[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nogi Rincewinda z własnej woli ruszyły z miejsca.Pozostała para także kroczyła naprzód sztywnym, kukiełkowym krokiem, cosugerowało, że oni również wiszą na niewidzialnych sznurkach. Dlaczego tylko nie to ? spytała Conena. Owszem, tylko nie toz powodów ogólnych mogę zrozumieć, ale czy jest jakaś szczególna przyczyna? Jeśli nadarzy się okazja, musimy uciekać odparł Rincewind. Do jakiegoś konkretnego miejsca? To prawdopodobnie bez znaczenia.I tak jesteśmy zgubieni. Dlaczego? zdziwił się Nijel. No cóż westchnął Rincewind. Słyszałeś kiedy o Wojnach Magów?* * *Wiele rzeczy na Dysku zawdzięcza swe powstanie Wojnom Magów.Jednąz nich jest myśląca grusza.Oryginalne drzewo było zapewne całkiem zwyczajnei spędzało dni na piciu wód gruntowych i jedzeniu słonecznego światła, w staniebłogosławionej nieświadomości.I nagle wokół eksplodowała magia i przemocąpobudziła geny do ostrej nadwrażliwości.W dodatku głęboko zakodowała w nich paskudny nastrój.Ale myśląca gruszai tak niewiele ucierpiała.Kiedyś, gdy poziom tła magicznego na Dysku był jeszcze młody i wysoki,i przy każdej okazji tryskał na świat, magowie byli potężni jak czarodziciele i nakażdym wzgórzu budowali swe wieże.A jeśli istnieje coś, czego potężny magnaprawdę nie znosi, jest to inny mag.Instynktowny odruch sprowadza dyplomacjędo prostej zasady: ciskać w konkurencję urokami aż zaświeci, a potem przeklinaćją w mroku.Co mogło prowadzić tylko do jednego.No dobrze, do dwóch.Do trzech efek-tów.Totalnej.Wojny.Taumaturgicznej.Naturalnie, nie było w niej żadnych sojuszy, stron, układów, litości ani zawie-szenia broni.Nieba zwijały się, a morza kipiały.Grad huczących kul ognistychzmieniał noc w dzień, co było uczciwe, jako że powstałe w wyniku tych działańchmury czarnego dymu zmieniały dzień w noc.Krajobraz wznosił się i opadałniczym kołdra w sypialni nowożeńców.Sama osnowa przestrzeni była wiązanaw wielowymiarowe supły i tłuczona kijankami o płaskie kamienie na brzegu Rze-ki Czasu.Jednym z popularniejszych zaklęć owych dni był na przykład Tempo-ralny Kompresor Pelepela.Kiedyś doprowadził do powstania rasy gigantycznychgadów, które zostały stworzone, wyewoluowały, rozprzestrzeniły się, opanowały124planetę, a potem wyginęły, wszystko to w czasie mniej więcej pięciu minut.Pozo-stawiły po sobie jedynie zasypane ziemią kości, całkowicie wprowadzając w błądprzyszłe generacje.Drzewa pływały, ryby spacerowały, góry chodziły do kioskówpo papierosy.Zmienność wszelkiego istnienia osiągnęła taki poziom, że każdyrozsądnie myślący człowiek rozpoczynał dzień od policzenia swoich rąk i nóg.Na tym właśnie polegał problem.Każdy z magów dysponował zbliżoną mo-cą, zresztą mieszkali w wysokich wieżach, dobrze chronionych czarami.To ozna-czało, że magiczne pociski zwykle odbijały się i lądowały na prostych ludziach,którzy utrzymywali się , z uprawy spłachetków tego, co chwilowo było gruntem,i starali się prowadzić zwyczajne, przyzwoite (choć raczej krótkie) życie.I wciąż trwały starcia, atakujące fundamentalną strukturę uniwersum porząd-ku, osłabiające mury rzeczywistości i grożące przewróceniem całej chwiejnejkonstrukcji czasu i przestrzeni w ciemność Piekielnych Wymiarów.Jedna z legend głosi, że wkroczyli bogowie, jednak bogowie nie wtrącają siędo ludzkich spraw, chyba że ich to bawi.Inna tę powtarzają sami magowiei zapisali ją w swoich księgach mówi, że z własnej woli zebrali się wszyscyi pokojowo rozstrzygnęli spory dla dobra całej ludzkości.Tę powszechnie uzna-wano za prawdziwy obraz wydarzeń, choć była równie sensowna co ołowiany pasratunkowy.Prawdę niełatwo jest przyszpilić pismem do stronicy.W wannie historii praw-dę trudniej jest utrzymać niż mydło, i o wiele trudniej znalezć.* * * I co się wtedy stało? spytała Conena. To bez znaczenia odparł smętnie Rincewind. Wszystko zacznie sięod początku.Czuję to.Tak podpowiada mi instynkt.Zbyt wiele magii wpływa doświata.Wybuchnie straszliwa wojna.A Dysk jest już za stary, żeby wytrzymać topo raz drugi.Wszystko się wytarło.Czekają nas zguba, ciemność i zniszczenie.Zbliża się Apokralipsa. Zmierć przekracza granice tego świata podpowiedział Nijel. Co? Rincewind ocknął się, zagniewany, że mu przerwano. Zmierć przekracza granice. Za granicą mi nie przeszkadza.Tam mieszkają sami cudzoziemcy.Nato-miast Zmierci w pobliżu wolałbym nie oglądać. To tylko metafora wyjaśniła Conena. Tobie się tak wydaje.A ja go poznałem. Jak wygląda? zainteresował się Nijel. Określę to w ten sposób. Tak?125 Nie potrzebuje fryzjera.* * *Słońce stało się lampą lutowniczą przybitą do kopuły niebios a jedyną różnicęmiędzy piaskiem a czerwonym od żaru popiołem stanowił kolor.Bagaż brnął zygzakiem przez gorące wydmy.Na jego wieku pozostało kilkaszybko schnących plam żółtego śluzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]