[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z niesmakiem rzucił raport na biurko.- Właśnie o to im chodziło - powiedział Tinbane.- Dopięli swego, przygwoździli mnie.- Przynajmniej pod względem odwrócenia jego uwagi.- Jesteś hazardzistą, masz tę żyłkę.Nie zdawałeś sobie z tego sprawy.Być może w innej sytuacji mechanizm by nie zadziałał.Swoją drogą, to ciekawe - dodał Donovan.- Elektryczny bilard kierowany chęcią rewanżu.Ma dosyć kuł, które toczą się po planszy.Mam nadzieję, że nie zbudują strzelnicy.Już to jest wystarczająco obrzydliwe.- Jak we śnie - mruknął Tinbane.- Co proszę?- Nieprawdziwe.- Chociaż, pomyślał, w gruncie rzeczy to przecież prawda.Wstał.- Zrobię, jak mi radzisz, pójdę do domu.Masz mój numer.- Ogarnęło go znużenie i strach.- Wyglądasz okropnie - stwierdził Donovan, mierząc go wzrokiem.Nie powinieneś tak się przejmować, przecież to stosunkowo nieszkodliwe urządzenie, prawda? Trzeba je zaatakować, by wprawić w ruch.Pozostawione w spokoju.- Zostawiam je w spokoju - odparł Tinbane.- Czuję jednak, że czeka.Chce, abym wrócił.- Czuł, że oczekuje jego powrotu.Maszyna była zdolna do nauki, on zaś nauczył ją - nauczył ją siebie.Poinformował ją o swoim istnieniu.O istnieniu na Terze człowieka o nazwisku Tinbane.Gdy otwierał drzwi do swego mieszkania, rozdzwonił się telefon.Zdrętwiały podniósł słuchawkę.- Halo - powiedział.- Tinbane? - Był to głos Donovana.- Encefalograficzne, tak jak mówiłeś.Odkryliśmy wzór twojej konfiguracji mózgowej i oczywiście natychmiast go zniszczyliśmy.Ale.- Donovan zawahał się - odkryliśmy coś jeszcze.Coś, co powstało od czasu pierwszej analizy.- Przekaźnik - rzucił ochrypłym głosem Tinbane.- Niestety tak.Zasięg pół mili, w razie ukierunkowania dwie.Zdaje się, że był ukierunkowany, tak więc musimy założyć tę drugą możliwość.Nie mamy pojęcia, z czego składa się odbiornik, nie wiemy nawet, czy znajduje się na powierzchni.Pewnie tak.Pewnie gdzieś w jakimś budynku.Albo na jednym z używanych przez nich statków.Tak czy inaczej, już wiesz.Można zdecydowanie stwierdzić, że chodzi o rewanż, twoja emocjonalna sugestia niestety okazała się słuszna.Nasi eksperci doszli do wniosku, że maszyna czekała, jakby to powiedzieć, na ciebie.Widziała, że nadchodzisz.Urządzenie mogło nigdy nie funkcjonować jako gra hazardowa.Odnotowany przez nas stopień zużycia mógł zostać wprowadzony celowo.To by było tyle.- Co według ciebie powinienem zrobić? - zapytał Tinbane.- Zrobić? - Cisza.- Niewiele.Zostań u siebie.Przez jakiś czas nie zgłaszaj się do pracy.No to mnie uziemili, pomyślał Tinbane.Nikt w departamencie nie ucierpi.Wy na tym skorzystacie, ja mniej.- Chyba wyjadę - powiedział głośno.- Maszyna może mieć ograniczony zasięg działania, sięgający do granic NLA albo do określonej dzielnicy.Jeśli nie masz nic przeciwko temu.- Miał przyjaciółkę.Nazywała się Nancy Hackett i mieszkała w La Jolla, mógł tam pojechać.- Jak chcesz.- Nie jesteś w stanie mi pomóc - stwierdził Tinbane.- Powiem ci coś - odrzekł Donovan.