[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I słusznie! Jak może komu co zaszkodzić w miejscu, gdzie się sprzedaje zdrowie? A tu? Aż mi wstyd powtórzyć, ale mnie się to właśnie wydarzyło.Niedaleko od źródła zapalam na ulicy papierosa.Zapłaciłem taksę kuracyjną, jestem gościem i swoim panem.W tej chwili wyrasta z pod ziemi policjant i bardzo mnie prosi, abym w tej chwili papierosa zagasił, bo dookoła jest tłum ludzi, którzy się leczą i którym może to zaszkodzić, że ja palę.Czyście słyszeli? Ten człowiek śmiał to powiedzieć mnie, mnie, który widziałem na własne oczy, jak w Zakopanem pędzą ulicą stado baranów, kurz się robi taki, jaki się podniósł na pustyni, kiedy żydowie uciekali z Egiptu i trzech suchotników, leżących na werandzie, zjadłszy tego kurzu ilość niezmierną, do wieczora przenosi się na tamten świat, ponad Tatry, na Niebieski Grzebień…A tu gościom szkodzi zaraz dym z mojego papierosa.,Jakżeż więc Polak może się czuć dobrze wśród tych nieznośnych rygorzystów? Rzucisz gazetę na ulicy, każą ci ją podnieść i wrzucić do kosza.Wysunąłeś się o jedną osobę w kolejce, idąc do źródła, zaraz o to taka awantura, jakbyś kogo przeskoczył w awansie.Żeby sam prezydent Masaryk stał w kolejce, to by mu taką samą zrobili awanturę.Jakiż nieuprzejmy naród! Aż żal bierne.U nas każdej panience zaraz robią miejsce w kolejce, jeśli się uśmiechnie, a oficer to już nawet nikogo o pozwolenie nie pyta, tylko cię wyprzedzi u okienka przy kasie kolejowej, bo się śpieszy… pewnie na wojnę.Po dwóch dniach pobytu w Karłowych Varach jesteś rozstrojony i na duchu opadły.To to życie bez fantazji zabije cię swoją niepomysłowością, brakiem wszelkich pomysłów ekscytujących.Ile razy jadę w Warszawie dorożką mam zajęcie, nie jadę bezmyślnie; więc najpierw staram się odczytać na plecach dorożkarza jego numer, na wszelki wypadek, bo może być awantura; potem rozmyślam długo, ile zapłacić? Czy być odważnym i zapłacić według taksy, czy lepiej nie ryzykować? Boję się, jestem człowiek spokojny i płacę dwa razy tyle, co poczciwego dorożkarza wprowadza w szał i chce mnie bić.Jestem podnieciony, wołam policjanta, uciekam, bo się robi zbiegowisko, dobrzy ludzie krzyczą: „burżuj przeklęty, jachać, to jadzie, a biedaka potem krzywdzi!” — mam co opowiadać przyjaciołom — jednem słowem, przygoda jest przyjemna i zajmująca.A u tych nudnych Czechów? Oj, flaki z olejem… Pytasz dorożkarza: „Ile?” — „Tyle i tyle…” — „Proszę!” — „Dziękuję łaskawemu panu?…”.I koniec.Wybornie można tu studjować obyczaje i dojść do wniosku, że nigdzie na świecie obyczaje nie są milsze i bardziej urozmaicone, niż u nas.Jeszcze dam jeden przykład, aby się ludzie mogli zdumieć fantazją naszego życia i jego bujną barwą.Chodźmy do sklepu.W Warszawie:Wchodzisz uniżony, zdejmujesz kapelusz i grzecznie prosisz, aby pan kupiec był łaskaw sprzedać ci spinkę do koszuli.To wprawdzie drobiazg, ale konieczny.Pan kupiec patrzy na ciebie, jak detektyw na rzezimieszka.Czytasz w jego wzroku:— Po spinkę wchodzisz, zwierzu jeden, do mego porządnego sklepu? To ja myślałem, że kupisz dwanaście cylindrów i laskę ze złotą rączką, a ty po spinkę?… Masz, masz, udław się.Pan pomocnik pana kupca wysypuje ci na stół tuzin spinek.Wybrałeś.Zapłaciłeś.Kasjerka nie ma reszty ze złotego, jeśli kto płaci dziesięć groszy, bo uczciwy człowiek nie kupuje za dziesięć groszy…Kłaniasz się grzecznie, jesteś zawstydzony, wychodzisz chyłkiem.Nigdy już nie wrócisz do tego sklepu, bo się wstydzisz, bo się boisz i jesteś skompromitowany, Ha!W Karłowych Varach, albo w Pradze:Przychodzisz do wspaniałego sklepu.Otacza cię gromada pomocników wielkiego kupca.Za chwilę nadbiega sam wielki kupiec, który ma firmę, znaną w całej Europie, kłania ci się bardzo nisko, bo się dowiedział, że chcesz kupić jedną spinkę, albo jeden kołnierzyk.Ponieważ wszedłeś z kobietą, więc kobiecie szybko podają krzesło, aby spoczęła, a dwie piękne panienki proszą ją, aby raczyła obejrzeć nowe modele, bo są śliczne.Kupiec jest zachwycony, że chcesz kupić spinkę za dziesięć halerzy.Jest dumny, że wybrałeś jego sklep.Pokazuje ci dwa tysiące spinek i zachwala ci najpraktyczniejszą, ostrzegając, że jest droższa znacznie, kosztuje bowiem halerzy piętnaście.Zanim wybierzesz, tę, którą sobie w niesłychanej łaskawości swojej upodobasz, wielki kupiec miał czas i chęć, aby cię popytać o zdrowie, o twój kraj, o pogodę i o twoje dzieci.Miał też czas, aby ci pokazać śliczne nowe wyroby ze skóry i jedwabną bieliznę, nie chce, abyś kupił, bo przecież kupujesz spinkę.Radziłby ci jednak, abyś kupił zimowy, wspaniały kapelusz, bo choć to dopiero lipiec, ale w grudniu mogą być droższe.Kilka krawatów także nie zawadzi, właśnie posiada na składzie prześliczne.A do krawata piaskowego koloru wybornie by się nadawało ubranie, W kolorze podobnym.Oto właśnie zwój sukna.Już go rozwinęli i przymierzają na uśmiechniętym pomocniku.Za chwilę połowę sklepu rozłożono na stołach i krzesłach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]