[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie rozumiem, jak mogą na to dalejpozwalać.Dał alkohol i narkotyki siedemnastolatce, a potem się z nią przespał.Wszystko jest na filmie.– Skurwysyn.– Gabriel włożył zdjęcia z powrotem dokoperty i przesunął ją po stole.– Zwracam honorarium.– Jack wsunął zdjęcia do swojejskórzanej kurtki, a potem z jednej ze swoich kieszeni wyjąłmniejszą kopertę.Podał mu ją.Gabriel machnął ręką.Jack rzucił kopertę obok kubka Gabriela.– Ona to już nie jest twoja sprawa.Gabriel popatrzył z wściekłością na siedzącego naprzeciwko mężczyznę.– Zawsze będzie moją sprawą.Jack zmrużył oczy.– Facet taki jak ty wydaje tysiące na biały proszek do nosa.Niemal zabija siebie i swojego ojca.Niech to szlag.– Pokręciłgłową.– Jestem, kurwa, zachwycony, że nie jesteście już razem.– To weź tę kasę.– Gabriel zacisnął pięść i mocno wciągnąłpowietrze, opanowując chęć walnięcia głową detektywa o stół.– Tom powinien był się tym zająć.Moim zdaniem zawaliłsprawę.– Nie pierwszy raz.Skoro tak ci żal Julianny, dlaczego, u diabła, nie uratowałeś jej przed matką? Mogłeś jej oszczędzić blizny z tyłu głowy.Jack poczerwieniał gwałtownie.– Powiedziała ci?– Oczywiście.– Kurwa mać.Gabriel patrzył na niego groźnie.– Nie oczekuję, że zrozumiesz, ale z przyczyn, w które nie będę się wdawał, nie możemy być razem.I tak przeszedłbym dla niej przez piekło.I niech mnie szlag, jeżeli pozwolę, żeby jakiś skurwiel z tatusiem senatorem ją upokorzył.Nie chcesz pieniędzy od ćpuna, który złamał serce twojej bratanicy? Super.Zrób swoje i zrób to dobrze albo znajdę kogoś innego.– Gabriel wcisnąłkopertę do kieszeni, zamierzając wstać.Jack wyciągnął rękę i zatrzymał go.– Zadzwonię, kiedy będzie po wszystkim.– Dobra.Spodziewam się, że zachowasz tę rozmowę dlasiebie.Jack spojrzał na niego z zaskoczeniem.– Nie chcesz, żeby się dowiedziała?Gabriel zacisnął wargi.– Najważniejsze, żeby była bezpieczna.Żadnego szantażu,żadnych kłopotów.Mają się od niej odczepić do końca życia.Chcę, żeby mogła spać spokojnie.Obaj mężczyźni wymienili długie spojrzenia, po czymGabriel wyszedł z knajpy.Rozdział 51Październik 2011Cambridge, stan Massachusetts– Scheisse – powiedziała Julia.– Owszem – odparł Gabriel.– Nie mogę uwierzyć, że wynająłeś wujka Jacka.– Jest dobry w tym, co robi.Już mnie kiedyś wyciągał zkłopotów.Nagle zrozumiała.– To o to się z nim kłóciłeś wtedy u taty?– Był zły, że ci nigdy nie powiedziałem.– Sam też nigdy o niczym nie wspomniał.– W ogóle niewiele mówi.– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – Spojrzała na niego zwyrzutem.– Moje działania były uzasadnione, ale nielegalne.Niechciałem, żebyś o czymkolwiek wiedziała, ponieważ byłamożliwość, że Simon lub Natalie postanowią pójść na policję.Albo do federalnych.Mówiłem ci przed ślubem, że się imprzyjrzałem i jestem pewien, że nie będą ci więcej zawracać głowy.– Ale nie myślałam, że im groziłeś.– To naprawdę aż tak źle? – szepnął.Popatrzyła mu w oczy i dostrzegła w nich ledwo skrywanerozczarowanie.– Julianno, mówiłem ci, że nie wyznałem wszystkichdawnych grzechów.Zgodziliśmy się, że to nie szkodzi.– Ale tata był na ciebie taki wściekły.Nie chcesz, żebywiedział, że mnie ochroniłeś?