[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ty coś ukrywasz, czy możesz mi dać słowo, że nic się nie stało? Powiadam ci, że nic się nie stało.Ajak się czujesz? Stefcia nadchodzi, oddaję jej słuchawkę.Bądz zdrowa, pozdrów wszystkich.To były jego ostatnie słowa do mnie.Z kabiny telefonicznej nie wychodził, jakby cośprzeczuwał.Tuwimowej oczywiście powiedziałam, że Jerzy umarł, dając do zrozumienia, żebyJulek o tym się nie dowiedział, to był główny cel mojego telefonu.Julek jednak z wyrazu twarzyżony czy też z jej odpowiedzi wysnuł wniosek. Czy ktoś umarł? zapytał, a gdy się dowiedział, że Jerzy nie żyje, rzekł: Teraz na mnie kolej137.Seweryn Pollak zwrócił uwagę na spowodowany śmiercią kuzyna nostalgiczny poryw kupoczątkom życia, ku Aodzi.I na magiczne utożsamienie ze zmarłym poprzez imię:Zakopane dwudziestego trzeciego grudnia 1953 roku było wilgotne, mgliste.Jak prawieco roku, przyjechałem spojrzeć na góry, odetchnąć śnieżnym powietrzem.Tymczasem miastobez śniegu, jakieś ściemniałe, nie usposabiało wesoło.Na pierwszą poranną kawę wszedłem do Europejskiej.Tuwim siedział przy stoliku zdenerwowany: otrzymał wiadomość o śmierciswego kuzyna, opowiadał o nim, o swoim do niego przywiązaniu. Na imię miał również Julian mówił.Był wyraznie przygnębiony, wspominał Aódz, żałował, że nie może tam pojechać.Kiedy ponownie tego dnia spotkaliśmy się po południu, był już nieco spokojniejszy, a choćustawicznie nawracał w rozmowie do śmierci kuzyna, mówił już o literaturze138.Trzeba teraz przytoczyć dramatyczny, zwięzły i znakomity pisarsko zapis, którypozostawił Janusz Makarczyk.Jego relacja (i wspomnienie Eugeniusza %7łytomirskiego, którenastępnie przytoczę) w przedziwny sposób pokazuje, jak wszystko z życia Tuwima w ostatnichdniach r o z p r a s z a ł o się w przypadkowych, ale znaczących rozmowach, prowadzonych nagranicy dowcipu i solennego serio, w drobnych napomknięciach i mikrozdarzeniach i wszystkosię w nich s k u p i a ł o: fragmenty jego twórczości, stosunki z komunistyczną władzą, pierwszeotrzezwienia ideowe, troska o przybraną córkę, religijna wiara i niewiara.Jakby roztrzęsionynerwowo Tuwim tworzył z siebie cyrkowe, przedśmiertne widowisko, mieszaninę tragediii klownady: łapał z aury tych niespokojnych dni pojedyncze atomy swoich obsesji i nawykówmentalnych i rozpaczliwie nimi żonglował.I wszystko to chciał uciszyć w wigilijnej liturgii&A pośmiertnie zmusił pamięć wspominających, aby ona zachowała cząstki tegopsychicznego pyłu&.Umówiliśmy się, że się spotkamy w czasie świąt w Zakopanem.[Umówili się, żebyprzemyśleć napisanie dramatu na podstawie Kwiatów polskich.Była to propozycja Tuwima.]W Zakopanem widzieliśmy się już raz tego roku w sierpniu.Nie mówiliśmy wtedyo sztuce.Spotykaliśmy się dość często w Kmicicu , zawsze z naszymi żonami.Pamiętam, jakpani Stefa dbała, żeby Tuwim choć chwilę był na dworze.Szło to wyjątkowo opornie.Pokój samochód kawiarnia, ale nie dwór.Mówił wtedy o lęku przestrzeni, o tym, że na tę chorobęzapadają ludzie, których najtrudniej by o to posądzić, że zapadł na nią człowiek, który czasuswojej młodości przeleciał przez Atlantyk Lindberg!Nasze spotkanie w grudniu 1953 roku miało inny charakter.Było umówione.Przyjechaliśmy z żoną do Halamy wcześniej i pamiętam, że w dniu przyjazdu Tuwimówwyszliśmy do Doliny Białego.Gdy wróciliśmy, Tuwim stał na dole i wołał nas.Tuwim był w doskonałym humorze; odciągając mnie na bok, teatralnym szeptem, takim,żeby nasze żony usłyszały, zapytał: Nie wiesz, po co mnie tu przywiezli, kiedy ja mam Anin!Pani Stefa uśmiechnęła się.Oboje wiedzieliśmy, że to właśnie Tuwim miał ochotę naZakopane.Tego samego dnia pojechaliśmy po obiedzie do Europejskiej.Tuwim w ogóle niechodził.Pamiętam, jak pani Stefa ucieszyła się, gdy udało mi się przejść z nim możedwadzieścia kroków przed zaiksowską Halamą.W Europejskiej zapytał mnie, czy mam pomysł na podział aktów.(& )Nazajutrz rano Tuwim przewrócił do góry nogami mój porządek dnia.Jako żywo przedpołudniem nie mam zwyczaju chodzić na śledzia i tyci kieliszek wódki do Jędrusia.Tymczasem z nim poszedłem.To żałosny, tragikomiczny element wspomnień o ostatnich dniach poety: każdyz kolegów i przyjaciół robi wszystko, aby zrzucić z siebie podejrzenie, że to on, będąc na wódcez Tuwimem, nie powstrzymał go od zabójczego kieliszka.Po chwili przyszedł Jan Marcin Szancer z żoną i siedliśmy do obiadu.Do HalamyTuwim wrócił z moją żoną samochodem, a ja z panią Stefą pieszo.W czasie obiadu żartował ibył w bardzo wesołym nastroju.Zanotowałem w notesie: Julek jest w doskonałej formie, mówimy o naszym dramacie (& ).Gdy ZosiaSzancerowa i %7łytomirska śpiewały stare piosenki z dziewiętnastego wieku, Tuwim wzruszył się,poprosił mnie do siebie, a mieszkał sam w pokoju siedemnastce na drugim piętrze (& ).Do dwudziestego trzeciego grudnia nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego.Może to, żepojechaliśmy, Tuwimowie i my, do Kościeliskiej.Tuwim wyszedł, popatrzył i zawołał: Błagam was, wracajmy do knajpy, co tu można robić? Podziwiać widoki. Z okna, Januszku, z okna.Tylko z okna knajpy cenię widoki.Wróciliśmy doZakopanego, do Kmicica na kawę. Przyznajcie, że tu jest lepiej. Rzeczywiście powietrze jest tu lepsze powiedziała pani Stefa.Tego dnia Tuwim dowiedział się o śmierci swego krewnego.To go poważnie zmartwiło.Zapytał mojej żony - siedzieliśmy wtedy w kawiarni Europejskiej : Powiedz prawdę Majeńka, ja tak samo umrę na serce? Dlaczego? Bo on&%7łona moja roześmiała się i powiedziała: %7łe Koch Kochową kocha, z tego nie wynika, że optyk optykową optyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]