[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnęłago zza stołu i zmusiła do powolnego starodawnego menueta. Pan Wilson, ojciec Mary wyjaśnił Gilbourne. Córkaobtańcowuje go na okrągło od lat. Słyszałem, że był więzniem w oddziale dla pospólstwa. Zdumiewające! Gilbourne trochę się odsunął,przyglądając mi się ze zdziwieniem. Ledwie pan przybył, ajuż wszystko wie o każdym. Pogroził mi palcem. Zdolny zpana człowiek, panie Hawkins.Spostrzegawczy.Ojciec Mary trzymał się za bok i ocierał pot z czołajedwabną chusteczką. To musi być trudne dla pana Wilsona powiedziałem. Ciągle wracać do miejsca, w którym wycierpiał tyle biedy izniewag. Nie pomyślałem o tym. Gilbourne nachmurzył się.Teraz, kiedy pan to mówi, widzę, że ma pan rację.Aleprzecież& może zapomniał o czasach, które spędził tu jakodłużnik? To było wiele lat temu.Odchrząknąłem. Pobyt na oddziale dla pospólstwa, jak słyszałem, to niejest doświadczenie, o którym łatwo przyszłoby zapomnieć,panie Gilbourne. To prawda.A pod władzą naszego gospodarza jest tamjeszcze gorzej. Pokręcił głową. %7łałuję tylko, że nie mogębardziej pomóc tym nieszczęśnikom. Sir, jestem pewien, że robi pan, co w pańskiej mocy powiedziałem, karcąc się w duchu, że naprowadziłemrozmowę na tak ponury wątek. Może usiądzmy i spróbujmyuczty Macka?Usiedliśmy przy stole i szybko zatopiliśmy się wrozmowie.Gilbourne powiedział mi, że jego rodzina tofarmerzy z Kentu, ale on przybył jako chłopak do Londynu,by zamieszkać z wujem, adwokatem, który nie miał własnychdzieci. Nie mogę sobie wyobrazić, że uprawia pan ziemię powiedziałem, wskazując głową jego ubranie.Frak miałprosty, ale po mistrzowsku uszyty, żeby pasował do jegoszczupłej sylwetki.Nosił nowiutką brązową perukę, lekkoprzypudrowaną.Ciepły czekoladowy kolor materiału, zktórego uszyto żakiet i kamizelkę, pasował doskonale dokoloru jego oczu, a w całym wyglądzie była jakaś świeżość,którą może dać tylko dobry krawiecki sznyt. A ja nie mogę sobie wyobrazić, jak pan prowadzi swojąparafialną trzódkę w Suffolk odpowiedział z uśmiechem.Wygląda na to, że żaden z nas nie wdał się w swojego ojca.Podniósł szklankę i stuknął się ze mną. Chwalmy Pana.Gilbourne był dobrym kompanem, dowcipnym i bystrym,mimo całej swojej uporczywości.To była chyba cecha jegocharakteru, że podziwiał talenty innych, odmawiając ichsobie.A jednak awansował do stanowiska zastępcyprotonotariusza zaledwie w kilka lat do pozycji, wkrótcesobie to uświadomiłem, pobłogosławionej niemałą władzą idochodami.Każda sprawa sądowa, każde aresztowanie lubzwolnienie dłużników przechodziły przez jego biuro, tam byłynakazywane i zatwierdzane.Każda opłata więzienna, każdazmiana w przepisach albo wynajęcie nowego strażnikamusiały być podpisane przez Edwarda Gilbourne a i z nimuzgodnione.Podchodził do swojej funkcji lekko i zeskromnym wzruszeniem ramion, ale teraz wiem, że go niedoceniłem.Był nie tylko doskonałym kompanem; mógł sięstać potężnym sojusznikiem.Charles mógł mieć dostęp doucha sir Philipa, ale Gilbourne znał się na wewnętrznychmechanizmach Marshalsea lepiej niż ktokolwiek; nie licząc,być może, nadzorcy.Przy matce Mary, która objadała się kolacyjnymi daniami,nie rozmawialiśmy o poważnych sprawach, chociażwyglądało na to, że bardziej interesuje ją duży kawał ciastaniż nasza konwersacja.Mary złapała do tańca biednegoMacka, a Acton śpiewał i kołysał się w takt muzyki,obejmując teścia, którego wyciskał jak wilgotną szmatę wdzień prania.Henry emu jakoś udało się w tym chaosie niewpaść do kominka i teraz dotarł do bardziej niebezpiecznegomiejsca stopy pana Grace a.Urzędnik niecierpliwie patrzyłna Actona, krzywiąc usta ze złości, a księga była terazotwarta i czekała na stole obok niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]