– Im mniej ludzi o tym wie, tym lepiej.Wątpię, żeby wtedyzmienił zdanie.– Czyli kiedy nie byliśmy razem, ciężko pracowałeś nad tym, żebym była bezpieczna? – Julia mruganiem odpędziła łzy.–Dziękuję.Uścisnął ją mocno.– Nie ma za co.Powinnaś wiedzieć, że kiedy dostałem tezdjęcia i filmy z tobą, zniszczyłem je bez oglądania.Poczuła wielką ulgę.– Ale wujek Jack je widział.– Wydaje mi się, że specjalnie się nie przyglądał.A teraz już ich nie ma.– Simon i Natalie pewnie zatrzymali kopie.– Jack powiedział, że zabrał wszystkie, na których byłaś.A sam ma jeszcze parę rzeczy, gdyby w przyszłości trzeba było zmotywować Natalie albo Simona.– W jaki sposób dostał to wszystko?– Nie ma znaczenia.Ważne jest, że nie musisz już się tym martwić.Nigdy więcej nie będą ci grozić.Julia objęła go i rozpłakała się na jego ramieniu.Rozdział 52Październik 2011Durham, stan Karolina Północna– Co ty wyrabiasz? – April weszła boso do kuchni, ubranatylko w koszulę swojego chłopaka.Simon stał przy kuchence, szykując jajecznicę z bekonem.– Robię dla nas śniadanie.– Uśmiechnął się do niej icmoknął ją w usta.– Jak spałaś?– Dobrze.– Wyciągnęła ręce nad głowę i zachichotała.– Ztobą śpię lepiej niż bez ciebie.– Ja też – przyznał, zwracając się bardziej do siebie niż do niej.Wzięła z lodówki pudełko soku pomarańczowego i nalałakażdemu z nich szklankę.– Z tobą śpię lepiej, ale czuję się winna.– Winna? – Simon odwrócił się ze szpatułką w ręku.–Dlaczego?April pochyliła głowę, skupiając się na swoim soku.– Bo śpimy razem, a nie jesteśmy małżeństwem.Simon zamarł.Koncepcja czystości była mu równie obca jak EuropaWschodnia.Zetknął się z nią już dawniej, u Julii, ale to zawsze było czymś denerwującym lub głupim, czymś, co chciał zniszczyć za pomocą uwiedzenia lub manipulacji.Z April odkrył, że czuje się zupełnie inaczej.Odczuwał coś, co mogło być śladami wyrzutów sumienia.Było to dla niego całkiem nowe doświadczenie.– Seks nie jest zły.– Zabawne powiedzenie.– Postukała palcem w szklankę zsokiem.– Nauczyłeś mnie, że seks jest bardzo, bardzo dobry.Uwielbiam go i uwielbiam być z tobą.– To w czym problem?– Byłam nauczona, że powinnam poczekać.A nie czekałam.Simon odwrócił się do kuchenki, nie wiedząc, co powiedzieć.Przez chwilę zajmował się gotowaniem, potem wyłączył palnik i odstawił patelnię.Wytarł ręce o bokserki i podszedł do niej.– Nauczyli cię, że należy czekać, bo twoi rodzice nie chcieli, żeby wykorzystał cię jakiś skurwiel.– Simon.– W jej tonie brzmiała nagana.– Nie przeklinaj.– Przepraszam.Rodzice chcieli cię chronić.– Nie tylko rodzice.Tu chodzi o mój Kościół.– Oni też chcieli cię chronić.I to dobrze.Ale nasza sytuacja jest inna.Uniosła głowę.– Inna?– Tak.– Objął ją ramionami.– Dlaczego inna? – spytała ostrożnie.– Powiedz mi.– Mnie nie chodzi tylko o zabawę.Lubię seks z tobą, aletakże twoje towarzystwo.Przy tobie mogę się wyluzować.Nie muszę być synem senatora Talbota.Mogę być sobą.– Uśmiechnąłsię z pewnym wahaniem.– Ja też tak czuję.– April przytuliła się do jego piersi.– Ale ilekroć wychodzisz, jest mi źle.– To dlatego, że zależy nam na sobie.– Chciałabym, żebyśmy mogli tak zostać na zawsze –szepnęła, mocniej obejmując go w pasie.– Ja też – przyznał Simon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]