[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.KsiÄ…dz Chélan zażądaÅ‚ karty uczestnictwa dla Juliana, którymiaÅ‚ mu towarzyszyć jako poddiakon.W niedzielÄ™ od wczesnego rana tysiÄ…ce mieszkaÅ„ców, którzy Å›ciÄ…gnÄ™li z gór, zalegÅ‚y ulice.DzieÅ„ byÅ‚ przeÅ›liczny.Wreszcie koÅ‚o trzeciej w tÅ‚umie zapanowaÅ‚ ruch; spostrzeżono wielkiogieÅ„ na skale, o dwie mile od Verrières.SygnaÅ‚ ten zwiastowaÅ‚, że król wkroczyÅ‚ w granicedepartamentu.ZaczÄ™to bić w dzwony; salwy starej hiszpaÅ„skiej armaty należącej do miasta60również wyraziÅ‚y radość z tego wydarzenia.Część ludnoÅ›ci wdrapaÅ‚a siÄ™ na dachy, wszystkiekobiety byÅ‚y na balkonach.Straż honorowa zaczęła siÄ™ krzÄ…tać.Podziwiano Å›wietne unifor-my, każdy rozpoznawaÅ‚ krewnego, przyjaciela.Dworowano sobie z pana de Moirod, któryostrożnie, w każdej chwili gotów byÅ‚ chwycić siÄ™ Å‚Ä™ku u siodÅ‚a.Ale jedno zjawisko przesÅ‚o-niÅ‚o wszystkie inne: pierwszy jezdziec w dziewiÄ…tym szeregu, bardzo Å‚adny, szczupÅ‚y chÅ‚o-piec, którego zrazu nie poznano.Niebawem okrzyk zgorszenia u jednych, milczÄ…ce zdumienieu drugich daÅ‚y wyraz powszechnemu wrażeniu.W mÅ‚odym czÅ‚owieku dosiadajÄ…cym jednegoz normandów pana Valenod poznano mÅ‚odego Sorela, syna cieÅ›li.PodniósÅ‚ siÄ™ jeden krzykoburzenia na mera, zwÅ‚aszcza wÅ›ród liberałów.Jak to! Dlatego że ten podÅ‚y robociarz prze-brany za kleryka jest preceptorem jego smarkaczy, odważa siÄ™ wpychać go w gwardiÄ™ hono-rowÄ… z uszczerbkiem tego lub owego z bogatych fabrykantów? Ci panowie mówiÅ‚a bankierowa powinni by zrobić jakiÅ› afront temu smarkaczowiurodzonemu w bÅ‚ocie. Ba! kiedy urwis ma szablÄ™ odpowiedziaÅ‚ sÄ…siad mógÅ‚by być na tyle niedelikatny i po-kiereszować im gÄ™by.Uwagi wyższej sosjety byÅ‚y jeszcze jadowitsze.Damy pytaÅ‚y, czy ten gruby nietakt jestdzieÅ‚em samego mera.Wzgarda jego dla ludzi niskiego pochodzenia byÅ‚a powszechnie znanai uznana.Podczas gdy tyle jÄ™zyków strzÄ™piÅ‚o siÄ™ na nim, Julian czuÅ‚ siÄ™ najszczęśliwszym z ludzi.ZmiaÅ‚y z natury, trzymaÅ‚ siÄ™ na koniu lepiej niż wiÄ™kszość mÅ‚odych tubylców górskiego mia-steczka.W oczach kobiet czytaÅ‚, że o nim mowa.Epolety jego bardziej bÅ‚yszczaÅ‚y, ponieważ byÅ‚y nowe.KoÅ„ wspinaÅ‚ siÄ™ co chwila; JulianbyÅ‚ w upojeniu.Szczęście jego nie miaÅ‚o granic, kiedy podczas defilady, w pobliżu starego szaÅ„ca, hukarmatni wypÅ‚oszyÅ‚ jego konia z szeregów.Istnym cudem nie spadÅ‚; od tej chwili uczuÅ‚ siÄ™bohaterem byÅ‚ oficerem ordynansowym Napoleona i szarżowaÅ‚ baterie.Jedna osoba byÅ‚a szczęśliwsza od niego.Najpierw widziaÅ‚a go z okna ratusza, jak przejeż-dżaÅ‚, nastÄ™pnie wsiadÅ‚szy do powozu i czyniÄ…c szybko wielkie koÅ‚o przybyÅ‚a na czas, aby zdrżeniem ujrzeć, jak koÅ„ unosi Juliana z szeregów.Wreszcie, puÅ›ciwszy siÄ™ galopem drugÄ…bramÄ…, zdoÅ‚aÅ‚a dopaść drogi, którÄ… król miaÅ‚ przebyć, i mogÅ‚a jechać o dwadzieÅ›cia kroków zastrażą w tumanach dostojnego kurzu.Dziesięć tysiÄ™cy chÅ‚opa krzyczaÅ‚o: N i e c h ż y j e k ró l ! gdy mer miaÅ‚ zaszczyt przemawiać do Jego Królewskiej MoÅ›ci.W godzinÄ™ pózniej,kiedy