[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo Wielkie Zlo, Geralt, to takie,którego nawet wyobrazic sobie nie mozesz, chocbys myslal, ze nic juz nie moze cie zaskoczyc.Iwidzisz, Geralt, niekiedy bywa tak, ze Bardzo Wielkie Zlo chwyci cie za gardlo i powie:"Wybieraj, bratku, albo ja, albo tamto, troche mniejsze".- Czy moge wiedziec, do czego zmierzasz?- Do niczego.Wypilam troche i filozofuje, szukam prawd ogólnych.Wlasnie jedna znalazlam:mniejsze zlo istnieje, ale my nie mozemy wybierac go sami.To Bardzo Wielkie Zlo potrafi nasdo takiego wyboru zmusic.Czy tego chcemy, czy nie.- Najwyrazniej ja wypilem za malo - wiedzmin usmiechnal sie cierpko.- A pólnoc, jak to pólnoc,minela tymczasem.Przejdzmy do konkretów.Nie zabijesz Stregobora w Blaviken, nie pozwoleci na to.Nie pozwole, by doszlo tu do walki i rzezi.Po raz drugi proponuje: zaniechaj zemsty.Zrezygnuj z zabicia go.W ten sposób udowodnisz jemu, i nie tylko jemu, ze nie jestesnieludzkim, krwiozerczym potworem, mutantem i odmiencem.Udowodnisz mu, ze sie mylil.Zewyrzadzil ci wielka krzywde swoja pomylka.Renfri przez chwile patrzyla na medalion wiedzmina krecacy sie na lancuszku obracanym wpalcach.- A jesli ci powiem, wiedzminie, ze nie potrafie wybaczac ani rezygnowac z zemsty, bedzie torównoznaczne z przyznaniem mu, i nie tylko jemu, racji, prawda? Udowodnie tym samym, zejednak jestem potworem, nieludzkim demonem przekletym przez bogów? Posluchaj, wiedzminie.Na samym poczatku mojej tulaczki przygarnal mnie pewien wolny kmiec.Spodobalam mu sie.Poniewaz on jednak wcale mi sie nie podobal, a wrecz przeciwnie, za kazdym razem, kiedychcial mnie miec, pral mnie tak, ze rano ledwo zwlekalam sie z barlogu.Któregos razu wstalam,gdy bylo jeszcze ciemno, i poderznelam kmieciowi gardlo.Kosa.Nie mialam wtedy jeszczetakiej wprawy jak dzisiaj i nóz wydal mi sie za maly.I widzisz, Geralt, sluchajac, jak kmiecgulgocze i krztusi sie, patrzac, jak wierzga nogami, poczulam, ze slady jego kija i piesci nie bolajuz nic a nic, i ze jest mi dobrze, tak dobrze, ze az.Odeszlam razno pogwizdujac, zdrowa,wesola i szczesliwa.I pózniej za kazdym razem bylo tak samo.Gdyby bylo inaczej, któz by tracilczas na zemste?- Renfri - powiedzial Geralt.- Niezaleznie od twoich racji i motywów, nie odjedziesz stadpogwizdujac i nie bedzie ci tak dobrze, ze az.Nie odjedziesz wesola i szczesliwa, ale odjedzieszzywa.Jutro wczesnie rano, tak jak nakazal wójt.Juz ci to mówilem, ale powtórze.Nie zabijeszStregobora w Blaviken.Oczy Renfri blyszczaly w swietle swiecy, blyszczaly perly w wycieciu kaftanika, blyszczalmedalion z paszcza wilka, wirujac na srebrnym lancuszku.- Zal mi ciebie - powiedziala nagle dziewczyna wolno, wpatrzona w migoczacy krazek srebra.-Twierdzisz, ze nie istnieje mniejsze zlo.Stoisz na placu, na bruku zalanym krwia, sam, takibardzo samotny, bo nie umiales dokonac wyboru.Nie umiales, ale dokonales.Nigdy nie bedzieszwiedzial, nigdy nie bedziesz mial pewnosci, nigdy, slyszysz.A twoja zaplata kamien, zle slowo.Zal mi ciebie.- A ty? - spytal wiedzmin cicho, prawie szeptem.- Ja tez nie umiem wybierac.- Kim jestes?- Jestem tym, czym jestem.- Gdzie jestes?- Zimno.mi.- Renfri! - Geralt scisnal medalion w dloni.Poderwala glowe jak zbudzona ze snu, mrugnela kilkakrotnie, zdziwiona.Przez moment, bardzokrótki, wygladala na przestraszona.- Wygrales - powiedziala nagle ostro.- Wygrales, wiedzminie.Jutro rankiem wyjezdzam zBlaviken i nigdy nie wróce do tego parszywego miasteczka.Nigdy.Nalej, jesli jeszcze coszostalo we flaszce.Zwykly drwiacy, figlarny usmieszek wrócil na jej wargi, gdy odstawiala pusty kubek na stól.- Geralt?- Jestem.- Ten cholerny dach jest stromy.Wolalabym wyjsc o swicie.Po ciemku moge spasc i potluc sie.Jestem ksiezniczka, mam delikatne cialo, wyczuwam ziarnko grochu przez siennik.O ile nie jestporzadnie wypchany sloma, rzecz jasna.Co ty na to?- Renfri - Geralt usmiechnal sie mimo woli.- Czy to, co mówisz, przystoi ksiezniczce?- Co ty, psiakrew, mozesz wiedziec o ksiezniczkach? Ja bylam ksiezniczka i wiem, ze calaprzyjemnosc bycia takowa to moznosc robienia, co sie chce.Mam ci powiedziec wprost, czegomi sie chce, czy sam sie domyslisz?Geralt, wciaz usmiechniety, nie odpowiedzial.- Nie chce nawet dopuscic do siebie mysli, ze ci sie nie podobam - skrzywila sie dziewczyna.-Wole zalozyc, ze masz stracha, by nie spotkal cie los wolnego kmiecia.Ech, bialowlosy.Niemam przy sobie niczego ostrego.Zreszta sprawdz sam.Polozyla mu nogi na kolanach.- Sciagnij mi buty.Cholewa to najlepsze miejsce do ukrycia noza.Bosa, wstala, szarpnela klamre pasa.- Tutaj równiez niczego nie ukrywam.Ani tutaj, jak widzisz.Zgas te cholerna swiece.Na zewnatrz w ciemnosciach darl sie kot.- Renfri?- Co?- To batyst?- Pewnie ze tak, psiakrew.Jestem ksiezniczka czy nie?V- Tata - nudzila monotonnie Marilka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]