- Zbierzemy jakieś pieniądze, najwięcej ile się da, żeby ci starczyło na życie.Dopóki nie namierzymy tego cholernego odbiornika i nie zlokalizujemy jego właściciela.Najbardziej liczy się to, by wieści nie rozeszły się po departamencie.Byłoby trudno zebrać ekipy do walki z hazardową działalnością kosmitów.oczywiście dokładnie o to im chodziło.Możemy zrobić jeszcze jedno.Laboratorium opracuje dla ciebie osłonę mózgową, abyś przestał wysyłać wyczuwalne fale.Za to jednak będziesz musiał zapłacić z własnej kieszeni.Może należność da się rozłożyć na raty, przez kilka miesięcy będziesz miał potrącane z pensji.Jeśli w ogóle jesteś zainteresowany propozycją.Szczerze mówiąc, jeżeli zależy ci na mojej opinii, ja właśnie tak bym postąpił.- Dobrze - odparł Tinbane.Był otępiały, zmęczony i zrezygnowany.Ciążyło na nim przekonanie, że jego reakcja była jak najbardziej racjonalna.- Co jeszcze proponujesz? - zapytał.- Nie rozstawaj się z bronią.Nawet podczas snu.- Snu? - odparł.- Czy uważasz, że zmrużę oko? Może stanie się to dopiero po całkowitym zniszczeniu maszyny.- Nie zrobi to jednak najmniejszej różnicy, dodał w myślach.Już nie.Nie po tym, jak wysłała obraz moich fal mózgowych do czegoś, o czym nic nie wiemy.Jeden Bóg wie, o jaki sprzęt tu chodzi, kosmici dysponują całym asortymentem najdziwniejszych rzeczy.Odłożył słuchawkę, przeszedł do kuchni i sięgnąwszy po na wpół osuszoną butelkę bourbona Antique, zrobił sobie drinka.Ale bajzel, powiedział w duchu.Ścigany przez bilard elektryczny z innego świata.Prawie - choć niezupełnie - musiał się roześmiać.Co się robi, pomyślał, aby złapać wnerwiony bilard? Bilard, który ma twój numer telefonu i ostrzy sobie na ciebie zęby? Dokładnie mówiąc, tajemniczego przyjaciela bilardu.Od strony kuchennego okna rozległo się stuk, stuk.Sięgnąwszy do kieszeni, wyjął służbowy pistolet laserowy.Posuwając się wzdłuż ściany, podszedł do okna z niewidocznej strony i wyjrzał w noc.Ciemność.Nic nie widział.Latarka? Miał jedną w skrytce w samocholocie pozostawionym na dachu budynku.Pora ją przynieść.Chwilę potem z latarką w dłoni pędził po schodach, wpadł z powrotem do kuchni.Snop światła ukazał podobny do owada obiekt z wydłużonymi odnóżami, przyciśnięty do zewnętrznej strony szyby.Odnóża musiały zastukać w okno, badając teren na swój ślepy, mechaniczny sposób.Niby-robak wspiął się po ścianie budynku, Tinbane dostrzegł przyssawkę, która utrzymywała go na powierzchni.Jego ciekawość przewyższyła strach.Ostrożnie otworzył okno - nie miał zamiaru płacić za to budowlanej komisji naprawczej - i wycelował broń.Niby-robak ani drgnął, najwidoczniej utknął w środku cyklu.Tinbanowi przyszło do głowy, że może reakcja stwora była cokolwiek opóźniona, znacznie wolniejsza niż reakcja jego organicznego odpowiednika.Chyba że miał zaraz detonować, w takim wypadku nie było czasu na myślenie.Wystrzelił promień z pistoletu w spodnią część niby-robaka.Okaleczony stwór odpadł od szyby.Tinbane złapał go i rzucił na podłogę, cały czas mierząc do niego z broni.Istota jednak nie wykonywała funkcji życiowych.Nie wykonywała najlżejszego ruchu.Położywszy ją na małym kuchennym stole, wyjął z szuflady przy zlewie śrubokręt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]