wysÅ‚uchawszy przemówieÅ„ król miaÅ‚ jechać dalej do miasta, armatka zaczęła walić wprzyÅ›pieszonym tempie.Ale zdarzyÅ‚ siÄ™ wypadek: nie kanonierom, którzy przeszli szkoÅ‚Ä™ podLipskiem i pod Montmirail, ale przyszÅ‚emu wicemerowi, panu de Moirod.KoÅ„ zÅ‚ożyÅ‚ gomiÄ™kko w jedynej kaÅ‚uży, która siÄ™ znajdowaÅ‚a na goÅ›ciÅ„cu, co spowodowaÅ‚o zamÄ™t, ponie-waż trzeba go byÅ‚o wyciÄ…gnąć, aby powóz mógÅ‚ przejechać.Jego Królewska Mość wysiadÅ‚ pod piÄ™knym, nowym koÅ›cioÅ‚em, który tego dnia przybranybyÅ‚ bogato karmazynowym suknem.Król miaÅ‚ spożyć obiad, a zaraz potem wsiąść z powro-tem do powozu, aby odwiedzić czcigodnÄ… relikwiÄ™ Å›wiÄ™tego Klemensa.Zaledwie król wszedÅ‚do koÅ›cioÅ‚a, Julian puÅ›ciÅ‚ siÄ™ z powrotem do domu.Tam zÅ‚ożyÅ‚ z westchnieniem bÅ‚Ä™kitnymundur, szablÄ™, epolety, aby przywdziać czarne wyÅ›wiechtane ubranko.WsiadÅ‚ z powrotemna konia i w kilka chwil znalazÅ‚ siÄ™ w Bray-le-Haut, na szczycie malowniczego wzgórza. ZapaÅ‚ mnoży tych chÅ‚opków pomyÅ›laÅ‚. W Verrières nie można siÄ™ poruszać, a tu, do-koÅ‚a tego starożytnego opactwa, jest ich przeszÅ‚o dziesięć tysiÄ™cy.KoÅ›ciół, wpółzrujnowany przez wandalizm rewolucji, odbudowano z nastaniem Restaura-cji wspaniale i zaczynano bÄ…kać o cudach.Julian odszukaÅ‚ ksiÄ™dza Chélan, który poÅ‚ajaÅ‚ goostro i daÅ‚ mu sutannÄ™ i komżę.UbraÅ‚ siÄ™ spiesznie i obaj z ksiÄ™dzem Chélan poszli do mÅ‚ode-go biskupa z Agde.ByÅ‚ to siostrzeniec pana de la Mole, Å›wieżo mianowany.On miaÅ‚ pokazaćrelikwie królowi.Ale niepodobna byÅ‚o odnalezć biskupa.61Księża niecierpliwili siÄ™.Oczekiwali zwierzchnika w posÄ™pnym gotyckim klasztorze stare-go opactwa.ZciÄ…gniÄ™to dwudziestu czterech proboszczów, iżby reprezentowali dawnÄ… kapi-tuÅ‚Ä™ Bray-le-Haut, skÅ‚adajÄ…cÄ… siÄ™ przed 1789 z dwudziestu czterech kanoników.NabiadawszysiÄ™ trzy kwadranse nad mÅ‚odoÅ›ciÄ… biskupa, księża uchwalili, aby ksiÄ…dz dziekan udaÅ‚ siÄ™ doJego DostojnoÅ›ci uprzedzić, że król przybÄ™dzie lada chwila i że czas byÅ‚by przejść na chór.Dziekanem byÅ‚ ksiÄ…dz Chélan, dla swego podeszÅ‚ego wieku.Mimo iż nierad z Juliana, daÅ‚ muznak, aby siÄ™ udaÅ‚ za nim.Julian nosiÅ‚ bardzo godnie swojÄ… komżę.Za pomocÄ… jakichÅ› tajem-nic eklezjastycznej toalety uczesaÅ‚ bujne faliste pukle zupeÅ‚nie gÅ‚adko; ale przez zapomnienie,które zdwoiÅ‚o gniew ksiÄ™dza Chélan, pod faÅ‚dami sutanny można byÅ‚o dostrzec ostrogi gwar-dzisty.U wejÅ›cia do apartamentów biskupa Å›wietni lokaje, suto szamerowani zÅ‚otem, ledwie ra-czyli odpowiedzieć staremu ksiÄ™dzu, że Jego Dostojność nie przyjmuje w tej chwili.WyÅ›mia-no go, kiedy przedkÅ‚adaÅ‚, iż w charakterze dziekana szlachetnej kapituÅ‚y Bray-le-Haut ma okażdej porze przywilej wstÄ™pu do celebrujÄ…cego biskupa.Zuchwalstwo lokajów oburzyÅ‚o ambitnego Juliana.PrzebiegÅ‚ korytarze starego opactwapróbujÄ…c wszystkich drzwi, które napotkaÅ‚.Jedne drzwiczki ustÄ…piÅ‚y pod jego dÅ‚oniÄ… JulianznalazÅ‚ siÄ™ w celi wÅ›ród pokojowców Jego DostojnoÅ›ci, czarno przybranych, z Å‚aÅ„cuchami naszyi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]