[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za trzecim razem nieznaczne drżenie poruszyło Jego cia-łem, powieki uniosły się same przez się, jak gdyby po to tylko, aby odsłonić białe pasmo ocznejgałki wargi poruszyły się leniwie i w zaledwo pochwytnym szepcie uroniły te słowa: Tak śpię teraz.Nie budzcie mnie! Pozwólcie fiti umrzeć: w tyns stanie!Dotknąłem ciała było sztywne jak wprzódy.Dłoń prawa, jak przed chwilą, ulegała wskaza-niom mojej dłoni.Spytałem znowu śpiącego somnambulicznie: Czy zawsze czujesz ból w piersi, Waldemarze? Odpowiedz nastąpiła nie natychmiast, a byłajeszcze mniej wyrazna niż pierwsza: Ból? Bynajmniej. Umieram.Uważałem w danej chwili za niestosowne niepokojenie nadal jego osoby, toteż nie przybyłyżadne słowa ani czyny aż do przyjścia doktora F., który uprzedził nieco wschód słońca i doznałzdziwienia bez granic, zastawszy chorego jeszcze przy życiu.Po zbadaniu pulsu śpiącego i zbli-żeniu do ust zwierciadła, prosił mię, abym doń przemówił: Czy wciąż śpisz, Waldemarze?Jak wprzódy, upłynęło kilka minut bez odpowiedzi i w przeciągu tego czasu konającyzdawał się skupiać wszystkie swe siły dla pozyskania mowy.Na powtórzone po raz czwartyprzeze mnie pytanie odpowiedział bardzo cicho, prawie niesłyszalnie: Tak, wciąż śpię umieram.Było to wnioskiem, a raczej życzeniem lekarzy, aby Waldemar pozostał bez żadnych prze-szkód w obecnym stanie widomego spokoju aż do chwili, kiedy śmierć przyjdzie, a przyjśćmiała według jednogłośnego zdania w przeciągu minut pięciu.Postanowiłem wszakże razjeszcze doń przemówić i powtórzyłem po prostu pytanie poprzednie.Podczas gdym mówił, w twarzy śpiącego odbyło się znaczne przeobrażenie.Oczy, z lekka wi-doczne spoza przesłaniających je powiek, zapadły się w swych orbitach skóra nabrała trupichzabarwień przypominających nie tyle pergamin, ile biały papier, i dwa okrągłe suchotnicze wy-pieki, które dotąd tkwiły uporczywie na środku każdego policzka, zgasły znienacka.Używamtego określenia, ponieważ nagłość ich zaniku narzuciła mej wyobrazni raczej zgaszoną świecę,nizli wszelkie inne porównania.Jednocześnie górna warga skurczyła się, uchodząc wzwyż ponadzęby, które przed chwilą szczelnie przesłaniała, podczas gdy dolna szczęka w pochwytnych nie-mal dla ucha podrygach opadła, pozostawiając usta w zupełnym rozwarciu i odsłaniając w pełnisczerniały i obrzmiały jęzor.Przypuszczam, iż wszyscy obecni oswojeni byli z okropnościamiśmiertelnego łoża, lecz wygląd Waldemara był w tej chwili tak potworny, tak ponad wszelką wy-obraznię potworny, że wszyscy tłumnie cofnęli się precz od obrębu łoża.Czuję oto teraz, żem doprowadził moją opowieść do chwili, kiedy zbuntowany czytelnik od-mówi mi wszelkiego zaufania.Mimo to uważam za swój obowiązek ciągnąć dalej opowieść.Zanikła w Waldemarze najsłabsza oznaka życia i, sądząc, że umarł, poleciliśmy go opiecesłużby, gdy nagle sprężysta fala ruchu zaznaczyła swą obecność w języku.Trwało to zapewnejedną chwilę.Po upływie tego czasu z wyważonych i znieruchomiałych szczęk wypłynął głos głos taki, że próba określenia tego głosu byłaby szaleństwem.Są wszakże dwa lub trzy przymiot-niki, które doń można w przybliżeniu zastosować: oto mogę powiedzieć, iż dzwięk ów był ostry,poszarpany i stłumiony, lecz potworna jego całość wymyka się określeniom, a to z powodu, żenigdy dzwięki podobne nie dotykały swym rykiem ucha ludzkiego.Były wszakże dwa szczegóły,którym, jak myślałem wówczas i myślę dotychczas, można było przypisać cechy charaktery-styczne owego tonu i które zdolne były dać wyobrażenie o jego nieziemskiej poczwarności.Po21pierwsze głos zdawał się dosięgać naszych, a w każdym razie moich uszu tak, jakby wybiegał zniezmiernie odległej przestrzeni lub z podziemnej przepaści.Po wtóre (obawiam się doprawdynieuniknionej niezrozumiałości mych słów) wywierał na mnie takie wrażenie, jakie na zmyśledotyku wywiera lepka lub galaretowata miazga.Mówię jednocześnie o dzwięku i o głosie.Otóż chcę zaznaczyć, iż dzwięk posiadał rozczłon-kowanie wyrazne, a nawet straszliwie, przerażająco wyrazne.Waldemar zdobył się na mowę,najwidoczniej odpowiadając na zadane mu przeze mnie kilka minut temu pytanie.Czytelnik sobieprzypomina, że go zapytałem, czy śpi nieustannie? Odpowiedz teraz brzmiała: Tak, nie spałem, a teraz teraz jestem martwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]