[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starała się wstać, ale po tak długim siedzeniu bez ruchuzupełnie zdrętwiała.– Nie ma z tobą nic wspólnego.– Ależ ma – zaprzeczyła.– Jeśli chciałeś, żebym siedziała dla ciebie w szafiei szpiegowała, powinieneś mi powiedzieć, z jakiego powodu to robiłam.Mogę zobaczyćtamtą głowę?Białe futerko gronostaja–Pantalaimona zjeżyło się i Lyra poczuła na szyi łaskotanie.Lord Asriel roześmiał się krótko.– Jesteś wstrętna – powiedział, po czym zaczął pakować slajdy i skrzynię z okazami.–Obserwowałaś Rektora?– Tak.Zauważyłam, że od razu po wejściu rozglądał się za winem.– W porządku.Chwilowo jest nieszkodliwy.Zrób, jak ci każę, i idź do łóżka.– A ty dokąd jedziesz?– Wracam na Północ.Wyjeżdżam za dziesięć minut.– Mogę jechać z tobą?Przerwał pakowanie i popatrzył na nią w taki sposób, jak gdyby zobaczył ją po razpierwszy.Jego dajmona także zwróciła na dziewczynkę wielkie, zielone, kocie oczy i poduporczywym spojrzeniem obojga Lyra zarumieniła się.Jednak śmiało patrzyła im w oczy.– Twoje miejsce jest tutaj – odezwał się w końcu wuj.– Ale dlaczego? Dlaczego tu jest moje miejsce? Dlaczego nie mogę pojechać z tobą naPółnoc? Pragnę zobaczyć Zorzę, niedźwiedzie, góry lodowe i wszystko inne.Chcę siędowiedzieć o Pyle.I to miasto w powietrzu.Czy to jest inny świat?– Nie pojedziesz, dziecko.Wybij to sobie z głowy.Czasy są zbyt niebezpieczne.Zrób,jak ci powiedziałem, i idź spać.Jeśli będziesz grzeczna, przywiozę ci kieł morsaz eskimoskim rzeźbieniem.Nie spieraj się dłużej, bo się rozgniewam.Dajmona Lorda Asriela wydała niski, dziki pomruk i Lyra uświadomiła sobie, co bysię stało, gdyby zwierzę zagłębiło zęby w jej gardle.Zacisnęła usta i zmarszczyła brwi, uparcie wpatrując się w wuja, którywypompowywał powietrze z próżniowej butli i nie zwracał już na dziewczynkę uwagi, jakgdyby o niej zapomniał.Bez słowa, choć z naburmuszoną miną i zmrużonymi złościąoczyma, Lyra ze swoim dajmonem wyszła z sali i udała się do sypialni.Rektor i Bibliotekarz byli starymi przyjaciółmi i sprzymierzeńcami.Po każdej trudnejsprawie mieli zwyczaj wypijać szklaneczkę brantwijna i pocieszać się nawzajem – Stało siętak i teraz: gdy zobaczyli, jak Lord Asriel odjeżdża, udali się do Rezydencji Rektorai usadowili w jego gabinecie, gdzie zaciągnęli zasłony i rozpalili ogień w kominku.Ichdajmony zasiadły w swoich ulubionych miejscach – jedna na kolanach, druga na ramieniu –oni sami zaś zastanawiali się, jak zinterpretować to, co się właśnie zdarzyło.– Naprawdę sądzisz, że wiedział o winie? – spytał Bibliotekarz.– Oczywiście, że wiedział.Nie mam pojęcia skąd, ale wiedział i sam je wylał.Tak,tak, wiedział.– Wybacz mi, Rektorze, ale czuję ulgę.Nigdy nie podobał mi się pomysł.– Otrucia go?– Tak.Morderstwa.– Mało komu podobałby się taki pomysł, Charlesie.Zastanawiałem się, co jest lepsze:zabić go czy zostawić przy życiu.No cóż, interweniowała Opatrzność i nic złego mu się nieprzytrafiło.Przykro mi, że obarczyłem cię tym ciężarem, mówiąc o wszystkim.– Nie o to chodzi – zaprotestował Bibliotekarz.– Wolałbym po prostu znać więcejfaktów.Rektor milczał przez chwilę, zanim rzekł:– Tak, może należało ci powiedzieć.Aletheiometr ostrzega, że jeśli Lord Asriel niezaprzestanie swej działalności, konsekwencje będą straszne.Poza tym, w wydarzenia, którenastąpią, zostanie uwikłana dziewczynka, a ja pragnę jak najdłużej trzymać ją w bezpiecznejodległości od tego wszystkiego.– Czy badania Lorda Asriela mają coś wspólnego z tą nową inicjatywą KonsystorskiejKomisji Dyscyplinarnej? Z tą tak zwaną Radą Oblacyjną?– Nie, nie.Wręcz przeciwnie.Rada Oblacyjna także nie w pełni odpowiada przedKomisją Konsystorską.Jest to raczej jakaś półprywatna inicjatywa, z którą wystąpił ktośwrogo nastawiony do Lorda Asriela.Tak między nami, Charlesie, musisz wiedzieć, że samten pomysł przyprawia mnie o dreszcze.Bibliotekarz milczał.Od czasu, gdy papież Jan Kalwin przeniósł papieską siedzibę doGenewy i powołał do życia Konsystorską Komisję Dyscyplinarną, Kościół uzyskał absolutnąwładzę nad wszystkimi aspektami życia.Po śmierci Kalwina papiestwo zostało obalone i najego miejscu powstała rozbudowana struktura komisji, kolegiów i rad, zbiorowo nazywanychMagistraturą.Instytucje te nie zawsze działały wspólnie; od czasu do czasu silnie ze sobąrywalizowały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]