siÄ™ ze statkiem, wÄ™dÂrowali w ciszy.Rama wygraÅ‚a tÄ™ rundÄ™.Norton pozwoliÅ‚ na jedno zboczenie z wytyczonej pierÂwotnie trasy.Paryż leżaÅ‚ prosto przed nimi, w poÅ‚owie drogi miÄ™dzy podnóżem schodów a brzegiem Morza CylindÂrycznego, ale na prawo od ich szlaku - tylko o kilometr ÂbyÅ‚o coÅ› bardzo interesujÄ…cego i dosyć tajemniczego, co nazwali ProstÄ… DolinÄ…: dÅ‚ugie wyżłobienie z Å‚agodnie poÂchyÅ‚ymi zboczami, gÅ‚Ä™bokie na czterdzieÅ›ci metrów i szeroÂkie na sto.Rów albo kanaÅ‚ nawadniajÄ…cy - uznali na razie; podobnie jak schody, miaÅ‚o to dwa swoje odpowiedÂniki w równych odstÄ™pach krzywizny Ramy.Te trzy doliny o dÅ‚ugoÅ›ci prawie dziesiÄ™ciu kilometrów urywaÅ‚y siÄ™ raptownie przed morzem - rzecz dziwna, jeżeli miaÅ‚y sÅ‚użyć do odprowadzenia wody.Po drugiej stronie morza ukÅ‚ad siÄ™ powtarzaÅ‚: jeszcze trzy ponad ÂdziesiÄ™ciokilometrowe rowy ciÄ…gnęły siÄ™ promieniÅ›cie ku rejonowi bieguna poÅ‚udniowego.Dotarli do koÅ„ca swojej Prostej Doliny po piÄ™tnastu zaledwie minutach Å‚atwej wÄ™drówki, odwrócili siÄ™ i przez chwilÄ™ stali wpatrzeni w gÅ‚Ä…b niej, zadumani.Idealnie gÅ‚adkie zbocza bez żadnych schodków ani progów opadaÂÅ‚y pod kÄ…tem sześćdziesiÄ™ciu stopni; pÅ‚askie dno poÂkrywaÅ‚a jakaÅ› biaÅ‚a substancja przypominajÄ…ca powÅ‚okÄ™ lodowÄ….Próbka tej substancji mogÅ‚aby rozstrzygnąć wiele kwestii spornych.Norton zadecydowaÅ‚, że należy pobrać próbkÄ™.Gdy Calvert i Rodrigo wypuszczali linÄ™ ratunkowÄ…, peÅ‚niÄ…c rolÄ™ jej kotwic, Norton zsuwaÅ‚ siÄ™ powoli ze zbocza.Nie wÄ…tpiÅ‚, że na dnie poczuje pod stopami dobrze znanÄ… Å›liskość lodu.Ale myliÅ‚ siÄ™.Tarcie byÅ‚o zbyt duże i mógÅ‚ stanąć pewnie.To musiaÅ‚o być jakieÅ› szkÅ‚o albo krysztaÅ‚; czubkami palców dotknÄ…Å‚ tej powierzchni - zimnej, twarÂdej, nieustÄ™pliwej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]