[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mogłabyś wrócić - ponownie zaproponowała Bair, lecz Egwene stanowczo potrząsnęła głową.- Mogę zrobić więcej tu, gdzie jestem, jako Amyrlin.A poza tym istnieją pewne zasady, których przestrzegać musi nawet Zasiadająca na Tronie Amyrlin.- Wykrzywiła usta.Nie lubiła przyznawać się do tego, zwłaszcza przed tymi kobietami.- Nie mogę go choćby odwiedzać bez zgody Komnaty.Jestem teraz Aes Sedai i muszę się stosować do naszych zasad.- Wypowiedziała to ze znacznie większym żarem, niż zamierzyła.To było głupie prawo, ale nie znalazła dotąd sposobu na to, by je obejść.A poza tym na pewno naigrawały się z niej w duchu, bo na ich twarzach malowało się tak niewiele.Nawet wódz klanu nie miał prawa mówić, kiedy albo dokąd jakaś Mądra może iść.Trzy kobiety siedzące naprzeciwko niej wymieniły długie spojrzenia.Potem Amys odstawiła filiżankę i powiedziała:- Merana Ambrey i inne Aes Sedai udały się w ślad za Car’a’carnem do miasta zabójców drzew.Nie musisz się obawiać, że on postąpi niewłaściwie wobec niej albo którejś z towarzyszących jej sióstr.Dopilnujemy, by nie doszło do żadnych spięć między nim a Aes Sedai.- To raczej niepodobne do Randa - odparła Egwene z niedowierzaniem.A zatem Sheriam miała rację co do Merany.Tylko dlaczego ona wciąż milczy?Bair zaniosła się śmiechem.- Większość rodziców dzieli więcej od własnych dzieci niźli Car’a’carna od tych kobiet, które przybyły razem z Meraną Ambrey.- Pod warunkiem, że on sam nie jest dzieckiem - zachichotała Egwene, ucieszywszy się, że kogoś tu cokolwiek śmieszy.Te kobiety zaczęłyby pluć gwoździami, gdyby uznały, że któraś siostra ma na niego jakiś wpływ.A z drugiej strony Merana musiała jakiś uzyskać, bo inaczej byłaby już gotowa do wyjazdu.- A jednak Merana powinna przysłać jakiś raport.Nie pojmuję, dlaczego jeszcze tego nie zrobiła.Jesteście pewne, że nie ma.- Nie wiedziała, jak skończyć.Rand nie byłby w stanie powstrzymać Merany przed wysłaniem gołębia.- Może wysłała człowieka na koniu.- Amys skrzywiła się nieznacznie; podobnie jak inni Aielowie, uważała jazdę konną za coś odrażającego.Człowiekowi powinny wystarczyć własne nogi.- Nie przywiozła z sobą żadnych ptaków, którymi posługują się mieszkańcy bagien.- To głupota z jej strony - mruknęła Egwene.Głupota to mało powiedziane.Merana na pewno otaczała swoje sny tarczą, więc nie było sensu próbować rozmawiać z nią tutaj.Nawet gdyby dała radę je znaleźć.Światłości, jakież to wszystko denerwujące! Pochyliła się z napięciem do przodu.-Amys, obiecaj mi, że nie będziesz się starała mu przeszkodzić, jeżeli zechce się z nią rozmówić, ani nie rozzłościsz jej tak, że zrobi coś głupiego.- Do tego były zdolne, więcej niż tylko zdolne.Rozwścieczanie Aes Sedai doprowadziły do rangi Talentu.- Jej zadaniem jest przekonanie go, że nie chcemy mu nic zrobić.Jestem pewna, że Elaida ukrywa pod swymi spódnicami jakąś obrzydliwą niespodziankę, ale my żadnej nie szykujemy.- Już ona tego dopilnuje.Zrobi to, jakoś.- Obiecacie mi?Wymieniły miedzy sobą nieodgadnione spojrzenia.Nie mógł im się podobać pomysł dopuszczania jakiejś siostry blisko Randa i to bez stawiania jej żadnych przeszkód.Jedna z nich na pewno wymyśli sposób, żeby być obecną wszędzie tam, gdzie znajdzie się Merana.- Obiecuję, Egwene al’Vere - powiedziała wreszcie Amys, głosem płaskim jak ociosany kamień.Prawdopodobnie poczuła się obrażona, że Egwene zażądała od niej przyrzeczeń, za to Egwene poczuła się tak, jakby ktoś zdjął z niej wielki ciężar.Dwa ciężary.Rand i Merana nie skoczyli sobie do gardeł i Merana będzie miała szansę osiągnąć to, po co ją wysłano.