[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedz mi tylko.Nie zdołał jednak dokończyć zdania,ponieważ nagle, po chwili drżenia dajmona–sowa zniknęła.Odeszła dusza Skraelinga.Leeoglądał kiedyś malowidło, na którym jakiegoś kościelnego świętego atakowali mordercy.Wczasie gdy okładali pałką umierającego, cherubini wznieśli w niebo jego dajmonę i ofiarowalijej gałązkę palmową, symbol męczeńskiej śmierci.Twarz Skraelinga miała teraz ten samwyraz, co oblicze świętego na obrazie: była ekstatyczna, napięta, skupiona na zapomnieniu.Lee niechętnie go zostawił.Hester mlasnęła językiem.– Pamiętaj, że wysłał wiadomość – przypomniała.– Weź jego pierścień.– Po co, u diabła? Nie jesteśmy złodziejami, prawda?– Nie, ale jesteśmy odstępcami – wyjaśniła.– Nie z naszego wyboru, lecz przezzłośliwość tego człowieka.Zanim Kościół się o nas dowie, może uda nam się wykorzystaćjego symbol.Pierścień da nam przewagę.No, weź go i schowaj.Może się przydać.Wywód ten był całkiem sensowny, toteż Lee zdjął pierścień z palca martwegomężczyzny, potem spojrzał w mrok i zobaczył, że obok ścieżki znajduje się spadzisty uskokwiodący w skalistą przepaść; zepchnął w nią ciało Skraelinga, które spadało przez długi czas,zanim dotknęło ziemi.Zabijanie nigdy nie sprawiało mu przyjemności, nienawidził tego, ajednak miał na swoim sumieniu już czwartego trupa.– Nie powinieneś myśleć w ten sposób – zauważyła Hester.– Ten mężczyzna nie dałnam wyboru, zresztą, gdy strzelaliśmy, nie zamierzaliśmy zabić.Niech to diabli, Lee, onchciał umrzeć.Ci ludzie to szaleńcy.– Chyba masz rację – stwierdził i odłożył pistolet.Na końcu ścieżki znaleźlipoganiacza.Psy stały w zaprzęgu, gotowe wyruszać.– Powiedz mi, Umaqu – zagaił Lee w drodze powrotnej do stacji przetwórstwa ryb –czy słyszałeś kiedyś o mężczyźnie nazwiskiem Grumman?– Och, jasne – odparł poganiacz.– Każdy zna doktora Grummana.– Wiedziałeś, że miał tatarskie imię?– Nie jest tatarskie.Chodzi panu o imię Jopari?– Co mu się przydarzyło? Nie żyje?– Przyznam się, że nie wiem.Ode mnie więc pan się nie dowie.– Rozumiem.A kogo mógłbym spytać?– Niech pan zapyta członków jego plemienia.Niech pan jedzie nad Jenisej.– Jego plemię.Masz na myśli ludzi, którzy przeprowadzili jego inicjację? Tych,którzy zrobili mu otwór w czaszce?– Tak.Niech pan ich zapyta.Może doktor jest martwy, a może nie.Może ani żywy,ani martwy.– Jak można nie być ani żywym, ani martwym?– W duchowym świecie.Może tam przebywa.I tak już powiedziałem za dużo.Więcejnie mogę.I zamilkł.A kiedy wrócili na stację, Lee od razu ruszył do doków i znalazł statek,który mógłby go zabrać do ujścia Jeniseju.Tymczasem czarownice prowadziły swoje poszukiwania.Łotewska królowa RutaSkadi leciała w towarzystwie Serafiny Pekkali przez wiele dni i nocy, przez mgłę i powietrznezawirowania, ponad regionami spustoszonymi przez powódź lub obsunięcia się gruntu.Czarownice zdawały sobie sprawę, że znajdują się w nieznanym żadnej z nich świecie, wktórym wiały obce wiatry, powietrze wypełniały dziwne zapachy, a wielkie, niezwykłe ptakiatakowały, widząc przybyłych, i trzeba je było odpędzać gradem strzał.Czarownice postanowiły odpocząć w pewnym miejscu.Odkryły, że niektóre zrosnących tu bardzo osobliwych roślin są jadalne.Wokół biegały stworzenia nieco podobnedo królików i o równie smacznym mięsie.Wody wszędzie było w bród.Na pierwszy rzut okateren wyglądał zachęcająco, niestety spokój zakłócały upiorne zjawy, które unosiły się jakmgła nad łąkami, gromadząc się w pobliżu strumieni i nisko położonych akwenów wodnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]