[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ale może — powiedziała Karolina z wahaniem.Uczuła lekki uścisk palców Alexa na ramieniu i umilkła.Jowett zbliżył się pierwszy do drzwi pracowni i nacisnął klamkę, która ustąpiła.— Jest.— szepnął.Usunął się, robiąc miejsce Karolinie.Od razu dostrzegli Cowleya, który klęczał pochylony nad głęboką niszą w ścianie, z której wybiegał czerwony, migotliwy blask płomieni ognia, rozpalonego gdzieś głęboko w dole.Nisza zaopatrzona była w dwuskrzydłe drzwi, otwarte teraz.Prowadziły od nich ku środkowi pomieszczenia szyny, na których stała niska platforma na kółkach, a na niej niewielki korpulentny przedmiot, osłonięty brezentową płachtą.— Przyszło mi do głowy — powiedział Cowley nie odwracając głowy i spoglądając w ogień — że możemy.— Przyprowadziłem gości! — powiedział Jowett.— Panna Beacon i pan Alex chcą zobaczyć pańską fabrykę Nirwany!Cowley odwrócił gwałtownie głowę i wstał.Dopiero teraz dostrzegli, że oczy i górną połowę twarzy zakrywała mu czarna azbestowa maska, w której lśniły jeszcze ciemniejsze szkła chroniące wzrok.— Jeżeli przeszkadzam.— powiedział ostro — to zakończyłem właściwie na dziś moją pracę.— Uniósł rękę, w której trzymał termometr o imponującej długości, i nie patrząc na Jowetta dodał: — Kruszce są przygotowane w odpowiednich proporcjach i jutro rano można rozpocząć odlew.— wskazał stojący pod ścianą inny kształt, także osłonięty brezentem, ale wysoki i przypominający wielką postać ludzką.— Postaram się, żeby nie było żadnego opóźnienia.Przynajmniej z mojej winy.I to będzie chyba wszystko, jeśli nie ma pan innych życzeń? — Tym razem uniósł głowę i zwrócił spojrzenie czarnych szkieł bezpośrednio na Jowetta.Mówił nadal ostro, ale grzecznie, z intonacją, którą Alex nazwał w duchu bezosobową, tak jak gdyby starał się przekazać informacje nie wchodząc w najmniejszy, niepotrzebny kontakt z osobą, którą musiał informować.— Dziękuję.— Jowett rozłożył ręce.— I ja chciałbym, żeby to było załatwione jak najprędzej.Widzę, że praca ze mną nie należy do największych radości w pańskim młodym, promiennym życiu Cowley! A przecież Stwórca mi świadkiem, że pewne uwagi, na które sobie pozwoliłem, miały na celu tylko pańskie dobro.Wydawał mi się pan doświadczonym metalurgiem, ale bardzo niedoświadczonym zalotnikiem.W związku z tym.— Jeżeli pani pozwoli.— powiedział Cowley dramatycznym szeptem, zwracając się do Karoliny — odejdę teraz.Mam.Mam jeszcze trochę pracy w bibliotece pana generała.I rzucił się ku drzwiom, jak gdyby ścigała go armia wrogów uzbrojonych w miecze i włócznie.Kiedy drzwi zamknęły się za nim, Karolina powiedziała, przysłaniając ręką oczy, które raził wydobywający się z podziemia czerwony blask:— I znowu sprowokował pan tego biednego chłopca!— O nie! To była działalność szlachetna i ściśle charytatywna.Czy wiecie państwo, co robi w tej chwili nasz młody przyjaciel? Chodzi po parku albo przemierza pokoje Mandalay House w poszukiwaniu Meryl Perry! A o ile znam choć trochę dziewczęta, mogę się założyć, że ją odnajdzie prędzej, niż przypuszczamy.Przy spotkaniu ona zrobi zdumioną minę, jak gdyby w ogóle nie wiedziała, że inżynier Cowley znajduje się na terenie posiadłości, a on zacznie się jąkać i mówić o życiu z dala stąd.— Oby tak było! — Karolina zbliżyła się do wylotu pieca.— Więc tak naprawdę wyglądał indyjski piec metalurgiczny? Wydaje mi się to wszystko ogromnie nowoczesne.— Oczywiście! Rzeźbiarz indyjski miał do pomocy kilku albo kilkunastu podwładnych i niewolników.Generał nie ma ich, stąd te szyny i platforma.Niestety, posiadam tylko Cowleya, który od pewnego czasu zajmuje się wyłącznie tym, co do niego należy i nie pomaga mi zupełnie.A praca ta wymaga ogromnego zapasu sił fizycznych.Mimowolnie napiął mięśnie, zginając ręce w łokciach.— No, ale jakoś daję sobie radę.Jestem przyzwyczajony.Współczesna rzeźba niewiele różni się od dawnej.Pracujemy na stosowanej i teraz często zasadzie „cire perdue”, czyli „wytopionego wosku”.Oczywiście, generał który jest (musi mi pani to wybaczyć) starym wyzyskiwaczem, obarcza nas od czasu do czasu innymi pracami.— Podszedł do platformy i odsłonił płachtę.Złocista postać siedzącego Buddy zalśniła w czerwonym półmroku.— Jest to stara, dobra robota, wykonana ze świętego stopu Astadhatu, który składa się ze srebra, żelaza, cyny, ołowiu, rtęci, miedzi, cynku i domieszki złota.Tych osiem kruszców uznano za najdoskonalszy stop do odlewania boskich wizerunków.Figura ta została w późniejszym czasie grubo pozłocona i generał zakupiwszy ją niedawno, doszedł do wniosku, że powinna odzyskać dawną barwę i wygląd.Oczywiście, jest o wiele jaśniejsza niż poprzednio.Jest to połysk biało-złocisty, tamten był obrzydliwie żółty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]