- Wiedziałam, że ty powiesz mi niczym nie skażoną prawdę, Amys.Nie umiem wyrazić, jak bardzo się cieszę, że to słyszę.Skoro nie doszło do niczego złego między Randem i Meraną.Dziękuję ci.Zaskoczona zamrugała.Amys przez krótką chwilę miała na sobie cadin’sor.A oprócz tego wykonała jakiś dziwny gest.Być może jakiś znak wzięty z Mowy Panien.Ani Bair, ani Melaine, popijające herbatę, nie dały po sobie poznać, że coś zauważyły.Amys zapewne żałowała, że nie znajduje się gdzieś indziej, z dala od tego galimatiasu, który Rand tworzył z życia wszystkich.Utrata panowania nad sobą w Tel’aran’rhiod, choćby tylko na chwilę byłaby czymś zawstydzającym dla Mądrej i spacerującej po snach.Aiel, którego spotkała hańba, cierpiał o wiele bardziej niż pod wpływem fizycznego bólu, ale ktoś musiał być świadkiem zdarzenia, by hańba stała się faktem.Sprawy jakby w ogóle nie było, jeżeli nikt niczego nie widział, względnie świadkowie nie chcieli niczego poświadczyć.To był dziwny naród, ale ona z pewnością nie chciała zawstydzać Amys.Wygładziwszy twarz, mówiła dalej, jakby nic się nie zdarzyło.- Muszę was poprosić o przysługę.O ważną przysługę.Nie mówcie Randowi.ani w ogóle nikomu.o mnie.O tym, chciałam powiedzieć.- Uniosła kraniec swej stuły.W porównaniu z wyrazem ich twarzy najgłębszy spokój Aes Sedai wydałby się wyrazem szaleństwa.Nawet kamień nie wytrzymałby porównania.- Nie mam na myśli kłamstwa - dodała pospiesznie.Zgodnie z ji’e’toh proszenie kogoś, by skłamał, było czymś niewiele lepszym niż kłamanie samemu.- Po prostu nie poruszajcie tego tematu.On już wysłał kogoś, żeby mnie “uratował”.“Przecież i tak będzie wściekły, kiedy się dowie, że posłałam Mata do Ebou Dar razem z Nynaeve i Elayne” - pomyślała.Ale naprawdę musiała.- Mnie nie trzeba ratować i ja tego nie chcę, ale on uważa się za mądrzejszego od innych.Obawiam się, że mógłby sam na mnie zapolować.- Co właściwie przerażało ją bardziej? To, że mógłby się pojawić w obozie sam, wściekły, wśród trzystu Aes Sedai, czy to, że mógłby się pojawić z jakimiś Asha’manami? Tak czy siak, katastrofa.- To byłoby.niefortunne - mruknęła Melaine, która rzadko kiedy uciekała się do niedomówień, a Bair burknęła:- Car’a’carn jest uparty.Równie paskudnie jak wszyscy mężczyźni, których poznałam w życiu.I kilka kobiet, skoro już o tym mowa.- Będziemy strzegły twej tajemnicy, Egwene al’Vere - oznajmiła uroczyście Amys.Egwene aż zamrugała ze zdziwienia, że tak szybko się zgodziły.Ale może to wcale nie było takie zaskakujące.Dla nich Car’a’carn był tylko jeszcze jednym z wodzów, tyle że nieco ważniejszym, a Mądre z pewnością były znane z tego, że ukrywały różne sprawy przed wodzami, jeśli uważały, że nie powinni o nich wiedzieć.Potem nie pozostało już wiele do powiedzenia, ale rozmawiały jeszcze chwilę przy kolejnych filiżankach herbaty.Tęskniła za lekcjami spacerowania po snach, ale nie mogła o nie poprosić w obecności Amys.Amys odeszłaby, a jej towarzystwa pragnęła bardziej jeszcze niż nauki.O tym, co właściwie porabia Rand, nie dowiedziała się prawie niczego; Melaine wprawdzie burknęła, że powinien natychmiast wykończyć Shaido i Sevannę, ale zarówno Bair, jak i Amys spojrzały na nią tak krzywo, że aż spąsowiała.Ostatecznie Sevanna była Mądrą, o czym Egwene wiedziała aż za dobrze.Nawet Car’a’carn nie mógł stawać na drodze poczynań jakiejś Mądrej, nieważne, czy szło o Mądrą Shaido.I sama ze swej strony nie mogła im zdradzić szczegółów własnej sytuacji.Fakt, że natychmiast wychwyciły najbardziej żenujący element całej sprawy, w niczym nie umniejszałby wstydu, jaki by odczuwała, opowiadając o tym - przy Aielach było strasznie trudno nie zachowywać się albo wręcz nie myśleć tak jak oni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]